Rozdział 1

9.1K 426 144
                                    

***

Koniec wakacji. Ulica Pokątna tętniła życiem. Jak co roku całe pokolenia czarodziei i czarownic wybrały się na zakupy przyborów szkolnych na zbliżający się rok szkolny. Mimo trwającej wojny, pomiędzy dobrem a złem, ludzie starali się zachować cząstkę normalności. Rodzice z uśmiechami na twarzach kupowali swoim pociechom nowe mundurki szkolne, podręczniki, czy różdżki swym pociechom, które miały rozpocząć swój pierwszy rok nauki w Szkole Magii i Czarodziejstwa Hogwart.

Całe tłumy czarodziei przepychały się przez zatłoczoną ulicę, robiąc niewyobrażalny hałas. Z każdej strony dało się słyszeć rozmowy, śmiechy i odgłosy magicznych stworzeń. W środku tego zamieszania stała grupa czarodziei. Bardzo nietypowa grupa. W jej skład wchodzili: Czterej członkowie rodziny Weasley, mugolaczka, wilkołak i Auror. Na twarzach zebranych widniało zdenerwowanie i strach. Wyglądali, co najmniej dziwnie w tłumie uśmiechniętych i beztroskich ludzi. Co (a raczej kto) był przyczyną ich nieciekawego nastroju? Był to, nie kto inny, jak słynny Harry Potter. A raczej jego brak. Opcje zniknięcia nastolatka były trzy.

Pierwsza. Został porwany przez Wężową Twarz (czyt. Voldemorta) i jego zastęp Gównożerców (czyt. Śmierciożerców) do bardzo mrocznej kryjówki Lorda na tortury oraz pewną śmierć. Ogólnie, mało optymistyczna wersja.

Druga. Zgubił się w tłumie i właśnie zmierza na umówione miejsce, gdzie wszyscy się już zebrali.

Trzecia. Uciekł nie wiadomo gdzie i z kim. Znalezienie Złotego Chłopca graniczyłoby wtedy z cudem, ponieważ jeśli chciał pozostać w samotności, robił wszystko, żeby tak pozostało.

Pierwszą odrzucili już na samym początku, gdyż Lord Wężogęby dawno nie atakował. Zakon Feniksa, Ministerstwo Magii, jak i całe magiczne społeczeństwo stwierdziło, że planował coś wielkiego lub kompletował armię. Jednakże co by to nie było, stracił zainteresowanie Złotym Dziecięciem — przynajmniej na chwilę.

Zebrani mieli wielką nadzieję, że druga opcja była tą prawdziwą i za niedługo znajdą Harry'ego. Tylko istniało jedno "ale". Wszyscy wiedzieli, że szanse na to, aby tak było, były minimalne. Zauważyli, jakie zmiany zaszły w nastolatku w przeciągu ostatnich kilku lat.

Nie był już tym samym uśmiechniętym jedenastolatkiem z zapałem poznającym Magiczną Anglię i jej zwyczaje. Stał się ponury i przygnębiony. Całe dnie bujał w obłokach. Nikt tak naprawdę nie znał przyczyny zmiany Harry'ego. Największe zaszły po śmierci Syriusza Blacka -Jego ojca chrzestnego. Chłopak kompletnie się załamał. Odciął się od swoich przyjaciół, mało jadł, odzywał się tylko zapytany, ale jego odpowiedzi składały się jedynie z monosylab.


Cała sytuacja miała jeden plus. Potter zastąpił stare, zniszczone ubrania jego kuzyna, na zupełnie nowe, które zakupił w mugolskiej części Londynu. Co prawda, większość z nich była czarna i tylko podkreślała zły stan, w jakim znajdował się Harry. Mimo tego dla bliskich nastolatka była to nadzieja na poprawę sytuacji, w jakiej się znajdował. W końcu zadbał o siebie, a to był czymś na miarę cudu, gdyż chłopak nigdy szczególnie nie dbał o swój wygląd.

Wrócimy jednak do grupy panikujących czarodziei...

- Trzeba jak najszybciej odnaleźć Harry'ego. Merlin jeden wie, czy nie jest ranny! - pani Weasley snuła czarne myśli, odkąd dowiedziała się o zniknięciu Złotego Chłopca. - On jest taki delikatny! Tyle go w życiu złego spotkało, a my, zamiast go chronić, zsyłamy na niego niebezpieczeństwa!

- Molly, proszę cię, uspokój się. Wzbudzasz tylko zaciekawienie innych. Twoja panika nie pomoże nam w znalezieniu Harry'ego. - jedyną opanowaną osobą spośród zebranych wydawał się Remus Lupin. Uspokajał wszystkich i powstrzymywał przed podejmowaniem pochopnych decyzji. Jakby nie patrzeć rozumiał Harry'ego. Ostatnio wszyscy wokół niego skakali, chuchając i dmuchając na niego, jak na jajko. To logiczne, że chłopak mógł się zirytować i po kryjomu uciec. Miał pełne (jednak bardzo ciche) poparcie Remusa, który wiedział, iż nastolatek poradzi sobie i nie dając się złapać, ani zaskoczyć.

- Remus ma rację, Molly. Musimy podejść do sytuacji na spokojnie. Wszyscy się o niego boimy, jednak to zdolny chłopak. Poradzi sobie. - Artur objął swoją żonę ramieniem, starając się zapewnić jej minimum komfortu i wsparcia.

- Powiadomię resztę Zakonu. Zorganizujemy spotkanie i ustalimy plan działania. Na razie jednak wróćcie do Kwatery Główne. Rozdzielenie się i poszukiwania bez planu działania nic nam nie dadzą. - po tych słowach Tonks szybko pożegnała się ze wszystkimi i aportowała w celu poinformowaniu pozostałych członków Zakonu o zaistniałej sytucji.

Ron, Hermiona i Ginny stali z boku przysłuchując się dorosłym. Cała trójka miała mieszane uczucia. Już dawno zauważyli zmiany, jakie zaszły w Harrym, ale żadne z nich nie myślało, że jest on zdolny do ucieczki.

- Jak myślicie, gdzie teraz może być Harry? - Hermiona nerwowo rozejrzała się wokoło, w nadziei, że gdzieś w tłumie dostrzeże czarną czuprynę przyjaciela . Naprawdę się o niego martwiła.

- Pewnie gdzieś łazi, za chwilę tu przyjdzie i będzie po sprawie. A teraz może poszlibyśmy coś zjeść? Zgłodniałem przez to całe wyjście... - Ron szybko uzyskał odpowiedź w postaci dwóch uderzeń w tył głowy. - Ała! A to niby za co?!

- Jak możesz?! Harry gdzieś zniknął, nikt nie wie gdzie. Wszyscy się martwią, a ty myślisz o jedzeniu! Czy naprawdę, tylko jedzenie wzbudza w tobie jakiekolwiek uczucia?! - brązowowłosa czarownica, po raz kolejny uderzyła rudego chłopaka w potylice.

- Nie bij mnie! Tak, wiem, że wszystko, co czuję, mieści się w łyżeczce od herbaty! - krwisty rumieniec pokrył jego twarz. - Powtarzasz mi to, odkąd się znamy.

- To, czemu nic z tym nie zrobisz?!

- Uspokójcie się oboje! Potem będzie czas na wasze kłótnie. - Ginny naprawdę lubiła oglądać sprzeczki tej dwójki. Powody były różne, ale miny jej brata zawsze były tak samo komiczne. Jednak w zaistniałej sytuacji wolała zapobiec dalszej wymianie zdań. Mieli teraz ważniejszy problem na głowie.

- Wrócimy jeszcze do tej rozmowy. - obiecała Hermiona i wcale nie brzmiało to, jak groźba.

- Jak zawsze...

- Mówiłeś coś?

- Nie! - Przez chwilę mierzyli się wzrokiem, ale odpuścili sobie dalszą konwersację, ku zadowoleniu najmłodszej dziewczyny.

- A teraz może zastanowimy się, gdzie mógł się udać Harry? - zaproponowała Ginny.

- Harry, którego znam, nigdzie by nie poszedł bez nas. - powiedziała smutnym głosem Hermiona. - Czasami wydaję mi się, że już tak naprawdę nic o nim nie wiem.

- Niestety masz rację Hermiono. - poparła przyjaciółkę piwnooka.

- Czyli co? Teraz czekamy, aż sam się znajdzie, albo Zakon go namierzy? - słowa Rona nikomu z ich trójki nie przypadł do gustu, a dziewczęta posłały chłopakowi mało przyjemne spojrzenia - Och, już dajcie spokój, przecież wiecie, że Harry nie jest zwykłym nastolatkiem. Na pewno sobie poradzi i zadba o własne bezpieczeństwo.

Mimo że każdy z nich wiedział doskonale, że słowa rudzielca były prawdą, to niemoc i bezradność były wręcz nie do zniesienia. W dodatku sytuacji nie poprawiał fakt, że Potter dawno przestał im się zwierzać ze swoich problemów, czy zwykłych przemyśleń, więc w gruncie rzeczy, na chwilę obecną wiedzieli o nim tyle, co każdy uczeń w Hogwarcie czy dorosły czarodziej czytający Proroka codziennego — czyli prawie nic.

- Ginny, Ron, Hermiono, pora wracać. Zabierzemy was do Kwatery Głównej i będziemy na bieżąco informować w sprawie Harry'ego. - Remus zwrócił się do trójki nastolatków, kiedy już skończyli omawiać wstępny plan poszukiwań. Artur nadal obejmował swoją żonę, a ta wyglądała na spokojniejszą, niż kilka minut wcześniej. Oboje uśmiechali się pokrzepiająco do najmłodszych czarodziei, wiedząc, że zamiast jeszcze bardziej ich niepokoić, powinni wspierać. Młodzież przytaknęła niechętnie i wszyscy ruszyli w stronę Dziurawego Kotła, żeby za pomocą Sieci Fiuu, znaleźć się na Grimmauld Palce 12.

Każdy miał nadzieję na szczęśliwe zakończenie tej nieprzyjemnej sytuacji. Nikt jednak nie spodziewał się tego, jakie konsekwencje w przyszłości będzie miała. Konsekwencje, które okazały się być bardziej, niż niespodziewane... 

I WouldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz