Od tamtej nocy Jungkook nie widział się z Yugyeomem. Po raz kolejny stracił osobę, która w jakikolwiek sposób chciała z nim spędzać czas. Chociaż... tak właściwie go nie stracił. On po prostu się od niego odciął. Nie chciał już go znać po tym, co zrobił.
Jak mógł być tak głupi i naiwny, żeby zaufać komuś takiemu, jak on. Chyba po prostu usilnie potrzebował oparcia w kimś, a on się napatoczył. Powinien od razu podejść do niego z większym dystansem, bo mimo, że kiedyś się znali, to nie widzieli się bardzo długo, a ludzie się zmieniają. On widocznie został przewrócony o sto osiemdziesiąt stopni. Ze spokojnego, kluskowatego chłopca, zrobił się niezbyt przyjemny osobnik spod tak zwanej ciemnej gwiazdy. Jeśli jeszcze nie był w poprawczaku, to niedużo mu do tego brakuje.
Sam fakt, że wplątał się w jakieś mafijne sprawy był już dużym żółtym światłem dla Jungkooka. Wiedział o tym od początku, ale twierdził, że dopóki nic mu nie proponuje, to jest dobrze i nie ma się czym martwić, ale teraz? W tym momencie przegiął po całości, bo cholera jasna, jak mógł go w to wszystko wplątać? No okej, miał problemy, bo buchnęli mu towar, za który nie miał jak zapłacić, ale są inne sposoby, żeby go zdobyć i oddać, niż wrzucanie w to gówno przyjaciela.
Chyba, że Jungkook wcale nie był jego przyjacielem. Co prawda kiedyś mieli taki status, ale po dwóch latach bez ani słowa z jednej czy z drugiej strony, to mogło się rzeczywiście skończyć.
-Aaa! -krzyknął, opadając bezwładnie na łóżko. Miał już dosyć tego łajna, w którym siedział. Najpierw śmierć Tae, a teraz to. Powinien siedzieć w domu z gębą na kłódkę i wszyscy byliby szczęśliwi. Możliwe, że nadal miałby przyjaciół. Możliwe.
Po chwili bezsensownego leżenia na pościeli, chciał się podnieść i zrobić coś pożytecznego, ale do jego pokoju ktoś zapukał.
-Jungkook, kochanie. Ktoś do ciebie. -zmarszczył brwi, słysząc swoją mamę zza drzwi. Kogo niosło? Przecież nikt tak na prawdę go już nie odwiedzał.
-W porządku. -odpowiedział jej, ale jakoś specjalnie się tym nie przejął i dalej leżał na łóżku, patrząc w sufit. Zastanawiało go, kto to może być ale nie aż tak, żeby się ruszyć. Był wymęczony psychicznie i fizycznie, bo ostatnio jedyne co robił, to ćwiczenia w domu i na siłowni.
-Mógłbyś się chociaż podnieść. -usłyszał ten głos, którego ostatnio tak bardzo unikał. Teraz to już musiał się ruszyć, więc podniósł się do siadu i wbił wzrok w gościa.
-Yugyeom... czego chcesz? -założył ręce na piersi, patrząc na niego. Jakoś specjalnie nie uśmiechało mu się z nim rozmawiać. Jakoś stracił do niego resztki szacunku.
-Nie odbierasz telefonu, nie odpisujesz na wiadomości, nie widać cię na mieście. Jeszcze coś wymienić? Zacząłem się o ciebie martwić. -podszedł do niego i usiadł obok, ale zaraz szybko wstał, gdy został zgromiony tym przeszywającym i morderczym wzrokiem ze strony Jungkooka. Chyba się o coś gniewał, tylko o co? Przecież nic takiego złego nie zrobił, żeby od razu się obrażać.
CZYTASZ
Secret
FanfictionPairingi: NamJin, YoonMin, VHope, TaeKook Gatunek: angst, lekki smut Opis: Co się stanie jeśli nie wszystko pójdzie tak jak powinno? Jin przystał na propozycję przyjaciół i będzie tego żałował do końca życia. Czy jego związek z Namjoonem przetrwa...