Love.

225 30 12
                                    

Od kilku dni Namjoon spędzał każdą swoją wolną chwilę z Hoseokiem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Od kilku dni Namjoon spędzał każdą swoją wolną chwilę z Hoseokiem. Postawił sobie za punkt honoru przywrócenie go do normalności. Nie mógł już patrzeć, jak przyjaciel niszczy siebie i swoje życie, a gdyby go stracił... Nawet nie chciał sobie wyobrażać jak by się czuł.

Z tym wszystkim największy problem miał Jin, bo jego ukochany nie poświęcał mu już tak dużo uwagi jak kiedyś. Ba! On wcale z nim nie spędzał czasu. Codziennie przed szkołą i po niej chodził do Hoseoka, twierdzac, że potrzebuje jego pomocy. Że jeśli teraz odpuści, to w przeciągu kilku dni ten upadnie już tak nisko, że straci ostatnią rzecz jaka mu pozostała. Swoje życie.

Seokjin na początku to rozumiał i szanował, bo myślał w trakcie przerw będą mieli czas tylko i wyłącznie dla siebie. Jungkook szwędał się z jakimiś podejrzanymi typami, a Yoongi od czasu pożaru przepadł bez wieści.

Oczywiście to nie tak, że cieszył się, że ich nie ma. Wręcz przeciwnie. Czuł, że sam zaczyna wariować, bo jego przyjaciele powoli się wykruszają. Jak tak dalej pójdzie, to wszyscy albo znikną z dnia na dzień, albo umrą. To była bardzo mroczna i ponura wizja, niczym z jakiegoś taniego serialu, w którym grupka przyjaciół powoli znika w niewyjasnionych okolicznościach.

Czasami myślał, że to wszystko zaczęło się przez ten wypadek. Miał wrażenie, że to jego wina, bo nie sprawdził sprawności autobusu, który wybrali. Z drugiej strony jednak patrząc, nikt nawet się nie pokwapił, żeby to zrobić, więc dlaczego to miała być tylko jego wina?

-Jin, słuchasz mnie? -usłyszał tuż obok siebie głos Namjoona, więc spojrzał na niego z lekko zmieszanym wyrazem twarzy. -Rozumiem, że nie. Mówiłem, że nie dam rady jutro do ciebie przyjść. Wiesz, Hoseok...

-Znowu? Jutro jest sobota. Mamy cały dzień wolny, a ty chcesz go poświęcić na ratowanie dupska tego idioty? -warknął przez zaciśnięte zęby. Miał już tego serdecznie dosyć. Hoseok to, Hoseok tamto. Kochał swojego przyjaciela jak brata, ale gdy zabierał mu jego ukochanego, to miał ochotę go rozszarpać. Od tygodnia nie spędzili więcej czasu niż na długiej przerwie, czytaj pół godziny, a on potrzebował więcej bliskości, miłości i czułości. Poczucie, że powoli usycha od środka coraz bardziej go dobijało.

-Przestań. Już jest coraz lepiej. To kwestia miesiąca, może dwóch i nie będzie potrzebował tak dużej opieki. Obiecuję, że wynagrodzę ci to, gdy będę miał do tego okazję. -posłał mu ciepły uśmiech, chcąc go zapewnić, że będzie dobrze. Sam jednak w to nie wierzył, bo kurde... Hoseok nie był w dobrym stanie i o ile udawało mu się go utrzymać czystego gdy byli razem, o tyle gdy tylko zostawiał go w domu samego, od razu coś brał. Zadanie, którego się podjął nie było łatwe. Wręcz przeciwnie, nigdy nie sądził, że postawienie do pionu narkomana może być aż tak trudne i męczące. Powoli tracił przez to więcej niż mógł zyskać.

Czasem jednak myślał, że to dobrze, ze dzieje się jak się dzieje, bo dzięki tej rozłące z Jinem, może go przygotować na nieuniknione. Jego guz był nieoperacyjny, a jego czas skracał się tempie geometrycznym. Nie zostało mu już dużo, więc mimo, że chciał być jak najbliżej ukochanego, spędzić z nim te ostatnie chwile, to nie chciał żeby myślał, że już zawsze będzie przy nim.

-Wiem kiedy kłamiesz. Nie jest z nim dobrze, nawet pewnie się nie poprawia. -bąknął pod nosem. Bardzo dobrze wiedział, gdy Namjoon nie mówił mu prawdy. Zbyt długo się znali, żeby dał mu się zrobić w ciula. Owszem, ufał mu praktycznie zawsze i nie kwestionował tego, co mówił, ale gdy jego wzrok uciekał w bok, a noga mimowolnie tupała, to już wiedział. -Powiedz mi prawdę. Co się u niego dzieje?

-Jest lepiej, okej? Uwierz mi po prostu i postaraj się przełknąć tą całą sytuację. -podniósł się i otrzepał spodnie z kurzu. Dzwonek zadzwonił już minutę temu, więc ich wspólny czas uciekł nim się zdążyli zorientować. -Idziesz, czy nie? -stał do niego przodem z wyciągniętą dłonią, chcąc mu pomóc wstać.

-Pocałuj mnie. -podniósł się od razu i przybliżył do niego, zarzucając mu ręce na szyję. Chciał choć na chwilę poczuć się kochanym.

-Nie ma na to czasu. -wyplątał się z jego uścisku i wszedł do budynku szkoły, a Jin stał tam jeszcze chwilę, patrząc się na zamykające drzwi. Namjoon jeszcze nigdy z tak błachego powodu nie odmówił mu pocałunku.

***

Jungkook stał pod jednym ze sklepów monopolowych i tylko przeskakiwał z nogi na nogę. Czekał już dobrą godzinę na Yugyeoma. Chłopak obiecał, że tym razem się nie spóźni. Plany były dobre, ale wyszło jak zwykle.

Nie wiedział, co było tak ważne, że zadzwonił do niego w środku nocy i kazał mu zwlec się z łóżka. Kto normalny o czwartej nad ranem włóczy się po mieście? To było dla Jungkooka niepojęte. Powinien teraz smacznie spać w swoim wygodnym łóżku i przytulać się do zimnej ściany.

-Jungkookie! -usłyszał głos Yugyeoma dochodzący z prawej strony, więc spojrzał tam. Chłopak biegł niesamowicie szybko, a za nim grało dwóch mundurowych. Przez chwilę nie wiedział jakie to były służby, ale gdy zbliżyli się wystarczająco zrozumiał, że to policja.

Aż go wryło w ziemię. Kompletnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. Analizował każdą opcję, bo cholera, Yugyeom go zawołał i policja na pewno by go o niego wypytała, a wtedy obaj by się nie wywinęli. Dlatego odrzucił wszystkie inne opcje i gdy przyjaciel zrównał się z nim, ruszył biegiem za nim.

Nawet nie przemyślał faktu, że przecież nic nie zrobił. On jedynie wyszedł w piżamie i bluzie z kapturem przed sklep pod swoim blokiem. W tamtej chwili chyba nikt nie wiedziałby jak postąpić.

-Yu... gyeom... -po przebiegnięciu dobrych kilku kilometrów udało im się zgubić ogon. -Coś ty zrobił? -wydyszał, opadając pośladkami na zimny chodnik.

-Możliwe, że... Nie wiem jak to powiedzieć, ale... ja chyba...

-Do rzeczy.

-Jakoś tak wyszło, że wplątałem siebie i... błagam nie bij... ciebie też.. w dilerkę.

_______________________________________

Wybaczcie, że tak długo nie było kolejnego rozdziału i ten jest taki krótki, no i w sumie... tak trochę ż dupy końcówka, ale to ma sens. Obiecuję 😂

Mam też ważną sprawę do ogłoszenia. Mianowicie zbliżają mi się bardzo ważne egzaminy decydujące w sumie o moim życiu, więc możliwe, że będę rzadziej aktualizować moje oba opowiadania. Bardzo Was za to przepraszam, ale gdy wszystko będzie już za mną, obiecuję, że się poprawię.

Tak już po za tym wszystkim, to dodałam odrobinę więcej do opisu, więc proszę przeczytajcie go.

Bądźcie zdrowi i usmiechajcie się. Buzi 💋

SecretOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz