Bill odetchnął, gdy jego stopy stanęły na znajomej, pomarańczowej trawie.
W jakiś sposób przebywanie w wymiarze, w którym spędził całe dzieciństwo, uspokajało go. Przeczesał palcami włosy.
-Dzięki za pomoc, Kill- zwrócił się do brata.
-To ja będę wdzięczny, jeśli dotrzymasz słowa- Kill przekornie się uśmiechnął. Odwrócił się tyłem i, nie patrząc na swojego brata, wyciągnął rękę i zamachał nią w powietrzu -Do zobaczenia, braciszku! Mam nadzieję, że szybko się spotkamy.
Bill zamruczał coś pod nosem. Zdecydowanie ta perspektywa niezbyt mu przypadła do gustu. Otworzył portal i wskoczył do niego. Szybko znalazł się po drugiej stronie. Odetchnął głęboko świeżym, wieczornym powietrzem i postawił Mabel ziemi i sam usiadł obok.
Mabel przekręciła główkę. Znajdowali się na dachu ich domu. Słońce zachodziło już za choryzont, barwiąc niebo na przeróżne odcienie pomarańczu i różu. Mabel zapiszczała kilka razy. Bill szybko przetłumaczył piski na język ludzki.
-Nic dziwnego, że coś ci tu nie pasuje. Wiem, że wygląda, jakby cała nasza wycieczka zajęła nam tylko dzień lub dwa. Jednak sprawa nie jest taka prosta. W każdym wymiarze czas leci inaczej, a my obskoczyliśmy ich niemało. Jeśli dobrze liczę... - zamyślił się na moment -to nasza wyprawa trwała dokładnie 17 dni.
Mabel nastroszyła wszystkie pióra i wydała z siebie ciąg pisków.
-Nno, tak.. - Bill podrapał się po głowie. Wiem, że pewnie masa lekcji ci przez to przez to przepadła... Ale nic na to nie poradzę. Nie mogłem przewidzieć, że to wszystko tak długo potrwa. Według moich planów, mieliśmy wrócić jeszcze tego samego dnia wieczorem. Nic nie poradzę na to, że wystąpiły pewne... Komplikacje.
Mabel-gryf spojrzała na niego sarkastycznie. No co ty nie powiesz, mówiło jej spojrzenie. Bill posmutniał i wyciągnął rękę w jej stronę. Wtuliła się w nią, a jego palce zaczęły gładzić jej pióra. Mabel mruknęła z rozkoszą, ale demon tylko uśmiechnął się smutno.
-To wszystko wyszło zupełnie nie tak, jak planowałem- westchnął i wpatrzył się w zachodzące słońce -Może jednak twój brat miał rację? Może jestem dla ciebie zagrożeniem?
Mabel przewróciła oczami. Bill spojrzał na Puchatek stworzenie tulące mu się do dłoni i uśmiechnął się.
-Robi się chłodno- rzucił i podniósł się z dachu -Pora wracać.
Mabel przekrzywiła głowę i zamachała ogonem. Może to i była ona, ale choćby nie wiem, jak bardzo demon tego chciał, to nie był w stanie z nią porozmawiać. Postanowił więc poczekać, aż jego ukochana wróci do zdrowia, a na razie skupić się na innych sprawach.
Otworzył klapkę prowadzącą do wnętrza domu i wziął Mabel na ręce. Jej przednia łapa nie wyglądała najlepiej, była mocno poraniona i stawianie na niej sprawiało Mabel spory ból. Bill zszedł na dół do kuchni i postawił zwierzę na stole. Śledzony bacznym spojrzeniem błękitnych oczu wyjął z szafki metalową miskę i nalał do niej trochę czystej wody. Pstryknął palcami i wyczarował rolkę bandaży, waciki i wodę utlenieną.
Bez słowa ujął w dłonie zranioną łapę gryfa i włożył ją do miski. Delikatnie obmył ją wodą i osuszył. Nalał na wacik trochę wody utlenionej i odezwał się:-Ostrzegam, może trochę zaboleć- i bez ostrzeżenia przyłożył wacik z cieczą do rany.
Mabel prychnęła i podskoczyła. Z jej łap wysunęły się pazury, które natychmiastowo przejechały po twarzy demona. Bill zacisnął z bólu i złapał się za twarz. Mabel przerażona odskoczyła do tyłu i z niedowierzaniem spojrzała na swoje łapy i pazury, umazane w błyszczącej krwi, jakby nie należały do niej. Bill tymczasem przemył twarz w wodzie z kranu i wytarł ją wyczarowanym ręcznikiem. Gdy odsunął materiał od twarzy, oczom Mabel ukazały się wyraźne ślady biegnące po policzku blondyna.
