#57
Rodzice pojechali w środę rano, akurat przed moimi zajęciami. Mam sporo, naprawdę sporo zaległości jeśli chodzi o naukę, co mnie nie uszczęśliwia. Wieczorami nie mam nawet czasu na rozmowę z Willem, ponieważ oboje mamy dużo spraw na głowie, w dodatku dzisiaj, czyli w piątek jedzie on odwiedzić swojego brata do tego ośrodka. Nie wiem, dlaczego zdecydował się na taką podróż, ale cieszę się, że chce zjednoczyć się z bratem. Mnie i tak by nie wpuścili do pomieszczenia, ponieważ jest tam na odwyku, trochę z mojego powodu no i nie należę do rodziny. Tak więc dzisiejszy wieczór spędzę na randce z podręcznikami. Za niedługo kolokwium, którego już się boję, a potem przerwa. Chwilowa, bo jadę do mamy. Później Wielkanoc, ostatnia wizyta lekarska, albo jedna z ostatnich. Wątpię, aby było coś ze mną źle, jem wszystko, zażywam leki, nie popadam w depresję. Podsumowując, nie jest źle, mogło być gorzej, lepiej. Zależy z jakiego punktu widzenia wszystko obserwujesz.
Teraz jednak zarzucam na siebie skórzaną, czarną kurtkę na ciemno pomarańczowy półgolf i wychodzę z domu. Idę na autobus, bo nic innego nie pozostaje mi do wyboru. Tutaj niestety mam autobus troszeczkę wcześniej i Julia śpioch musi wcześniej wstawać. Tym razem nie pocieszam się faktem, że piątek, bo czeka mnie nauka.
Jestem na uczelni. Witam się z Dianą, która stoi przy palarni. Dziwne, ale spoko. Wchodzę do środka sali i zajmuje moje typowe miejsce, po paru minutach sala się zapełnia i zaczyna się wykład. Dziś akurat mówiliśmy o relacjach między dzieckiem a rodzicem. Zainteresował mnie ten temat, a szczególnie agresja u dziecka spowodowana myślą, że nie jest on doceniany. Kiedy profesor był w połowie slajdów czas się skończył i musiałam spakować swoje rzeczy oraz wyjść na następne lekcje. Tak przeleciał mi cały dzień. Ciekawie i nudno. Logiczne prawda?
Wychodzę z uczelni i kogo widzę?
- Cześć ! - rzuca się na moją szyję – Kochasz mnie, wiem. - uśmiecha się i bierze z mojej ręki podręcznik.
- Co ty kombinujesz? - mówię do niej bez wyraźnego zadowolenia. Ostatnio Maya wpada na super pomysły. Szkoda, że super tylko dla niej. Wiem, że nasz kontakt się ograniczył, ale to nic nie zmienia według mnie. Zaś ona ciągle nawija, że jak przestaniemy razem chodzić na zakupy, spotykać się w realu to po naszej wieloletniej przyjaźni nici.
- Ja? Nic... - po jej minie właśnie widzę, że nic... - No dobra! Musisz mi pomóc. Siostra Ian'a ma urodziny, a że ja jestem idealna, to muszę mieć też taką sukienkę. - zaczynam się śmiać – Co chcesz no...
- Nic, nic. Ale ty i ideał, to coś ci nie wyszło. - morduje mnie wzrokiem – Ty jesteś lepsza od ideału, ale moja nauka czeka, więc na pewno sobie poradzisz.
- Właśnie, że nie. Ciągle mnie zbywasz. Nawet upiłaś się beze mnie. Tylko z tym Philipkiem ciągle chodzisz. Mnie już nie lubisz czy co. Chcę coś zrobić, to się uczysz, chcę wyjść, to ty piszesz, że Philip jest u was. Nie masz już na mnie czasu Julia. Odkąd wróciliście z tych Włoch ani razu nie byłyśmy nawet na kawie.
- Przestań Maya. Kawa nie ucieknie, piszemy ze sobą, przecież wiesz, że muszę nadrobić materiał i miałam małe kłopoty. Potem przyjechali rodzice, teraz Will pojechał...- nie dała mi powiedzieć.
- Nie ma Willa!? - skoczyła w miejscu – Przychodzę do ciebie na noc, wpraszam się i koniec. Jest piątek, przyniosę wino jakie tylko chcesz. Nie pamiętam kiedy ostatnio my piłyśmy razem. Takie przypały są wtedy. Tak więc teraz skoro idziesz się uczyć to idź, ja jadę się spakować.
- A ta sukienka? - pytam. Nie wierzę w nią, ale skoro już tak chce przyjść to zgadzam się. W sumie nie mam innego wyjścia.
- Wezmę coś z szafy. Podwieźć cię do domu?
CZYTASZ
Two faces - Zakończone
Teen FictionMiłość nas połączyła. Uczucie, które nie ma definicji, uczucie, które jest najlepszym uczuciem pod słońcem. Powoduje uśmiech na twarzy człowieka. Bo w miłości nie liczy się wygląd. W miłości nie liczy się wiek, czy kolor skóry. Liczą się tylko i wył...