Rozdział - 60

1.7K 89 17
                                    

Nie te święta, ale mam nadzieję, że się spodoba. 

#60

Wstałam, a razem ze mną obudził się Will. Po cichu ubraliśmy się i wyszyliśmy z domu. W szpitalu byliśmy pół godziny później. O dziwo nie było wrednej pani przy recepcji. Usiadłam zestresowana na krzesełku z badaniami krwi, które miałam zrobić przed wizytą.

- Wszystko będzie dobrze.

- Wiem, ale zawsze się stresuję. Zaraz moja kolej, zaczekaj tu na mnie. - odzywam się.

- Będę pilnował twojej torebki z różańcem. - chce mnie rozśmieszyć.

- No ja mam nadzieję, on jest bardzo cenny. Zawsze mi przypomina, że seks tylko po ślubie. - dyskutujemy sarkastycznie.

- Wiem, wiem. Ja od urodzenia trzymam się tej zasady. - dopowiedział.

- Julia White, chodź. - doktor Vermeer mnie zawołał.

WILL.POV.

Czekam tu i czekam, stresuję się. Widzę, że przeszła dużą zmianę i nie powinna mieć problemów, ale co jeśli nie chce mnie martwić i mi o czymś nie mówi? Siedzę w poczekalni przy jakiejś starszej pani, która odkąd Julia weszła do gabinetu ciągle się na mnie gapi. Czuję się niezręcznie, bardzo. Próbuję ją olewać, ale ona centralnie wgapia się w moją twarz.

- Przepraszam, mam coś na twarzy? - pytam się jej, a ta zaczyna się uśmiechać. Jej oczy unoszą się, a ona zaczyna się czerwienić.

- No wiedziałam, że pierwszy się odezwiesz. - rzekła, a ja już nie wiem o co chodzi.

- Co? Po co miałbym się odezwać?

- Jesteś bardzo przystojny i młody. Dawniej każdy w poczekalni się do siebie odzywał, śmiał, żartował, czerpał pomoc i obgadywał sąsiadów. – zaśmiała się – Teraz to tylko siedzę i nic nie robię. Nudzę się, ale dalej uważam, że to mężczyzna powinien pierwszy zacząć temat. Ty to właśnie zrobiłeś. Jesteś tu z żoną? - jestem w szoku, ale mogę z nią pogadać, przynajmniej nie będę panikować.

- Z przyszłą żoną, co prawda dopiero się zaręczyliśmy, ale wiem, że to na zawsze. - odpowiadam z uśmiechem. Tak, ja William Wood, który zawsze uważał, że nie potrzebny mu ślub, bo laski lgną na kasę, a on takiej laski nie potrzebuje zakochał się bez kontroli.

- Mnie nauczyła historia Romea i Juli, że jeśli się zakochasz, to możesz się od razu zabić, więc żyję sobie sama z moim kotem i synem. Co prawda miałam męża, ale żyliśmy oboje własnymi życiami. Teraz to on gdzieś w Kanadzie jest. - wzdycha.

- Przykro mi, ma jeszcze pani czas, może spotka pani miłość swojego życia. - mówię.

- Oj synku. Ja? Nie, ja już za stara jestem. Nie wierzę w także w miłość, zawsze na szczęśliwej drodze pojawiają się jakieś przeszkody, aż za którymś razem będą nie do pokonania. - aha? W tym czasie z gabinetu wyszła z dziwną miną Julia. Wstałem powiedziałem ,, do widzenia,, i wyszliśmy.

- Opowiadaj. - siedzimy w aucie, zachęcam ją do rozmowy.

- Wszystko w porządku, co prawda mam więcej leków, ale to nic nie znaczy. Waga jest w porządku, badania również. Mogę spokojnie siedzieć i jeść przy stole. - cieszę cię, pocałowałem jej dłoń.

JULIA.POV.

Dojechaliśmy do domu, domownicy wraz z Philipem po święceniu koszyczka zaczęli robić śnidanio -obiad. Mama gdy weszliśmy do domu przyprawiała kaczkę, Philip obierał ogórki, a Adam robił mizerię.

Two faces   - Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz