Rozdział 8

5.7K 359 104
                                    

***
- Czemu tu jest tak dużo ludzi?!

- Zdziwiłbym się, gdyby nie było tu nikogo. I pragnę ci przypomnieć, że oni tu w tym samym celu, co ty.

- Zwierzęta głosu nie mają.

- Zawsze mogę cię udusić - mruknął Tom.

-A ja mogę dać cię jakiemuś dziecku jako przytulankę. Na pewno się ucieszy nową maskotką.

-Tak, dzieci wręcz uwielbiają węże.

-Udowodnić ci, że tak?

-Nie dzięki, tu mi dobrze.

Harry uśmiechnął się szeroko.

Znajdowali się na peronie dziewięć i trzy czwarte. Nastolatek miał na sobie dużą zieloną bluzę zakładaną przez głowę, czarne rurki i takiego samego koloru trampki. Na jego ramionach spoczywała wyjątkowo wielka anakonda. Wąż owinął się wokół Harry'ego niczym szal.

-Ciężki jesteś, wiesz?

-Przeżyjesz - położył łebek na jego ramieniu i dotknął językiem szyi zielonookiego.

-Tom! Jak słowo daję, oddam cię i jeszcze dopłacę, albo obedrę z łusek.

-Złość piękności szkodzi, skarbie - Harry warknął cicho. Jak ten człowiek (wąż - do koloru, do wyboru) go irytował. I ma z nim wytrzymać przez cały rok szkolny? Po moim trupie - pomyślał.

Tak, pomysłem Toma na spędzenie czasu i chronienie chłopaka w Hogwarcie było przybranie swojej animagicznej postaci, którą była anakonda.

Harry uważał to za całkiem dobry pomysł, do chwili w której ciężkie cielsko, owinęło się w okół niego, znajdując sobie wygodną pozycję. Co jakiś czas - w ramach zabawy - Tom przyduszał go, zaczepiał albo mówił (syczał) w mowie węży. Wszystko razem wzięte, doprowadzało nastolatka do szewskiej pasji. W myślach uśmiercał, bił i torturował Czarnego Pana na milion różnych sposobów, a z każdą kolejną minutą jego lista pomysłów tylko się powiększała. 

-Harry! - ktoś krzyknął i w następnej chwili nastolatek poczuł, jak czyjeś ręce go obejmują, a brązowe loki przysłaniają pole widzenia - Tak bardzo się o ciebie martwiłam! Gdzieś ty był?! Na pewno nic ci nie jest? Nikt nie robił ci krzywdy? A może cię porwali i uciekłeś im? I co to za wąż? Kupiłeś go? Znalazłeś? Ale jesteś pewny, że nie jest niebezpieczny? A jak cię udusi w nocy? - Harry wiele nie myśląc zatkał jej buzię, zatrzymując w ten sposób potok słów. W jego mniemaniu było to jedyne - słuszne i skuteczne - rozwiązanie. 

-Hermiono, proszę cię. Wiem, że długo się nie widzieliśmy i przepraszam cię za to, jednak mogłabyś się powstrzymać. Kocham cię jak siostrę, ale to było przerażające i jeśli chcesz znaleźć męża, nie rób tak więcej - dodał z uśmiechem, po czym przyciągnął dziewczynę do siebie i ponownie objął. 

-Brakowało mi tego. Nawet nie wiesz, jak jest bez ciebie nudno - mruknęła i odsunęła się od chłopaka. - Ale ten komentarz mogłeś sobie darować - udała oburzoną i sprzedała mu kuksańca w żebra. 

-Ktoś musi uświadamiać ci prawdę - wyszczerzył się.

-I to będziesz ty?

-No, a jak. Tylko ja jestem na tyle odważny. I umiem poradzić sobie sam z zadaniami domowymi - mruknął i uśmiechnął (jeśli się dało) jeszcze szerzej. Hermiona zajmowała ważne miejsce w jego życiu, naprawdę był szczęśliwy mogąc spędzić z nią więcej czasu.

I WouldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz