Rozdział 23

3.2K 257 61
                                    

***

- O co chodzi? - spytał zmęczonym głosem Tom.

Znajdowali się w ogromnej bibliotece. Regały sięgały sufitu i były zapełnione różnymi rodzajami książek. Wiele z nich musiało być bardzo rzadkie lub mugolskiego pochodzenia, ponieważ Hermiona nigdy ich nie widziała w Hogwarcie.

Riddle widząc świecące oczy i rozmarzony wyraz twarzy Gryfonki, zrozumiał że popełnił błąd. Miał przeczucie, że po zakończeniu tej wspaniałej wizyty kilka ksiąg z jego zbiorów zniknie i nie odzyska ich dopóki Hermiona wszystkich nie przeczyta.

Westchnął.

- Potem będziesz mogła sobie wybrać niektóre i zabrać ze sobą - odpowiedział na nieme pytanie nastolatki, a widząc jak Hermiona jest w niebo wzięta, tylko delikatnie się uśmiechnął. Cóż, on był taki sam. - A teraz zdradź mi, o czym chciałaś ze mną porozmawiać?

- Bo ja... - w jednej chwili na jej policzkach pojawiły się rumieńce, a wzrok błądził wszędzie tam, gdzie nie było akurat Riddle'a.

- Ty..? - zachęcił ją do dalszego mówienia.

Jak tak dalej pójdzie, nie skończymy tej rozmowy to jutra.

- Czytałam kiedyś na temat ciąży wśród czarodziejów - mruknęła i jeżeli to możliwe, jej policzki zrobiły się jeszcze bardziej czerwone.

- Nie spodziewałem się tego, szczególnie po tobie - Tom był zmieszany, nie rozumiał dlaczego akurat jemu przypadł zaszczyt pocieszania przyszłej nastoletniej mamy. - Draco na pewno weźmie za to odpowiedzialność i cię nie zostawi...

Granger z początku nie miała zielonego pojęcia, o czym mówił Czarny Pan. A kiedy dotarł do niej sens słów, postanowiło szybko przerwać wywód starszego.

- Nie! - krzyknęła zdesperowana i zawstydzona. - Nie, nie o to mi chodziło - dodała o wiele ciszej, spuszczając głowę.

Merlinie broń, nie jestem gotowa na kolejnego narcyza wśród moich najbliższych. W tej chwili w zupełności starcza mi jeden Malfoy!

- Więc, o co? - Riddle już nic nie rozumiał, dodatkowo narastający ból w skroniach stawał się silniejszy i bardziej nieznośny, z każdą mijającą chwilą.

- O...

-_-_-_-_-_-

- Harry!

Usłyszał krzyk pełny ulgi i poczuł jak Ginny uwiesza się na jego szyi. Mógł poczuć jak łzy dziewczyny moczą mu koszulkę.

- Hej Gin, już dobrze, nie płacz - głaskał jej plecy w uspokajającym geście.

- Tak się bałam, kiedy się tu obudziłam - chlipała w ramię zielonookiego, nie odsuwając się od niego nawet na milimetr. Jakby w obawie, że jeśli to uczyni, nastolatek rozpłynie się w powietrzu.

Po raz kolejny tego dnia, Harry przeklinał głupotę Czarnego Pana.

- J-jak się tu z-znalazłeś? - spytała rudowłosa, kiedy trochę się uspokoiła, jednak wciąż stała wtulona w przyjaciela.

- Wiesz, to trochę skomplikowane - odpowiedział wymijająco. - Wszystko ci wyjaśnię, ale nie możesz mi przerywać, w porządku?

Nastolatka kiwnęła głową i odsunęła się od zielonookiego, żeby cofnąć się kilka kroków i usiąść na łóżku. Miejsce obok niej zajął Harry i rozpoczął swoją opowieść od pamiętnego dnia na Pokątnej.

-_-_-_-_-_-

Snape postanowił w tempie natychmiastowym opuścić kryjówkę Czarnego Pana. W szczególności, że został w salonie sam z Draco i wątpił, żeby nastolatek go w jakiś sposób próbował zatrzymać.

I WouldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz