Rozdział 9

5.4K 362 190
                                    

***

-Dobrze, że po dwóch miesiącach przerwy dalej pamiętasz moje nazwisko - Draco uśmiechnął się kpiąco. - Już myślałem, że przez tą sławę i luksusy zapomnisz nazwisko swojego... kochanka - dodał zmysłowym tonem. 

-No chyba sobie żarty robicie - w umyśle Harry'ego rozniósł się warkot niezadowolonego Toma. - Przecież wy się nienawidzicie! Jesteście wrogami, a nie... Harry Jamesie Potterze oczekuję wyjaśnień! 

-Oo jesteś zazdrosny? Słodko - w zamian za te słowa otrzymał warkot, a raczej syk. - Później ci wszystko wyjaśnię. Nie rób teraz scen.

-Czarny Pan, NIGDY nie robi scen.

-Oczywiście. 

-Powtarzałem je codziennie przed snem, żeby uniknąć tej niekomfortowej, dla ciebie, sytuacji - odpowiedział Harry tym samym głosem. 

-No mam nadzieję, inaczej mógłbyś zacząć kopać sobie grób - jego wyraz twarzy zmienił się na bardziej przyjazny. - A teraz chodź i przywitaj się ze mną, tak jak należy.

Zielonooki wstał i przekazał węża zszokowanej Hermionie (otrzymał ostrzegające syknięcie od Toma i usłyszał kilka wyzwisk), po czym podszedł do blond nastolatka i przytulił się do jego ciała. 

-Tęskniłem - mruknął w jego szyję Gryfon.

-Wiem. Ja też. 

Kiedy dwójka, niegdyś wrogów, witała się ze sobą w bardzo czuły sposób, reszta towarzystwa próbowała zrozumieć całą tą przedziwną sytuację. 

Pansy Parkinson, Vincent Crabbe, Gregory Goyle, Blaise Zabini i Hermiona Granger przeskakiwali wzrokiem od pary nastolatków do swoich twarzy i wyjścia z powozu, jakby liczyli, że ktoś zaraz wejdzie do środka i wyjaśni to, co właśnie się działo. 

Ich miny były tak samo inteligentne, jak mina myślącego Trola Górskiego. I tu przychodzi chwila na refleksję, mianowicie czy Trole Górskie myślą? Słyszałam plotki, że tak. Co prawda robią to nader rzadko, a mimika ich twarzy jest powalająca. I nieco przerażająca... Ale wróćmy do błoń Hogwartu i powozu, który ruszył w stronę zamku, i pasażerów tego pojazdu. 

-Może mi ktoś wyjaśnić, co się tu właśnie stało?! - rozdarła się, jak stare prześcieradło, Pansy.

-Kobieto ciszej, nikt z nas nie jest głuchy - mruknął Malfoy i przyciągnął na swoje kolana Pottera. To nie tak, że tych dwoje nastolatków łączyło coś więcej niż przyjaźń. Po prostu chcieli jeszcze trochę podręczyć swoich znajomych.

Do porozumienia między nimi doszło przez przypadek. Ostatni rok był trudny dla obu chłopców. Szukali ukojenia w samotności, ciszy i spokoju. I tak, pewnego razu Harry chcąc wejść do Pokoju Życzeń natrafił na Dracona, który z tego samego powodu przybył na siódme piętro.

Oczywiście, pokłócili się. Od słów przeszli do rzucania w siebie klątwami i urokami. A kiedy, po kilku minutach, usłyszeli czyjeś kroki, w obawie przed przyłapaniem ich przez nauczyciela, ukryli się w Pokoju Życzeń.

Tam kontynuowali pojedynek. Trwał on może z godzinę, póki oboje nie padli wyciczęni na podłogę obok siebie.

Żaden się nie odzywał, w ciszy lecząc rany w postaci siniaków i lekkich zadrapań.

Od tamtego pojedynku ich rutyną stały się spotkania w Pokoju. Na początku siedzieli obok siebie, pochłonięci przez myśli.

Po jakimś czasie zaczęli się sobie zwierzać, mając dziwną pewność, że ten drugi nie zdradzi sekretów pierwszego.

I WouldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz