Addicted.

303 47 7
                                    

Kiedy kogoś kochasz, to cały twój świat wywraca się do góry nogami

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Kiedy kogoś kochasz, to cały twój świat wywraca się do góry nogami. Robisz wszystko, żeby ta druga osoba była zawsze szczęśliwa, a jeśli uda ci się i mało tego, będzie cieszyć się twoją obecnością, to jesteś już w niebie.

Gorzej jeśli ta z pozoru piękna i czysta miłość chce zrobić cię w chuja. Podsyła te wątpliwości, niezrozumiałe myśli o innych. Nim się orientujesz i ta miłość wymyka ci się przez palce. Wtedy zostajesz sam i nie wiesz już co masz zrobić życiem, bo przecież to uczucie było jedynym, co trzymało cię na ziemi.

Jednak mimo to w najgorszej sytuacji jest Tae. On kocha... kocha z taką siłą i zasięgiem, że mógłby tylko to robić i żyć. Tylko jest problem. On darzy tym uczuciem dwie osoby w ten sam chory sposób i nie wie. Nie ma pojęcia co z tym wszystkim zrobić. Prawda. Była ta cała rocznica, na której miało się wszystko okazać. Miał się dowiedzieć, co do swoich uczuć, ale się nie udało. Dalej wątpliwości i niezdecydowanie nie dawały mu wybrać.

Z Hoseokiem pierwszy raz tak intensywnie, czule i delikatnie się kochali. Przez trzy długie godziny słuchał tych cichych szeptów wprost do ucha, jak bardzo starszy go kocha. Jak bardzo jest piękny. Idealny. I mógłby przysiąc, że obaj w pewnym momencie płakali. Tylko z jakiego powodu?

Może po prostu ze wzruszenia. Z tego jak wielka łączy ich miłość, bo przecież Tae nigdy nie przestał go kochać. On dzięki temu wieczorowi i nocy zrozumiał, że to właśnie z nim jest szczęśliwy. To jego chce widzieć codziennie rano, gdy się budzi. Te mocno zarysowane kości szczęki i policzków. Dalej były ciemne jak węgiel oczy, które czasem były przysłonięte lisimi kosmykami.
Tae kochał w nim wszystko i chciał to wszystko na własność. Dlatego postanowił zakończyć tą przygodę z Jungkookiem. Przecież jeżeli pragnął Hoseoka na wyłączność, to on nie mógł być własnością obu. Nie mógł się podzielić na dwóch. To byłoby niesprawiedliwe i okrutne.

Jednak ten plan legł w gruzach, gdy tylko wszedł przez drzwi szkoły i go zobaczył. Te przekrwione oczy, wymemłana koszula i włosy w nieładzie większym niż zawsze. On płakał, zdawało się, że przez całą noc i Tae nie mógł na to patrzeć. Jego serce się łamało, bo wiedział, że ten dzieciak cierpiał właśnie z jego winy.
Wtedy już wiedział, że nie może go zostawić. Nie może pozwolić, żeby tak wyglądał i tak bardzo był skrzywdzony. Wychodził z założenia, że będąc z nim i z Hoseokiem będzie ich ranił mniej niżeli zostałby tylko z jednym. Jedyne co mu pozostało, to utrzymanie tego w tajemnicy przed Jungiem.

Z drugiej strony tego wszystkiego był sam Hoseok. Był okropnie zmieszany po całej tej sytuacji z rocznicą. Niby było dobrze, wręcz wspaniale, ale... coś było nie tak. Coś nie dawało mu spokoju. Coś się zmieniło w ich zachowaniu, w ich związku. Pierwszy raz kochali się tak, jakby miał to być ostatni raz, a świat miałby się skończyć razem ze świtem.

Jednak wszystko się skończyło w momencie, gdy Tae zasnął wtulony w jego nagi tors. Wtedy wszystkie te złe przeczucia i obawy w niego uderzyły za zdwojoną siłą. Nadal nie poruszył tematu Jungkooka, a bardzo chciał się dowiedzieć co o tym wszystkim sądzi Kim. Nie spodziewał się, że mu się nie uda.

-Co to jest... -szepnął do siebie, gdy pod jego palcami zaczął pojawiać się siny ślad.

Głaskał właśnie śpiącego chłopaka po szyi i pod wpływem tarcia zmył się podkład. Hoseok poczuł, jak coś w jego sercu po raz kolejny łamie się na kilkaset kawałków. To była malinka, której on na sto procent nie zrobił. Co było gorsze, Tae ją ukrył, więc miał coś na sumieniu i Jung już wiedział co.

-Jungkook... -zacisnął pięść na pościeli.

***

Kolejny tydzień zapowiadał się spokojnie i miło. W rzeczywistości jednak było zupełnie na odwrót. To był najcięższy tydzień jaki mógł istnieć. Nie chodziło tu już o nawał pracy w szkole, bo tym Hoseok kompletnie się nie przejmował. Po co skoro ma większe problemy?
Przez te kilka dni postanowił być biernym obserwatorem. Oczywiście to nie tak, że odciął się i pozwolił Tae robić co mu się żywnie podoba. Co to to nie. Nie mógł przecież się poddać i oddać swojego skarba od tak. Dlatego się całej tej sytuacji przyglądał.

Wszystko było w porządku do momentu, gdy razem z Tae nie przekroczyli progu szkoły. Obaj zobaczyli dość napuchniętą twarz Jeona prawdopodobnie od płaczu , który twierdził, że nic się nie stało i to po prostu zapalenie spojówek. Oczywiście nikt w to nie uwierzył, bo cała twarz nie puchnie od choroby oczu, jedynie powieki są zmienione.
Tae od razu wiedział, że ten kłamie i przejął się nie na żarty. Jednak nic o dziwo nie zrobił. Nie podszedł do niego, ani się nie odsunął nawet na milimetr. Pozwalał aby dłoń chłopaka spoczywała na jego talii, jakby nigdy nic. Jedynie patrzył tym zmartwionym i chyba pełnym uczucia wzrokiem na zasmuconego bruneta.

To zabolało najbardziej. Mniej zdradzony by się poczuł, gdyby podszedł do niego i zaczął się wypytywać o co chodzi. Jednak tego nie zrobił i tylko stał chwilę przyglądając się.

Ta niezręczna chwila ciszy trwała zbyt długo i zastał ich dzwonek na lekcje, więc się rozeszli do klas. Na szczęście Jungkook miał zajęcia w zupełnie innej części budynku, więc nie widywali się zbyt często. Za co Hoseok dziękował siłom wyższym.

Do następnego spotkania doszło dopiero następnego dnia, ale było już inaczej. Młody tryskał energią i szczęściem. Wtedy Jung zrozumiał, dlaczego Tae go poprzedniego dnia spławił. Spotkali się i pewnie musiało do czegoś dojść. Nie chciał sobie wyobrażać do czego.

Rudzielec starał się nie zwracać na nic uwagi, ale z każdym kolejnym dniem było to coraz trudniejsze. To patrzenie i ignorowanie zachowania swojego chłopaka było krzywdzące i poniekąd uwłaczające.

Jednak z drugiej strony patrząc i totalnie pomijając Jungkooka, to jego związek rozkwitał. Po tej rocznicy Tae był w stanie poświęcić mu więcej czasu niż przedtem. Każda mała czułość, pocałunek czy dotyk, były bardziej intensywne, bardziej... zmysłowe? Kochane? Coś w tym stylu. Po prostu to wyglądało, jakby uczucia jasnowłosego względem Hoseoka nigdy nie zmalały. Mało tego, one chyba rozkwitły.

Mimo wszystkich okropnych rzeczy, które prawdopodobnie Tae popełniał z Kookiem, to czuł się kochany. Zdecydowanie nie spodziewał się tak dużej czułości od swojej kruszynki, bo te duże, ale z drugiej strony chudziutkie paluszki to właśnie jego się trzymały. To jego dotykały i to właśnie one utrzymywały go przy życiu. Nadal mógł mieć nadzieję, że to co się z nim dzieje jest tylko chwilowe i kiedyś znów będzie tylko jego. Będą razem na zawsze i może mu kiedyś wybaczy.

Właśnie "może"... "kiedyś"... To były tylko gdybania, bo za każdym razem, gdy Hoseok myślał, że tylko mu się zdawało i Tae jest mu wierny, wszystko się zawalało. Tylko jedno spojrzenie posłane w stronę jednego bądź drugiego i już wiedział, że nie może sam siebie oszukiwać.

Dlatego teraz siedział na podłodze swojego pokoju, czytając po raz setny tego samego smsa od Kima i czuł, jak po policzkach płyną mu łzy. Kolejny raz został spławiony głupim:

Dzisiaj nie dam rady, kocham Cię. Do jutra.

-Od jednego się nie uzależnię. -odrzucił telefon gdzieś na bok i przyglądał się skrętowi w swojej dłoni.

Kiedyś znalazł opakowanie na imprezie i zabrał ze sobą. Sądził, że może zapali sobie kilka z przyjaciółmi, albo z Tae. Przecież były takie urocze w truskawki.

Teraz już jego plany się zmieniły i odpalił jednego. Od razu gdy wsunął go sobie do ust, zaciągnął się.

Od jednego się nie uzależnisz. Tak mówili.

A/N: Przepraszam za tak nudny rozdział, ale poczułam, że muszę zająć się tym biednym dzieciaczkiem ;;

SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz