Rozdział 36

2.3K 162 60
                                    

***

Dwójka czarodziei siedziała w jadalni, spożywając śniadanie. A raczej jeden z nich to robił. Drugi jakby nagle stracił apetyt i jedynie obserwował towarzysza.

Tom wpatrywał się z fascynacją i lekkim obrzydzeniem na dziwną mieszankę jedzenia znajdującą się na talerzu nastolatka. Naprawdę nie rozumiał, jak zielonooki mógł to jeść, wyglądając przy tym, jakby spożywał śniadanie w najwybitniejszej  restauracji, w której jest serwowane najlepsze jedzenie. 

W końcu kanapki z szynką, kiszonym ogórkiem i miodem nie były powszechnie znanym i lubianym połączeniem. 

- Dlaczego nie jesz? - spytał młodszy, oblizując usta z miodu.

- Jakoś tak - wzruszył ramionami, jednak dalej obserwował chłopaka. Za wszelką cenę starał się nie patrzeć na swój talerz, na którym znajdowały się kanapki. Miał wrażenie, że jeśli to zrobi, to jego żołądek się zbuntuje i będzie musiał zaliczyć bliskie spotkanie z muszlą toaletową. A mimo wszystko wolał uniknąć tego spotkania. 

- Nie wiesz co tracisz - oblizał lepkie od miodu palce i rozsiadł się wygodniej na krześle, dłonie układając brzuchu, który robił się coraz większy. 

- Chyba jednak wiem - mruknął pod nosem.

- Coś mówiłeś? 

- Nie, nie, musiało ci się coś przesłyszeć - podniósł się ze swojego miejsca i jednym machnięciem różdżki posprzątał po ich śniadaniu, a raczej Harry'ego. On sam zaledwie ugryzł kilka razy kanapkę. 

Potter zmrużył oczy na Riddle'a, ale w żaden sposób nie skomentował jego ostatniej wypowiedzi. Wstał z krzesła i skierował się w stronę szafki, w której znajdowały się słodycze. Otworzył ją i zaczął w niej grzebać. Po kilku sekundach do uszu Toma, który bacznie obserwował kochanka, dotarły jęki niezadowolenia i ciche przekleństwa. 

- Tooom, nie ma czekolady z nadzieniem truskawkowym! - odwrócił się przodem do starszego, założył ręce na klatce piersiowej i zrobił minę obrażonego dziecka. 

Riddle westchnął. Był pewny, że kiedy ostatnim razem posłał skrzata domowego po zakupy kazał mu kupić zapas różnych słodyczy, a przede wszystkim czekolady z nadzieniem truskawkowym, na punkcie której Harry miał ostatnio obsesje. Mimo wszystko wydawał mu się dość niemożliwym, że zielonooki zjadł dziesięć tabliczek czekolady w ciągu pięciu dni. Ale przy tym niesfornym nastolatku wszystko było możliwe, tym bardziej kiedy w grę wchodziła ciąża i hormony.

Czasami miał wrażenie, że gdyby młodszy miał wybierać pomiędzy ulubionym słodkością a nim, bez najmniejszego zawahania wybrałby czekoladę. Cóż był niemal pewny, że tak by się stało. Jednak wolał tego nie sprawdzać i okłamywać samego siebie. 

- Sprawdź jeszcze raz, powinna tam jakaś zostać - poradził mu. Ale szybko tego pożałował widząc złość pojawiającą się na twarzy kochanka. 

Mogłem się nie odzywać i po prostu kazać skrzatowi kupić tą przeklętą czekoladę...

- Sugerujesz, że jestem ślepy? - jego oczy ciskały błyskawice w kierunku Czarnego Pana. 

- Nie - odparł od razu nie chcąc bardziej zezłościć Pottera - Sugeruję, że mogłeś jej nie zauważyć albo przeoczyć. 

- Na jedno wychodzi! - uparł się przy swoim i chcąc podkreślić swoje niezadowolenie, tupnął nogą. 

Jak z dzieckiem... Błagam, żeby maluch nie odziedziczył tego po nim, z dwoma takimi potworkami nie wytrzymam. 

- Kochanie, nie denerwuj się, bo może to zaszkodzić dziecku - spróbował użyć argumentu, który jakiś czas temu podrzucił mu Albert, kiedy przy ostatniej wizycie magomedyka Riddle skarżył się mu na humorki młodszego. 

I WouldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz