-Yah! Nam... joon. Shit... Przestań.... -Jin usilnie starał się odepchnąć swojego upierdliwego chłopaka, ale nie miał na zbyt dużo siły fizycznej i psychicznej. -Zrobiliśmy już to dzisiaj dwa razy. Mało ci? -westchnął ciężko i skopał go z łóżka.
W pokoju rozległo się głośne uderzenie ciała o podłogę. Nagiego ciała. Teraz Namjoon leżał przed nim w całej swojej okazałości jakby nigdy nic. Wszystko by było w porządku, gdyby nie fakt, że w każdej chwili mama Jina może wejść do pomieszczenia i zastać igg w tak jednoznacznej sytuacji. Jin zawsze upierał się, żeby nie robili tego typu rzeczy u niego w domu, ale jego chłopakowi jakoś się udawało go przekonać.
-Jesteś okropnie okrutny. -Joon wstał z podłogi i zaczął zbierać swoje rzeczy. -Po prostu chciałem się nacieszyć, bo jutro nie będziemy mogli się zobaczyć. -nałożył koszulę od swojego mundurka, a starszy wstał żeby pomóc mu zapiąć guziki.
-Jak to..? -"przecież są moje urodziny" dodał, ale już tylko w myślach. -Co będziesz miał tak ważnego do roboty w tą sobotę?
-Ojciec przyjeżdża z tymi dwoma szarlatanami. -westchnął, wspominając swoje rodzeństwo. Dwójka sześciolatków to jednak przesada. -Wynagrodzę ci to.
-No to... może wieczorem? -w odpowiedzi dostał tylko zmartwioną minę i zaprzeczenie głową. Zaraz jednak poczuł na czole te ciepłe usta, które tak bardzo kochał.
-Do zobaczenia w poniedziałek w szkole. -wyszedł nim zdążył się rozmyślić, zostawiając Jina samego z wątpliwościami.
-Zapomniał... - westchnął ciężko i ubrał się szybko w jakieś luźne ubrania.
Był zły, bardzo zły. Raz w roku ma urodziny, a jego ukochany o nich zapomina. To w końcu jego dwudzieste urodziny. Wejście w dorosłe życie... czy coś takiego. Będzie już mógł kupować legalnie alkohol, jak można o czymś takim zapomnieć? Jin tego nie wiedział. Jedyne czego był pewien, to to, że jutro się schleje z resztą przyjaciół i Namjoon nie będzie mu potrzebny do szczęścia.
Od razu chwycił za telefon i wysłał smsa zbiorczego do wszystkich po za tym kretynem. Niestety było już późno i dostał tylko odpowiedź od Yoongiego.
Do: ChimChim, Kookie, Hobi, Dziadek, Tae
Od: Jin
"Jutro u mnie o osiemnastej. Obecność obowiązkowa."Od: Dziadek
Do: Jin
"Nie."-Mogłem się tego spodziewać. -westchnął ciężko i odrzucił telefon na bok. Zapowiadały się najgorsze urodziny świata. Będzie sam z butelką wina i ze zmęczoną mamą, śpiącą na kanapie. -Pieprzyć to!
***
Następnego dnia Jin wstał dość wcześnie. Tak się w nim gotowało, że nie był w stanie dłużej spać. Cały czas było dla niego nie do pomyślenia, że jego chłopak, z którym był już... bardzo długo, zapomniał o jego dwudziestych urodzinach.
Postanowił jednak się nie napraszać i nie dzwonić. Jeśli Namjoon wykaże inicjatywę sam z siebie, bez niczyjej pomocy, Jin na nią przystanie. Ba! Nawet nie będzie się gniewał. Jednak teraz nie mógł o tym myśleć.
Gdy po godzinie leżenia zwlókł się na dół, żeby coś zjeść, zastał tam niewielki tort z wbitymi dwoma świeczkami w kształcie cyfr dwa i zero, a obok niego leżała karteczka.
"Wybacz, ale nie mogliśmy dzisiaj zostać w domu. Jutro będziemy mieć wolne i będziemy razem świętować Twoje urodziny.M+T"
Uśmiechnął się do siebie, czytając notkę. Jednak nie był jedynym, który pamiętał. Jego rodziców prawie nigdy nie było w domu, ale zawsze wiedzieli o ważnych sprawach dla swojego syna. Co prawda rzadko obchodził z nimi urodziny w dniu, w którym były, ale pamiętali i to się najbardziej liczyło.Do tego dochodziła wizja tortu na śniadanie, co jeszcze bardziej poprawiło mu humor. Jednak nie całkowicie, ale nie myślał teraz o reszcie spraw i zabrał się za jedzenie.
Nie zajęło mu ono zbyt długo, bo nie dał rady zjeść całego ciasta, więc zaległ na kanapie przed telewizorem. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Pierwszy raz od... w sumie nie pamiętał kiedy, mógł spędzić sobotni poranek sam. Praktycznie zawsze o tej porze był już na mieście, czy u Hoseoka.
-Jaka piękna cisza. -westchnął, próbując się jakoś pocieszyć.
Leżał tak dobre trzy godziny, albo nawet więcej i co jakieś pięć minut sprawdzał, czy nie dostał żadnej wiadomości. Za każdym razem skrzynka odbiorcza była pusta.
Aż nie mógł uwierzyć, że wszyscy jego przyjaciele o nim zapomnieli, więc wstał z kanapy i poszedł się przebrać z zamiarem wyjścia z domu. Musiał sprawdzić, gdzie wszystkich wywiało. Dlatego też poszedł sprawdzić do każdego domu.
***
-Chłopaki, trzeba się streszczać. Mama dzwoniła, że Jin u mnie był i pytał gdzie się wszyscy podziali. -Jungkook biegł przez wąskie uliczki centrum Busan i darł się przez telefon. Dźwigał przed sobą dwa wielkie kartony wódki. -Swoją drogą nietrudne było wciśnięcie ekspedientce kitu, że zapomniałem dowodu. -zaśmiał się do słuchawki i rozłączył się.
Przygotowania do urodzin Jina trwały już od kilku dni, ale teraz czas już wszystkich okropnie gonił, a dom Namjoona nie był jeszcze dostatecznie przygotowany na imprezę. Jedyne co mieli na miejscu, to sprzęt grający i napełniony po brzegi basen. Jeon gnał z wódką, a Hoseok i oczywiście Taehyung byli odpowiedzialni za jedzenie. Cały czas się zastanawiał, który debil pozwolił im przebywać w kuchni i gotować.
Dalej był Jimin, który... no cóż, miał za zadanie załatwić jakieś kolorowe oświetlenie i przytargać je na miejsce. Oczywiście był jeszcze Yoongi. On natomiast zaangażował się w znalezienie dobrego dj. Twierdził, że ma niesamowitego znajomego. Tylko był problem... chłopak mieszkał w Seulu, więc musiał to odebrać że stacji, ale nie wiedział o której godzinie dokładnie. No i jeszcze Namjoon... On tylko nadzorował całą pracę i właściwie nie robił nic, po za chodzeniem w tę i z powrotem, niemalże obgryzając paznokcie ze stresu.
-Jestem! -młody wbiegł do domu, starając się nie potknąć i nie wywalić całej wódki na podłogę.
Zamiast tego postawił ją bezpiecznie na stole w jadalni i udał się do kuchni. W momencie, w którym tam wszedł, o mało się nie przeżegnał. Był tam taki syf i burdel, jakiego nigdy nie widział. Duet czubów definitywnie nie poradził sobie z jedzeniem. Dlatego Jeon bez słów odsunął przyjaciół na bok i zabrał się do roboty. Nie mógł pozwolić, żeby ta impreza okazała się klapą przez coś tak głupiego.
Przygotowania trwały dalej w najlepsze i nikt nie spodziewał się, że najważniejsza osoba tego dnia czuła się coraz bardziej jak nicniewarta kupa.
Jin w tym czasie obszedł chyba całe Busan w poszukiwaniu kogokolwiek znajomego i gdy nie mógł na nikogo trafić, usiadł na ławce w parku. Przesiedział tam kolejną godzinę i zrobiło się ciemno. Miał już tego po dziurki w nosie, więc postanowił pójść do Namjoona i pogadać z nim... a raczej opierdzielić go.
-Wiem, że tam jesteś. Otwieraj. -zapukał do drzwi, A gdy nie było odzewu, zaczął w nie nawalać.
-Spokojnie. -gdy drzwi się otworzyły, Kim zauważył swojego chłopaka, wystrojonego jak przyczepa na dożynki. -Może wej-
-Jak mogłeś do mnie nawet nie zadzwonić! -krzyknął mu w twarz, nie dając mu dojść do słowa. Był już na skraju wytrzymałości, a oczy zaszły mu łzami. Przez to nie zauważył, jak młodszy wyciąga do niego ramiona. -Za-Zapomniałeś o moich... -zaszlochał i wtedy poczuł, jak silne ramiona zaciskają się na jego drobnym ciałku.
-Nie zapomniałem. -szepnął mu na uszko i wciągnął go do środka.
A/N: Co do wieku Jina, to liczę tak jak u nich, czyli tak jakby miał u nas 19 ^^
A co do całokształtu to krótki ten rozdział wyszedł, bo miała to być taka zapchajdziura przed akcją na urodzinach Jina... A będzie się działo :>
CZYTASZ
Secret
FanfictionPairingi: NamJin, YoonMin, VHope, TaeKook Gatunek: angst, lekki smut Opis: Co się stanie jeśli nie wszystko pójdzie tak jak powinno? Jin przystał na propozycję przyjaciół i będzie tego żałował do końca życia. Czy jego związek z Namjoonem przetrwa...