Rozdział - 3

6.1K 244 38
                                    

#3

Następny dzień zapowiada się beznadziejnie, znowu ten głupi szpital, a po nieprzespanej nocy czuję się jeszcze gorzej niż zazwyczaj. Ten cały Philip krzątał się po domu cały czas, zresztą, może miałam omamy. Ojciec zawsze tak robił, zawsze po pijanemu dużo jadł albo kładł się i był nieprzytomny. Przynajmniej nie robił nikomu krzywdy, jeszcze tego by brakowało. Ubrałam się w wychodne ciuchy, czyli białą koszulkę ze słabym nadrukiem, który kupiłam ze względu na to, że mi się spodobał, a wcale do mnie nie pasuję oraz zwykłe spodnie, a raczej można powiedzieć dresy. Nie jadłam śniadania jak co miesiąc. Ubrałam buty i wyszłam. Jestem pełnoletnia, więc mogę załatwić to szybko. Dotarłam na przystanek i wyczekiwałam na mój środek transportu w towarzystwie muzyki, jakby inaczej. Kiedy wsiadłam do autobusu jak na złość jedyne miejsce było obok jakiejś staruszki. Zawsze jak tylko mogę siedzę sama i tylko i wyłącznie to mi odpowiada. Stanęłam i oparłam się o rurę. Na trzecim przystanku wyszłam i ujrzałam ten cudowny budynek. No okej ładna architektura, ogród, ale środek zapchany mnóstwem osób o różnych chorobach. Leżałam kiedyś tu ponad dwa tygodnie i nie wspominam tego dobrze. W recepcji jak zazwyczaj siedzi gburowata pani, która na wszystkich jest zła, nawet jeśli cię nie zna.

- Dzień dobry, ja do doktora Vermeera. - powiedziałam z uśmiechem, aby chociaż trochę udać dobrze nastawioną do życia osóbkę.

- Tak, proszę. - powiedziała ostro i podała mi moją teczkę. Nie jest taka gruba, ale do cienkich nie należy. Zawsze w poczekalni przeglądam te notatki doktora, ale za nic nie umiem tego odczytać, dlatego czytam jedną co wizytę. Wyciągnęłam również wyniki krwi, które zrobiłam około cztery dni temu i czekam stukając palcami o podłogę. Nagle z gabinetu wyszedł lekarz, popatrzył się na mnie i zawołał nieznane mi nazwisko.

Czekam już tyle, a cały czas do gabinetu wchodzą jacyś ludzie. No przecież nie tylko ty tu jesteś. Nagle obok mnie usiadł mężczyzna w podobnym do mnie wieku. Momentalnie dłoń zaczęła mi się trząść. Nie popatrzę się na niego, ale czuję jak on spogląda na mnie.

- Julia wejdź. - uratował mnie. Wstałam z białego krzesła i weszłam do gabinetu lekarza. - Siadaj, proszę. - wskazał ręką krzesełko naprzeciwko niego.

- Proszę, tu są moje wyniki. - podałam mu je i skinęłam głową, aby nie widzieć jego reakcji. Wiem, że się pogorszyły, ale to nie moja wina.

- Julia. - powiedział groźnie. On niestety może, ponieważ to dobry znajomy rodziny i jak to mama powiedziała ,, ma się ze mną nie pieprzyć,, oczywiście bez skojarzeń poproszę. Ej no ludzie on ma z 45 lat, a ja 19.. bez przesady. - Co to ma być?!

- No.. wyniki. - odpowiedziałam cicho.

- Ślepy nie jestem. Ściągaj bluzę i buty. - powiedział, a ja wiedziałam do czego to zmierza. Każe mi wejść na tą głupią wagę. - Ważysz mniej niż ostatnio, jak dalej tak będzie to za pół roku przyjdę to ja do ciebie .. na cmentarz. - powiedział już czule. - Julia musisz zacząć jeść, robisz z siebie anorektyczkę. Rozumiem chorobę i lęk oraz no wiesz. Ale pomyśl o sobie, wyjeżdżasz i prawdopodobnie będziemy się spotykać mniej regularnie, a z tego co zauważyłem nie wróży to nic dobrego. Ostatnio nie powiedziałem nic twojej matce, ale to już koniec.

- Nie, proszę. - zrobiłam niewinną minę. - Obiecuję poprawię się, ale przeprowadziliśmy się, to na pewno dlatego.

- Rozumiem, wszystko rozumiem, ale wyniki krwi też wyszły negatywnie. Chcesz znowu leżeć odwodniona na oddziale i jeść to paskudne jedzenie?

- Nie. - odpowiedziałam szybko.

- No właśnie, weź się ogarnij. - ten jego slang... - Trzymaj. - podał mi do ręki receptę. - Masz to codziennie brać i jeść cztery razy więcej.

Two faces   - Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz