***
Harry odkąd dowiedział się, że może porozumiewać się telepatycznie z Tomem, stało się to jego ulubioną czynnością. I naprawdę dobrym sposób na wkurzanie Czarnego Pana. Aż za bardzo wykorzystywał swoje zdolności, o czym szybko przekonał się Tom.
Była godzina dwudziesta druga, Harry leżał w łóżku. Zostały mu jeszcze cztery dni do powrotu, do szkoły. Trochę się obawiał tego, co będzie. Na list, który wysłał do swoich przyjaciół, wczoraj dostał odpowiedź.
Chcieli się z nim spotkać i porozmawiać. Martwili się o niego. Podobno pani Weasley mało nie zaczęła chodzić po ścianach ze zmartwienie.
Nie zgodził się na spotkanie. W kolejnym liście napisał im, że chce całą sytuację dokładnie przemyśleć i porozmawia z nimi w drodze do Hogwartu.
Przez tą całą sytuację odczuwał duży stres. Za dnia, kiedy Tom umilał mu czas spychał obawy na drugi plan. Jednak w nocy wszystko do niego wracało. Długo nie mógł zasnąć i przewracał się z boku na bok. Tak było i tego wieczora.
Kręcił się po całym łóżku, próbując wkraść się w objęcia Morfeusza. Jednak nie szło mu to zbyt dobrze. Westchnął i zawinął się w kołdrę. Wyglądał, jak naleśnik. Duży naleśnik z zielonymi oczami i odstającymi włosami.
Jak tak dalej pójdzie to popadnę w bezsenność- pomyślał. I wtedy przypomniał sobie o osobie, która z pewnością, z chęcią dotrzyma mu towarzystwa. Ja nie śpię, on też.
- Tooom- pomyślał. Dzięki ich połączeniu wiedział, że mężczyzna nie śpi. Siedział nad jakimiś papierami, więc jakaś mała odskocznia mu nie zaszkodzi- tak przynajmniej myślał Harry.
- Czego chcesz, diable mały?- odpowiedział mu po chwili. Starszy miał wielką nadzieję, że zielonooki już śpi. Przez ostatnie kilka dni, młodszy dał mu porządnie w kość i jego postanowienie o droczeniu się z nim, przemieniło się w modlitwy o spokój.
- Tylko sprawdzam, czy nie potrzebujesz towarzystwa.
- Tak, a ja jestem święty- odpowiedź Toma, aż ociekała sarkazmem.
- Nie no, do świętego to ci wieeeele brakuje- droczył się dalej Harry.
- Powtórzę moje pytanie. Czego chcesz?- naprawdę chciał spędzić w spokoju ten wieczór, żeby naładować się na kolejny dzień ze Złotym Chłopcem, który wcale nie był taki niewinny i kruchy, jak to uważali co poniektórzy.
- Czemu nie wierzysz w moje dobre intencje?- dalej zgrywał niewiniątko.
- Nie wiem jakoś tak wyszło..
- No dobra, nie o to mi chodziło- w końcu się poddał- Po prostu nie mogę zasnąć- dodał już ciszej. Jeżeli w myślach można szeptać- załóżmy że można.
- Eh co ja z tobą mam dzieciaku. Poczekaj chwilę muszę to skończyć.
- Oczywiście, nie spiesz się- Tom tylko westchnął na jego wypowiedź i w przyspieszonym tempie zajął się papierami lżącymi na jego biurku.
Harry miał szczerą nadzieję, że Czarny Pan teleportuję się do jego pokoju. Naprawdę potrzebował czyjeś obecności i może jakieś rozmowy. A przez ostatnie kilka dni zdążył się przekonać do Riddle'a. Nie traktował już go, jak wroga. Raczej, jak przyjaciela, któremu można zwierzyć się z problemów. Zaufał mu i miał nadzieję, że była to dobra decyzja, której w przyszłości nie będzie żałował.
- Posuń ten swój kościsty tyłek- usłyszał Harry i po chwili w jego pokoju pojawił się Marvolo.
Miał na sobie tylko spodnie dresowe. Zielonooki zapatrzył się na jego umięśniony tors.
CZYTASZ
I Would
FanfictionTom Marvolo Riddle zmienił się. A raczej, nigdy nie był taki, jak wszyscy myśleli. Harry Potter ma dość kłamstw i ludzi, którzy traktują go jak dziecko. Chce podejmować własne decyzję, w końcu żyć po swojemu. Przez przypadek, zwykły zbieg okoliczno...