Rozdział - 41

2.2K 110 10
                                    

#41

Nie pozwolili mi się z nim zobaczyć Pojechaliśmy na komisariat, ale zabronili mi wejść. W domu Philip owinął mi pięść. Nie spałam całą noc, jedyne, co zrobiłam to wzięłam zimny prysznic.

Jest ranek, powinnam być na uczelni, ale przecież nie mogę.

- Jedź, ja też pojadę. Nic nie zrobisz, a poprzez siedzenie w domu zaszkodzisz sobie. – mówi Philip.

Dlatego zebrałam się i pojechałam w tragicznym stanie na uczelnie. Przy wejściu jak na złość spotkałam babcię Willa i Harrego...

- O, witaj Julio.- zwróciła się do mnie, a ja jej odpowiedziałam na powitanie – Pewnie jest ci ciężko, jak Harry wyjechał na tą wymianę tak z dnia na dzień. To dla niego wielka szansa. – stanęłam nagle. Nic nie wiedziałam.

- Musi pani cos wiedzieć. Musi mi pani też pomóc. Będą na mnie źli, ale w pani ostatnia szansa. Po pierwsze, nie jestem z Harrym, a po drugie Will jest w więzieniu. – złapała się za serce.

- Jak to? Will?

- Przepraszam to moja wina, pobił się w klubie i ..- zaczęły mi lecieć łzy. Nie spodziewałam się, ale podeszła do mnie i przytuliła mnie.

- Zadzwonię po rodzinnego adwokata. – szepnęła i kazała mi iść na wykład. Będą na mnie cholernie źli..

Nie skupiłam się na żadnych zajęciach, dlatego stwierdziłam, że nie idę na nie. Jedyne, co zrobiłam to zaniosłam CV do sklepu. Muszę mieć jakąś pracę. Potem wróciłam do domu.

Jest już siedemnasta. Siedzę z Philipem w salonie i czekam na jakieś wieści. Tak jak się spodziewałam był zły, ale bez pomocy babci bliźniaków nie poradziłabym sobie. Nagle zadzwonił mój telefon.

- Witaj Julia. Will wyszedł. Jest u mnie w domu. Podam ci adres. – skoczyłam i zaczęłam ubierać buty. Philip zabrał kluczyki i pojechaliśmy pod wskazany adres. Tym razem nie obserwowałam domu tylko od razu weszłam do środka. To niekulturalne, ale nawet nie zapukałam.

- Will...- przytuliłam go.

- Dzień dobry, przepraszam. – usłyszałam głos Philipa i widziałam jak kobieta macha dłonią.

- Tak bardzo cię przepraszam.. –płaczę. Oderwał się ode mnie i zaczął iść na ogród, a ja za nim.

- To ja przepraszam – szepnął na werandzie – i dziękuję. Trochę wtopa, że ratuje mnie babcia, ale dobrze, że rodzice nie wiedzą. – pocałowałam go.

- Nic ci nie jest? – zapytałam, oglądając każdy skrawek jego ciała.

- Serio? – roześmiał się – Pobiłem tego gościa, a ty się pytasz, czy ze mną w porządku? – kiwnęłam głową – Nie wiem jak adwokat to załatwił, ale nie wniósł na mnie oskarżenia. Przemyślałem coś w więzieniu i źle postąpiłem. To było dawno, ja tez święty nie byłem. Proszę nigdy więcej żadnych tajemnic. – rzekł, a ja znowu go pocałowałam. - Co z twoją dłonią? - zapytał z przerażeniem w oczach. Machnęłam nią i zaczęłam:

- Mój ojciec dużo pił, awanturował się. Pewnego dni przyszła policja i powiedziała, że nie żyję – lecą mi łzy – Załamałam się, chciałam sama nie wiem, co. Po prostu nie chciałam być słaba. Stwierdziłam, że jak nie będę sobą to będzie mi lepiej. Dlatego to wszystko. Dużo piłam, robiłam rzeczy, o których nawet byś nie pomyślał.

- To prawda. – złapał moją dłoń i uśmiechnął się. 

- Potem schudłam, jestem do tej pory chora. Musze przytyć, jeść zdrowo i zażywać te tabletki. W rodzinnym mieście chodzę do lekarza.

Two faces   - Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz