#9
Niby dzień jak co dzień, ale nie. Dość, że mam dziś egzamin to jeszcze dowiedziałam się, że wykładowcy nie będzie do końca roku i mamy łączone zajęcia z Willem. Skacze z radości kurczaczki. Wstałam lewą nogą, bo musiał do mnie zawitać czerwony Mercedes, akurat dziś... Wykonałam codzienny makijaż, ubrałam się i wyszłam jak zwykle. Wczoraj cały dzień gadałam z dziewczynami, które swoją drogą były na wielkim kacu. Opowiadałam im o lepszych kontakcie z Philipem i o bliźniakach. Swoją drogą to dziwne, że jeden drugiego tak traktuje, a mieszkają razem i jednak sobie pomagają. Miłość rodzeństwa to jednak wielka rzecz, szkoda, że my nie umiemy tego zrozumieć.
- Przepraszam dziecko, czy znasz tego młodzieńca? - zapytała mnie starsza pani powodując zablokowanie konwersacji z Maya. Broń Boże, żeby ktoś zobaczył, co ona tam wypisuje.
Wskazała mi palcem Harrego patrzącego się na mnie z wielkim bananem na twarzy.
- Yyy, nie znam. - powiedziałam żartobliwie. W tym samym czasie Harry podszedł do mnie i podziękował staruszce za pomoc, tylko co to miało być. On nie mógł sam się przywitać? Dziwne...
- Ale ładnie wyglądasz. - pochwalił mój strój składający się z sukienki identycznej jak w piątek, ale w szarym kolorze. Była przecena, to trzeba było korzystać.
- Dziękuję, co ty tutaj robisz?
- Zepsuł mi się samochód, dlatego jestem skazany na autobus, bo Will, na niego po prostu nie ma co liczyć. - odpowiedział, niby go słucham, ale ciągle w głowie dręczy mnie myśl, po co on wysłał tą panią.. - Słuchasz mnie, halo? - pomagał mi ręką przed oczami.
- Zamyśliłam się, przepraszam. - w tym czasie podjechał mój autobus i skazana byłam pożegnać się z Harrym.
Trochę się stresuję, a jak nie zdam? Tyle się uczyłam, dam radę. Cały czas powtarzam sobie w myślach te słowa, ale to chyba jeszcze gorzej na mnie wpływa. Nie znam tu nikogo i to jest najgorsze, może jakby mnie ktoś zagadał to nie myślałabym w kółko o tym egzaminie. Pani wyszła i zaczęła wołać poszczególne osoby, dobra Julia uda się.
- Widzę, że zadowolona. - szłam z wielkim uśmiechem przez korytarz, kiedy zaczepił mnie Will.
- Tak. - odparłam skromnie.
- Nie usłyszysz tego więcej, więc słuchaj. - skupiłam się - Przepraszam za piątek, byłem zły, bo wiem, co on odwala i byłaś tam ty, zresztą zepsuł mi super noc, prawdopodobnie super noc, sama wiesz... - n-ie ma to jak szczegółowe przeprosiny.
- Nic się nie stało. Zapomniałam już. Teraz to ja przepraszam, ale na dziś już kończę, autobus mam za parę minut.
- Odwiozę cię. - zaproponował.
- Myślę, że to nie jest dobry pomysł. - powiedziałam i zaczęłam biec na najbliższy przystanek. Czekając strasznie burczało mi w brzuchu, mam ochotę na pizzę, ale nie mogę, będę gruba. Jednak nie, skuszę się.
Będąc w domu zadzwoniłam do pierwszej znalezionej pizzerii w internecie i zamówiłam obiad do domu. Po godzinie zajadam się ulubionym daniem. Pizza z pieczarkami, szynką, salami, serem i kukurydzą jest najlepszym co na świecie istnieje, nie wliczając w to lodów, bo one są niezastąpione. Doktor Vermer byłby dumny.
- Pizza? Dzięki. - Philip wszedł do domu i zabrał mi jeden kawałek siadając obok mnie na podłodze w salonie.
- Nie twoja. - zaczęłam się z nim droczyć. Wiem, że to totalny cham, ale nasz kontakt się polepsza.
- Mam wypluć? - nachylił się, aby zwrócić jedzenie do pudełka.
- Nie! Jedz, w końcu to i twoje pieniądze. - zaczęłam się śmiać.
CZYTASZ
Two faces - Zakończone
Teen FictionMiłość nas połączyła. Uczucie, które nie ma definicji, uczucie, które jest najlepszym uczuciem pod słońcem. Powoduje uśmiech na twarzy człowieka. Bo w miłości nie liczy się wygląd. W miłości nie liczy się wiek, czy kolor skóry. Liczą się tylko i wył...