Rozdział 40

33 1 0
                                    

Anna wyszła ze szpitala trzy dni później. Pogrzeb Johnatana odbył się dwa tygodnie po wydarzeniach. Emma nie chciała na niego iść, ale Anna poczuła że jest coś winna Johnatanowi, więc zjawiła się na nim. Matka nie rozumiała decyzji córki, ale nie wyraziła sprzeciwu. Na pogrzebie nie było wiele osób. Anna miała nadzieję że Johnatan i Emily są teraz gdzieś razem. Ta myśl dodawała jej otuchy i sprawiała że nie było jej tak bardzo smutno.

Policja dokładnie sprawdziła dokumenty mężczyzny, które okazały się być fałszywe. Sprawdzili również przeszłość wymyśloną przez niego. Żona zeznała że Johnatan ją zgwałcił i pobił. Zatajenie prawdy wyjaśniła strachem i próbą zapomnienia o tamtych wydarzeniach. Przyjechała na pogrzeb, ale nie chciała rozmawiać z Anną. To było dla niej zbyt trudne. Obecna policja skontaktowała się z wydziałem prowadzącym śledztwo 20 lat temu, a tamci zamknęli je z porządanym efektem.

-Powinnaś zostać detektywem-powiedział policjant do Anny.

-E tam-wzruszyła ramionami.

-Rozwiązałaś sprawę, której nikt nie rozwiązał przez 20 lat.

Nie wiedziała co odpowiedzieć, więc tylko się uśmiechnęła.

-Nie zmarnuj swojego talentu. Może kiedyś zostaniesz policjantką-rzucił i odszedł.

Anna usiadł na werandzie.

-Przepraszam że ci nie uwierzyłam-powiedziała Emma.

-Nie przejmuj się. Sama bym nie uwierzyła.

-Ale jesteś moją córką, a ja zamiast uwierzyć tobie to uwierzyłam obcemu facetowi.

-Nie ważne-uśmiechnęła się.

-Już nigdy nie zaufam żadnemu facetowi dopóki dokładnie go nie sprawdzę-powiedziała poważnie.

Dziewczyna się roześmiała.

-Nie żartuję. Nie popełnie drugi raz tego samego błędu, a w zasadzie to trzeciego-mrugnęła porozumiewawczo.

Anna się uśmiechnęła.

-Ja tam myślę że to nie był błąd. Inaczej nie byłoby mnie tutaj.

-Racja- objęła ją ramieniem.

-Jesteś moim skarbem-przytuliła ją mocniej.

-Tylko nie zakop mnie w ziemi-zażartowała.

-Zastanowię się.

Roześmiały się i rozmawiały jeszcze przez jakiś czas.

-Co z nami teraz będzie?-zapytała po chwili.

-Co masz na myśli?

-Co z domem. Nie możemy tu przecież zostać.

-Muszę go oddać właścicielowi-westchnęła.

-Teodor to porządny gość. Myślę że pozwoli nam zostać dopóki czegoś nie znajdziemy-pocieszyła ją Anna.

-Skąd ta pewność?

-Rozmawiałam z nim nieraz. Oczywiście w sprawie aktu własności-powiedziała szybko.

-Jesteś niesamowita. Nawet to za mnie załatwiłaś.

Wyszczerzyła się.

-Muszę pojechać do Colina.

-A ja do Teodora.

-Będę wieczorem-powiedziała Anna i wzięła torbę.

-Tylko uważaj na siebie.

-Wiem.

-Mieszka na wzgórzu-dodała i pobiegła na przystanek.

Niecałą godzinę później była już u Colina.

-I co teraz?-zapytał chłopak.

-Mama pojechała porozmawiać z Teodorem w sprawie domu.

-Będziecie musiały się wyprowadzić?

-Pewnie tak-wzruszyła ramionami.

Westchnął.

-Nie martw się. Napewno nie wyrzuci nas na zbity pysk.

-Oby.

-Dlaczego Johnatan się zabił?-zapytał po chwili.

-Nie wiem. Chyba dręczyły go wyrzuty sumienia.

-To głupie. Dlaczego w ogóle cię porwał?

-Może dlatego że dąrzyłam do odkrycia prawdy i zdemaskowania go.

-Możliwe.

-Trochę mi go żal.

-Dlaczego?-zapytał zdziwiony.

-Miał fatalne dzieciństwo, stracił ukochaną siostrę, rodzice go nie kochali.

-Ale zabił człowieka i chciał zabić ciebie.

-Był chory, a nikt mu nie pomógł tylko wyzwał od czubków i zamknął w psychaiatryku, gdzie traktowano go równie okropnie-broniła go Anna.

-Mógł cię zabić, a ty go bronisz-powiedział ze złością.

-Zostawmy ten temat. Ważne że jestem cała i zdrowa.

-Masz rację-objął ją ramieniem.

-O czym myślisz?-zapytał po chwili.

-Zastanawiałam się nad tym jakie mam szczęście, że mam normalną rodzinę. Przynajmniej teoretycznie.

-Ja też się cieszę. Mimo że nie mam rodziców to jestem szczęśliwy że mieszkam z dziadkami. Myślę że zawsze mogło być gorzej.

-To prawda. Nie doceniałem tego co mam. W piwnicy miałam dużo czasu na przemyślenia i zdałam sobie sprawę z tego że moje życie nie jest takie złe jakie myślałam.

-No widzisz. Śmierć mojego taty, twoja sytuacja dały nam do zrozumienia mnóstwo rzeczy.

-Tak-uśmiechnęła się i wtuliła w tors chłopaka.

Anna nie wyznała nikomu całej prawdy. Nie wspomniała o przenoszeniu się w umysł, ani o osobistych przeżyciach Johnatana. Wolała zatrzymać to dla siebie.

Wieczorem Emma opowiedziała Annie tego czego się dowiedziała od Teodora.

-Czyli po zakończeniu roku musimy się wyprowadzić?

-Tak.

-To i tak zostało jeszcze sporo czasu.

-Tak, ale to będzie kolejna przeprowadzka-westchnęła.

-Damy radę mamo.

-Będę musiała być ostrożna podczas kupowania domu. Nie dam się zrobić w bambuko.

-Chętnie ci w tym pomogę-uśmiechnęła się.

-Chciałam od nowa ułożyć sobie życie i jak to się skończyło?

-Uda ci się mamo. Jestem tego pewna.

-Dobra dość tych smutków. Zamówimy pizze?

-Myślałam że nie lubisz niezdrowego jedzenia.

-Zrobię wyjątek-powiedziała i zadzwoniła do pizzerii.

Po kolacji Anna i Emma obejrzały film.

-Pójdę już spać-powiedziała dziewczyna.

-Jasne. Dobranoc.

-Dobranoc.

Anna usiadła na parapecie i wpatrywała się w płatki śniegu. Cieszyła się że to już koniec, ale z drugiej strony było jej smutno. Czuła pustkę, której nie umiała wyjaśnić. Czuła, że Emily jej nie opuściła.

Ucieczka w umysłWhere stories live. Discover now