Rozdział 22

3.5K 249 69
                                        

***

- Tom, znamy się od lat. Jestem twoim przyjacielem oraz prawą ręką. Jenak dalej nie jestem w stanie pojąć, jak mogłeś zrobić coś tak głupiego i kompletnie nie przemyślanego.

- Zamknij się, Lucjuszu.

Riddle stał przy jednym z dużych okien, obserwując widok za nim.

Posiadłość Czarnego Pana otaczały lasy, które ciągnęły się kilometrami. Pośród gęsto rosnących drzew, można było spotkać wiele magicznych stworzeń. Oprócz zaklęć ochronnych, rzuconych na posiadłość, to właśnie lasy, wraz z mieszkańcami, oddzielały budynek od jakiejkolwiek cywilizacji.

Mężczyźni znajdowali się w przestronnym, bogato zdobionym salonie. Pomieszczenie utrzymane było w jasnych kolorach, jednak dominująca była biel.

Cóż za ironia.

Na podłodze z jasnego drewna leżał, miły w dotyku, biały dywan, na którym znajdowały się dwie beżowe sofy i, tego samego koloru, dwa fotele. Na ścianie wisiał nowoczesny telewizor, a z sufitu zwisał piękny, szklany żyrandol, zasilany przez prąd. Dzięki specjalnym zaklęciom, w dworku działały bez zarzutu wszelkie sprzęty elektroniczne, niekiedy bardzo pomocne i ułatwiające życie. Oprócz telewizora, na ścianach wisiało wiele obrazów, ukazujących krajobrazy i portrety.

Na jednym z foteli, siedział Stary Malfoy. Bacznie obserwował poczynania Czarnego Pana. Sam nie mógł się zdecydować, czy obecność młodej Weasley w jednym z wielu pokoi go bawi, czy może załamuje.

Od kiedy zobaczył Toma, który niesie nieprzytomną rudowłosą dziewczynę, z jego twarzy nie schodził kpiący uśmieszek.

Riddle nienawidził tego, jakże charakterystycznego dla rodu Malfoy'ów wyrazu. Miał ochotę krzyczeć za każdym razem, gdy go widział.

- Tom, możesz mi wyjaśnić, na co czekasz? Zdążyłbyś trzy razy wyczyścić Wiewiórze pamięć, a zamiast tego stoisz i patrzysz w okno, jakby miało ci to w jakiś sposób pomóc - Lucjuszu posłał kpiące spojrzenie w kierunku Czarnego Pana.

- Czekam na Pottera - warknął, nie odwracając wzroku od okna.

Malfoy prychnął z pogardą, ale nie skomentował wypowiedzi swojego Pana. Nie było to potrzebne, gdyż Tom doskonale wiedział co myśli o tym, jak Potter owinął sobie czarnoksiężnika wokół małego palca.

- Postrach wszystkich czarodziejów, najpotężniejszy czarnoksiężnik stulecia, morderca siejący postrach wszędzie, gdzie się pojawi, zakochał się w nastolatku posiadającym dwie szare komórki, które od czasu do czasu się spotkają. Powinienem przemyśleć stronę, po której stoję w tej Wojnie - podsumował Malfoy, nie kryjąc lekkiego rozbawienia.

- Radzę ci zamilknąć, inaczej przekonasz się na własnej skórze o moich sławnych torturach - wysyczał Riddle, rzucając poirytowane spojrzenie Śmierciożercy, który jedynie zrobił niewinną minę.

Zwariuję!

Nagle ogień w kominku, który znajdował się w rogu pomieszczenia, zmienił swój kolor na zielony.

- Kogo niesie? - mruknął do siebie Tom.

- Kochanie wróciłem! - w salonie pojawił się sam Potter, który mimo przywitania, zabijał wzrokiem Króla Węży.

Chwilę później w pomieszczeniu pojawili się Hermiona i Draco. Blondyn widząc ojca, skinął mu głową i mruknął ciche przywitanie.

Jako ostatni z kominka wyszedł Snape, z miną, która mogła zabijać. Nie zaszczycając wzrokiem nikogo w pomieszczeniu, zajął miejsce na jednej z sof. Mamrotał coś do siebie i brzmiało to jak obelgi. Jednak nikt nie chciał sprawdzać słuszności swoich przypuszczeń, po prostu ignorując zachowanie Mistrza Eliksirów i skupiając swoją uwagę na Harry'm i Riddle'u, którzy w ciszy mierzyli się wzrokiem.

I WouldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz