Kill przetarł oczy.
W jego stronę szedł Bill, trzymający w ramionach... No, coś pierzastego. Jednak to zdecydowanie nie była ta laska, którą Kill wcześniej widział. To coś bardziej przypominało kota niż człowieka. Czerwonowłosy przeniósł wzrok na swojego brata. Ten cały czas pocierał oczy, ale uśmiechał się.
-Co jest, Bill?- zapytał jednocześnie oszołomiony i zirytowany Kill -To coś zdecydowanie nawet nie przypomina twojej dziewczyny.
Bill, któremu chumor najwyraźniej znacznie się poprawił, zignorował złośliwość w głosie swojego brata i odparł:
-To jest ona. Uwierz mi, to musi być ona.
Kill popatrzył się to na Billa, to na zwierzę w jego ramionach i znowu na blondyna.
-Bill, wiem, że dużo dzisiaj zniosłeś- zaczął mówić, uderzając lekko w histeryczne tony -Ale to zdecydowanie nie jest człowiek!
-Wiem o tym- uśmiech nie schodził z twarzy Billa -Nie wiem, dlaczego nie udało nam się jej przywrócić do jej właściwego ciała. Mimo to, to ona, i odzyskała świadomość.
Na potwierdzenie jego słów gryf zamachał ogonem.
-Skoro tak mówisz- Kill brzmiał, jakby nadal miał wątpliwości. Jednak po potarł czoło i zaczął chodzić z miejsca na miejsce, mamrocząc pod nosem -Ale, jeśli brać pod uwagę wszystkie możliwe opcje, to to nie jest takie głupie. Mimo wszystko, ona nadal jest człowiekiem, więc jej ciało jest dużo słabsze niż ciało demona. Pewnie dlatego nie była wstanie się całkowicie zregenerować i tylko jej umysł wrócił do poprzedniego stanu. To ma sens! Jej dusza, nie mogąc wrócić do właściwego ciała, wytworzyła sobie inne, na zastępstwo. To dlatego ona teraz jest gryfem!
Bill zamrugał że zdziwienia.
-Nie sądziłem, że tak dużo wiesz na ten temat- zdziwił się blondyn.
-No widzisz- czerwonowłosy wyszczerzonył zęby -Nie tylko we włamaniach jestem dobry.
-Powinieneś zastanowić się nad jakąś legalną pracą- Bill zastanowił się przez chwilę -Może nawet Czasopolicja by cię przyjęła...
-Nie ma szans- Kill zaśmiał się -Zbyt wiele razy zaszedłem im za skórę
-Prowadź- powiedział Bill, ucinając dyskusję.
-A co będę z tego miał?- spytał Kill z uniesioną brwią.
-Nie żartuj, Kill- młodszy demon zaczął się niecierpliwić -Nie mam na to czasu. Chcę jak najszybciej znaleźć się w naszym wymiarze i zastanowić się jak pomóc Mabel.
Kill wybuchnął śmiechem.
-A kto powiedział, że żartuję?- coś w jego głosie nie spodobało się blondynowi -Powiedzmy sobie szczerzę, beze mnie w życiu byś nie znalazł swojej księżniczki. Chyba należy mi się jakaś nagroda za pomoc i poświęcony czas.
Bill poczuł, że Mabel aż się cała najerzyła.
-Czego chcesz?- powiedział, zaciskając zęby. Jego brat nie mógł sobie wybrać gorszego momentu na targowanie się.
-No, nie jestem jakiś taki znowu wybredny... - Kill odchylił się do tyłu i zaczął bujać się na piętach -Wystarczy mi coś niewielkiego... No, powiedzmy że...- udawał, że się zastanawia, po czym stanął twardo na nogach i z miną triumfu spojrzał na swojego brata -Kiedy twoja laska wróci do formy, dasz mi ją. Będę mógł z nią zrobić co tylko chcę przez dwadzieścia cztery godziny.
Bill wytrzeszczył oczy, a Mabel cała się najerzyła i fuknęła z oburzenia.
-Co?! - wykrzyknął Bill -Ostatnim razem o mało co jej nie zgwałciłeś!- Bill kipiał ze złości -I ja mam ci zaufać?!!!
Kill wzruszył ramionami.
-Jak nie to nie, to twoja decyzja- otworzył portal -Jak dla mnie możecie tu zostać. To pa!
Kill stał już jedną nogą w portalu, kiedy Bill krzyknął:
-Czekaj!- Kill z uśmiechem niewiniątka zatrzymał się w pół kroku.
-Jednak zmieniłeś zdanie?
Bill zacisnął pięści.
-Wiesz dobrze, że nie mam wyboru--blondyn westchnął -Trudno. Niech będzie, dostaniesz te dwadzieścia cztery godziny.
Mabel wybiła pazury w jego ramię i gwałtownie obróciła głowę w jego stronę, piorunując go spojrzeniem mówiącym: ,,Zwariowałeś?!ʼʼ
Kill wyciągnął rękę do Billa i wciągnął go do portalu, razem z wściekłą i przerażoną jednocześnie Mabel.
CZYTASZ
Rzeczywistość To Iluzja | Mabill | [Zakończona]
Fiksi PenggemarZwykły, typowy, nudny Mabill. Nic nadzwyczajnego. No, może nie do końca. Przekonaj się sam... _________________________________________ Uniwersum Gravity Falls ani żadne postaci z niego pochodzące nie należą do mnie, a do ich prawowitego właściciel...