-To nic- powiedział z powagą -To nie twoja wina. W tym ciele wszystko działa inaczej, nie możesz tego kontrolować. To był po prostu Instynkt.
Mabel nadal była przareżona i roztrzęsiona. Bill starannie wyczyścił jej pazury że swojej własnej krwi, poczym rozpoczął całą procedurę od nowa, lecz tym razem nalał na wacik tylko odrobinę płynu. Odetchnął głoboko i przyłożył wacik do zranionej łapy. Tym razem Mabel przeszedł jedynie lekki dreszcz, ale poza tym stała spokojnie. Bill jakby ciut się uspokoił i zaczął starannie oczyszczać wszystkie rany. Kiedy skończył obwiązał łapę bandażem.
-Dobrze, skończone- otarł czoło i zabrał ze stołu miskę -Przejdź się trochę, sprawdź, czy nie jest zbyt ciasno.
Mabel podniosła łapkę i zrobiła kilka kroków. Zamachała ogonem w stronę demona i wykrzywiła pyszczek w coś w rodzaju uśmiechu.
Bill mimochodem przeciągnął palcami po twarzy. Przymknął na chwilę oczy i skupił myśli na ranie. Po chwili po jego skórze biegały malutkie, błękitne iskierki, leżące jego skórę i naprawiające zniszczone komórki. Gdy jego policzek wyglądał już z powrotem normalnie, demon uśmiechnął się. Niespodziewanie, w tym samym momencie jego skóra ponownie pękła, a szramy po pazurach pojawiły się na nowo. Bill zaklął pod nosem.
-Co jest, kurwa?
Zamyślił się. Po chwili zmarszył brwi i złapał dwoma palcami nasadę nosa.
-Jak mogłem o tym zapomnieć- mruknął ze złością -Gryfy to jedne z nielicznych stworzeń, których zadane rany nie mogą być uleczone przez demony. Ich pazury są pokryte substancją magiczną, która uniemożliwia magiczne leczenie ran.
Bill wypuścił powietrze.
-Przydatne przy polowaniu, zwłaszcza, gdy twoim pożywieniem są srebrnoskoczki, znane z umiejętności samoleczenie. Gdyby nie to, gryfy już dawno wyginęłyby z głodu. Ale w tym momencie działa to całkowicie na moją niekorzyść- podszedł do szafki stojącej przy ścianie i wyciągnął z szuflady małe lusterko do makijażu. Przeciągnął opuszkami palców po ranach -Trudno. Będziesz musiała się przyzwyczaić do mojego nowego wyglądu.
Pstryknięciem palców sprawił, że wszystkie przedmioty ze stołu wyparowały. Wszedł po schodach na piętro, a Mabel ruszyła za nim. Po drodze Bill wszedł do łazienki i wziął z niej jeden z wiklinowych koszy na brudne ubrania i do pokoju gościnnego, z którego wziął żółty koc, pozostały jeszcze po przemeblowaniu, które Mabel urządziła specjalnie dla niego. Z tymi rzeczami poszedł do sypialni, gdzie zdjął z łóżka różowy, puszysty koc i wymościł nim kosz. Żółty zaś położył na jego miejsce, a sam poszedł do łazienki przebrać się w piżamę. Kiedy wrócił, rzucił się na łóżko i przykrył kocem. Obrócił się plecami do zaskoczonej Mabel. Przed zagaszeniem światła mruknął tylko:
-Proszę, to jest twoje posłanie. A teraz wybacz, ale ja idę spać.
Mabel początkowo była zdziwiona, że nie będzie spać, tak jak zazwyczaj to robi. Po chwili spoglądała z powątpiewaniem na swoje niezbyt luksusowe legowisko. Uznawszy jednak, że nie ma wyboru, władowała się do niego i umościła w kocu. Bill jednak nie czuł się równie komfortowo, co ona. Przewracał się z boku na bok i oddychał ciężko. Mabel zastrzygła uszami. Coś było nie tak. Wyskoczyła na łóżko i bez najmniejszego dźwięku położyła się koło głowy Billa. Demon przysunął się bliżej i wtulił twarz w jej futerko. Jego oddech zwolnił i wkrótce oboje zasnęli.
CZYTASZ
Rzeczywistość To Iluzja | Mabill | [Zakończona]
FanfictionZwykły, typowy, nudny Mabill. Nic nadzwyczajnego. No, może nie do końca. Przekonaj się sam... _________________________________________ Uniwersum Gravity Falls ani żadne postaci z niego pochodzące nie należą do mnie, a do ich prawowitego właściciel...