Rozdział 17

46 3 0
                                    

W niedzielę Emma spotkała się z Johnatanem, więc Anna spędziła ten czas w domu. Colin pojechał do dziadków, więc się nie spotkali. Niedziela minęła spokojnie, a nawet nudno.

W poniedziałek po śniadaniu Anna poszła do szkoły. Była podekscytowana. Po pierwsze Colin zerwie z Alice, a po drugie spotaka się z żekomym właścicielem domu.

Na długiej przerwie Anna niezauważona poszła za Colinem. Spotkał się z Alice. Kłócili się. Colin próbował załagodzić sytuację, ale Alice go nie słuchała. Po chwili uderzyła go w twarz i poszła w stronę Anny.

-Ty szmato!-rzuciła się na nią.

-O co ci chodzi?-zapytała zdezorientowana Anna.

-O co mi chodzi? Nie udawaj. Od jak dawna kręcicie ze sobą?

-Nie wiem o czym mówisz-mówiła spokojnie.

-Jesteście popieprzeni-odeszła.

-Nic ci nie jest?-Chłopak otulił ją ramieniem.

-Nie, ale trochę mi jej szkoda.

-Mi też, ale oboje wiemy że tak trzeba było zrobić.

-Tak. Masz rację-powiedziała nieco weselszym głosem.

-Tak się cieszę, że możemy już normalnie rozmawiać, że mogę potrzymać cię za rękę i przytulić-powiedział wesoło.

-Ja też się cieszę-powiedziała i wtuliła się w niego.

Reszta dnia w szkole nie przebiegła spokojnie. Anna i Colin zostali obrzuceni obelgami i narobili sobie wrogów.

-Nie przejmuj się. Przejdzie im, a zresztą to tylko banda szczurów.

Po lekcjach wsiedli do autobusu i pojechali w kierunku wzgórza.

-Boisz się?-zapytał Colin?

-Trochę.

-Będę tuż obok.

-Tak wiem-uśmiechnęła się blado.

Wysiedli z autobusu i poszli na wzgórze. Anna się zatrzymała. Wizja. Dom na wzgórzu, Emily i tajemniczy mężczyzna razem w łóżku. Krzyk. Anna upada.

-Miałam wizję-wydyszała.

-Co zobaczyłaś?

-Dom na wzgórzu, jakiegoś faceta z Emily i słyszałam krzyk.

-Chcesz wrócić?

-Nie. Nie mogę. Dam radę-mówiła szybko.

U podnóża góry się rozstali. Chłopak postanowił obejść je dookoła i czuwać w pobliżu. Anna wspięła się po wysokich kamiennych schodach. Doszła do wielkiego starego domu. Płot był rozwalony, brak ogródka. Tylko samotny dom. Zapukała do drzwi.

W drzwiach stanął wysoki brunet.

-Witaj Anno-zaprosił ją do środka.

Hol był ogromny, ale nieco zaniedbany.

-Usiądź-wskazał krzesło w kuchni.

-Napijesz się czegoś?-jego głos był delikatny i opiekuńczy.

-Nie dziękuję-głos Anny był stanowczy.

-Czym zawdzięczam twoją wizytę?

-Chciałabym się czegoś o panu dowiedzieć.

-Pytaj.

-Jak się pan nazywa?

Roześmiał się.

Ucieczka w umysłWhere stories live. Discover now