Rozdział 14

49 4 0
                                    

Następnego dnia Anna postanowiła jechać do Colina. Oczywiście powiedziała matce, że idą do kina. Z tym nie było problemu, mimo że Emma miała złe zdanie o chłopaku. Wydawała się być czymś zmartwiona, więc nawet nie zwróciła na nią uwagi.

Przed wyjściem dziewczyna spakowała to torby dziennik i wszystkie notatki dotyczące śledztwa na wypadek, gdyba matka znowu przeszukiwała jej pokój. Na wypadek, gdyby czegoś nie ukryła, to włożyła między zawiasy grafit z ołówka, oraz malutką karteczkę między drzwi.

W drodzę do Colina spotkała mężczyznę, który kilkakrotnie nachodził ją i matkę w domu.

-No witam, witam-powiedział podekscytowany.

-Czego pan ode mnie chce?-zapytała zdziwiona, a zarazem przestraszona.

-Czego chcę? Chcę abyś zakończyła śledztwo.

-Nie wiem o czym pan mówi-nabrała pewności.

-Nie kłam. Kłamstwo to jedyna rzecz, której nie znoszę.

-O co panu chodzi?

-O co? O to że dom, że wydarzenia z przeszłości, kryją w sobie tajemnicę.

-Tajemnicę?-zapytała z nutką podekscytowania.

-Widzę, że cię zaciekawiłem-powiedział i uśmiechnął się konspiracyjnie.

-Dlatego tak panu zależy na domu? Żeby odkryć jego tajemnicę?

-Hmm dobrze powiedziane-powiedział po chwili zastanowienia.

-Kim pan jest?

-Dobre pytanie, ale zbyt banalne. Stać cię na więcej-powiedział i się uśmiechnął.

-Dowiem się kim pan jest-powiedziała pewnie i również się uśmiechnęła.

-Mam nadzieję, ale to nie przyniesie niczego dobrego.

-Nie rozumiem.

-To tylko ostrzeżenie. Lepiej nie mieszać się w nieswoje sprawy.

-To dlaczego pan się w nie miesza?-zapytała z lekkim gniewem.

-Jestem dalekim krewnym i po śmierci Battisów ich dom powinien należeć do mnie, a nie przejść na własność miasta, a później na twoją.

-Może Battisowie celowo oddali go na użytek miasta.

-Byli zrozpaczeni po śmierci córki, więc to możliwe.

-Dobrze ich pan znał?-zapytała w celu zdezorientowania mężczyzny.

-Mimo że mieszkałem daleko i żadko ich odwiedzałem, to dobrze ich znałem-powiedział pewnie.

-W takim razie, dlaczego nie pójdzie pan z tym do urzędu miasta?

-Sprytna jesteś. Chcesz sprawdzić czy nie jestem oszustem.

Anna popatrzyła na niego ze zdziwieniem i myślała jak jeszcze może go zmylić.

-Powiem ci dlaczego. Dlatego że urząd miałby problemy. Zamiast od razu przejąć dom po ich śmierci powinni poszukać krewnych, nawet tych najdalszych, ale tego nie zroblili.

-Nie chce pan ich pozwać za niedopilnowanie swoich obowiązków?-zapytała podejrzliwie.

-Takie sprawy toczą się latami, dlatego wolałbym załatwić to osobiście z twoją matką.

-Są powody dla których mama nie chce z panem rozmawiać.

-Nie uważasz, że ten dom to szansa na  rozpoczęcie nowego życia dla was? Ona nie chcę tego stracić.

-Mam pan trochę racji-przyznała niechętnie.

-Cieszę się, że też tak uważasz.

-Co pan zamierza?

-Zamierzam odzyskać dom.

-Jeśli pan coś zrobi mojej mamie, albo mi to...

-Nie obawiaj się. Nie jestem złym człowiekiem.

-Dlaczego mam panu wierzyć?

-Bo wiem o śledztwie i o przeciekach w twojej szkole.

-Jakich...

-Bibliotekarka. Mówi ci to coś?

Nic nie odpowiedziała. Znalazła się w potrzasku. Musiała wymyślić plan, aby nie wpaść.

-Dobrze. Zaufam panu-powiedziała po chwili zastanowienia.

-Świetnie. Ja nie powiem nic, ani ty nic nikomu nie powiesz-podał jej rękę.

Niechętnie ją uścisnęła i przyznała rację.

-Mam jeszcze jedno pytanie.

-Słucham.

-Po co panu kartki z dziennika?

-Nie wiem o czym mówisz-powiedział spokojnym głosem.

-Do widzenia-odpowiedziała również spokojnym głosem i odeszła.

Po godzinie spóźnienia dotarła w końcu do domu Colina.

-Spóźniłaś się-powiedział, gdy weszła do środka.

-Spotkałam tego faceta po drodze.

-Zrobił ci coś?-zapytał z niepokojem.

-Nie, tylko rozmawialiśmy.

-Tak po prostu?-zapytał podejrzliwie.

-Tak.

-O czym?-nie dawał za wygraną.

-Wspominał o domu i wie że prowadzę śledztwo.

-Skąd?

-Nie wiem, ale wie o bibliotekarce.

-Szantażował cię?

-Nie po prostu powiedział że nikomu nic nie powie, jak ja nie powiem o tym że z nim rozmawiałam.

-Rozumiem-powiedział zamyślony.

-Chce żebym zakończyła śledztwo, pod pretekstem mieszania się w nieswoje sprawy.

-Tak po prostu mu uwierzyłaś?-zapytał zirytowany.

-Nie, ale jego argumenty były całkiem sensowne-powiedziała zdenerwowana.

-To nie znaczy że mówi prawdę.

-Wiem.Gdy zapytałam go o kartki to powiedział, że nic nie wie.

-Czyli to nie jego widziałem?

-Z SMS'ów wynikałoby, że to on, ale nie mamy pewności.

-Może jest ktoś jeszcze powiązany z Battisami?

-Nie wykluczone, ale to i tak podejrzane. Skąd niby wie o śledztwie?

-Może nas gdzieś usłyszał.

-Może-powiedziała zrezygnowana.

-Nie możemy odpuścić. Musimy od teraz działać ostrożniej.

-Tak, ale skoro wie o bibliotekarce, to może mieć szpiega w szkole.

-Dlatego nie będziemy tam chodzili.

-Porozmawiam z matką.

-Może ona wie coś więcej?

-Rozmawiała z nim więcej niż ja, więc może wie coś istotnego-powiedziała weselszym głosem.

-Bądź ostrożna. Nie może się niczego domyślić-powiedział trochę niepewnie.

-Zaufaj mi. Wiem co robię-powiedziała i uśmiechnęła się.

Wróciła do domu o zmroku. Udawała zmęczenie, by nie rozmawiać z matką o rzekomym kinie. Zatrzymała się przed pokojem i zobaczyła brak karteczki między drzwiami, oraz złamany grafit. To oznaczało tylko jedno. Ktoś był w jej pokoju.

Ucieczka w umysłWhere stories live. Discover now