Rozdział 7

6K 375 165
                                    

***
Pokój hotelowy, w którym mieszkał Harry, wyglądał jak... w sumie trudno opisać to jednym słowem.

Wszędzie leżały ubrania, książki i przybory szkolne. Klatka Hedwigi była zakryta koszulą i spodniami nastolatka. Na podłodze nie dało się postawić nogi, a co dopiero przejść. Łóżka i kanapy prawie nie było widać spod sterty ubrań.

A w środku tego bałaganu stał Potter. Opróżnił cały kufer pierwszy raz od sześciu lat i taki był tego efekt. Sam nastolatek był zdziwiony tym, co znalazł w tej skrzyni. Oprócz ubrań i książek, było tam mnóstwo śmieci i połamanych rzeczy.

Znalazł pozostałości po fiolkach, masę pergaminów i połamanych piór. Dodatkowo większość ubrań, która zalegała na dnie kufra, była na niego za mała i zabierała jedynie miejsce.

Chłopak był załamany wyglądem pokoju. Ten kufer jest większy niż mi się wydawało - pomyślał.

Może nie byłoby tak źle, gdyby miał do dyspozycji magię. Jednak Harry zapomniał zapytać Toma o możliwość ściągnięcia Namiaru, czego w tamtej chwili bardzo żałował.

Nie mógł nawet wykorzystać Czarnego Pana, gdyż ten po zobaczenia, do czego się zabiera zielonooki, stwierdził, że zapomniał o zebraniu z Wewnętrznym Kręgiem i koniecznie musi wracać do swojej posiadłości.

Oboje wiedzieli, że to jedno wielkie kłamstwo, ponieważ po pierwsze zebranie już dawno się odbyło i Marvolo wydał rozporządzenie swoim sługą na kolejny miesiąc, planując wszystkie misje z kilku tygodniowym wyprzedzeniem. Po drugie, dalej był zły na nastolatka za ugryzienie.

Przez ostatnie dwa dni chodził i biadolił o tym, jak jad - który przez ugryzienie znalazł się w jego organizmie - zabija go od środka i pozostało mu już nie wiele czasu. W takich momentach Harry patrzył na niego jak na debila. Czasami wydawało mu się, że z ich dwójki, to on jest tym dorosłym i dojrzałym.

Tom przez te kilka dni ich bliższej znajomości, dosadnie pokazał nastolatkowi, że brakowało mu rozrywki. Wygłupiał się i zachowywał jak dziecko. Jednak Harry go rozumiał. Przy nim mógł się wyluzować i odprężyć. Nie był Lordem Voldemort'em, siejącym postrach wśród Magicznego Świata, tylko Tom'em Riddle'em zwykłym czarodziejem.

Harry starał się nie myśleć o tym, że kiedy Tom wychodził z jego pokoju, zmieniał się w bezwzględnego mordercę, który ma na rękach krew niewinnych osób.

Może nie do końca zmieniał się. Po prostu nie był Tom'em, którego znał i któremu ufał.

Nie chciał, żeby starszy dalej zabijał i siał postrach. Nigdy z nim o tym nie rozmawiał, ale postanowił to zmienić, jeszcze przed powrotem do szkoły.

Zaczynało mu zależeć na Riddle'u i sam nie wiedział, czy to dobrze. W końcu Czarny Pan był nieprzewidywalny. Potrafił zaskoczyć, często jednak nie w ten pozytywny sposób.

Z zamyślenia wyrwał go dźwięk towarzyszący teleportacji.

Przy drzwiach jego pokoju stał uśmiechnięty Tom. Harry nie był tym faktem zadowolony. Wiedział, że zaraz zacznie mu dogryzać tak, jak tylko on umie.

- Wiesz, że miałeś posprzątać i spakować się, a nie zrobić większy bałagan? - spytał Tom. Na jego twarzy widniał kpiący uśmieszek.

- Cześć. Ciebie też miło widzieć. Tak, z chęcią przyjmę twoją pomoc - mruknął sarkastycznie młodszy.

Tom na te słowa tylko się roześmiał.

- Okej, zrozumiałem - zbliżył się do Harry'ego. Przybrał poważny wyraz twarzy i powiedział wyniosłym tonem - Witaj, mój książę. Twój rycerz przybył na pomoc!

I WouldOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz