XLVI.

189 15 0
                                    

Z radością położyłam dłoń na kłamce. Miło jest znaleźć się w końcu w domu, zwłaszcza po takim czasie przebywania w stresie i niepewności. No, w sumie przez miesięcy cały czas byłam w domu, ale... w pewnym sensie nie do końca. Znajdowałam się w domu, ale to zwierzęce ciało sprawiło, że wszystko było inne, obce... Patrzenie na wszystko z innej perspektywy mogło być ciekawe ale na dłuższą metę było męczące. Odetchnęłam więc z ulgą, gdy w mogłam opaść na kanapę, będąc w pełni sobą.

Bill tymczasem podszedł do stołu i podniósł z niego jakąś kartkę. Bez słowa zmarszczył brwi i zgniótł kartkę, po czym schował ją do kieszeni.

- Co tam było napisane?

- Nic istotnego - odparł. - Nie rozluźniaj się zbytnio. Mamy sprawy do załatwienia.

Usiadłam sztywno.

- Co masz na myśli? - zapytałam lodowatym tonem. Oby nie myślał o tym samym co ja...

- Musimy dotrzymać umowy. Skoro jesteś już z powrotem w swoim ciele, muszę zaprowadzić cię do Killa.

- Nie - zaoponowałam. - Nie zgadzam się. Nie pamiętasz, co się stało poprzednim razem?

Zauważyłam, jak zaciska szczękę. Napięcie w pokoju rosło z każdym kolejnym momentem milczenia.

- Pamiętam i właśnie dlatego musisz to zrobić - Otworzyłam już usta, żeby coś krzyknąć, ale mi przerwał - Zrozum, Mabel! Mi też się to w cale nie podoba, ale nie mamy wyboru. Nie mogę się z nim mierzyć. Jest zbyt silny.

- Wiem o tym! Tylko nie rozumiem, jak możesz mnie z nim zostawiać? Nie dam rady się przed nim obronić! - krzyknęłam, zaciskając pięści. - Od pewnie nawet nie wie, gdzie jesteśmy! Nie może być tak źle, może uda nam się jakoś go przychytrzyć...

- Nie uda nam się, bo on już wie! - krzyknął, rzucając mi pogiętą kartkę, którą wcześniej wyciągnął z kieszeni.

W milczeniu rozwinęłam ją delikatnie. Było na niej napisane jedno krótkie zdanie:

Zegar tyka - twój czas się kończy, braciszku.

~Kill

Zwiesiłam głowę. Oczywiste było, że Kill próbowałem nam grozić. Po tym, do czego doszło poprzednio, wiedziałam, że czerwonooki nie ma żadnych zasad, więc nie zawacha się zemścić.

- Przecież... wiesz, do czego prawie doszło ostatnim razem - powiedziałam cicho.

- Wiem - odpowiedział, wyraźnie się ożywiając. - Ale tym razem będzie inaczej.

Posłałam mu pytające spojrzenie, na które on uśmiechnął się triumfalnie.

- Znalazłem pewien... czar. Jest dosyć stary, większość demonów już dawno o nim zapomniała...

- Kontynuuj - Niecierpliwiłam się.

- To urok czystości. Najczęściej był rzucany na młode demonice, ale niektórzy zaborczy mężczyźni używali go również, by nie pozwolić swojej żonie na zdradę...

Przełknęłam ślinę. Z jednej strony jest to jakieś wyjście, ale z drugiej...

- Jak to działa i na jak długo? - spytałam.

- I tu jest mały problem... - zaczął mówić Bill, a ja westchnąłam. - Nie jestem pewny, na czym dokładnie polega jego działanie... Do dosyć stary czar, więc nie znalazłem o nim zbyt wielu informacji... Ale jeśli wszystko pójdzie dobrze, powinien trwać około doby, czyli akurat tyle, ile nam potrzeba.

Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, aż w końcu Bill rzucił:

- To co... Zgadzasz się?

Fuknęłam z niezadowoleniem.

- A mam jakiś wybór?

- Możesz zaufać w czyste intencje mojego brata, ale na to był nie liczył - odparł.

Gdyby nie powaga sytuacji, najpewniej bym się roześmiałam. On i czyste intencję. Większe szanse są, że naczosy nauczą się fruwać... Nie, czekaj, złe porównanie. W każdym razie zgodziłam się i kiwnęłam głową.

Zakładanie czaru trwało jakąś godzinę. Bill cały czas milczą, mrucząc czasami w skupieniu jakieś inkantacje. W pewnym podobało mi się taki, skupiony i dokładny w każdym najmniejszym szczególe tego co robił. W końcu otrząsnął się i pozwolił mi wstać z podłogi, na której przez cały ten czas siedziałam. Wstając poczułam wyraźny ciężar na biodrach.

- Chyba żartujesz - powiedziałam. - Magiczny pas cnoty?

Wyszczerzył zęby.

- Mniej więcej. A w ogóle, wiedziałaś, że pasy cnoty to tak na prawdę bajka, wymyślona przez studia filmowe? Nie ma żadnych historycznych dowodów na temat ich istnienia i...

- Tak, tak, fascynujące - rzuciłam z przekąsem. - A teraz, panie Wiem-Wszystko, przypominam, że ponoć gdzieś nam się spieszyło.

- A, no tak, faktycznie. - Z zakłopotaniem przeczesał palcami włosy.

Odchrząknęłam znacząco.

- Racja, portal. - Pstryknął palcami, otwierając przed nami przejście do innego wymiaru.

Wypełniona zdecydowaniem i pewnością siebie, bez obaw przeszłam na jego drugą stronę.

Rzeczywistość To Iluzja | Mabill | [Zakończona] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz