Rozdział - 64

1.5K 84 10
                                    

#64

- Ale ty nic nie rozumiesz. Po co to jadłam? Po co ten kabarecik? Will pojechał i nie masz co z życiem robić? - jestem zła, przychodzi i rozkazuje mi. Nie ma swojego życia? Nie mam ochoty z nim rozmawiać, nie ma o czym.

- Właśnie mam. Co ci do cholery jest? Powiesz mi, czy chcesz czy nie. Mogę tu nawet siedzieć do jutra. Nie łagodnie to wymyślę coś innego.

- Po co się mną interesujesz? Masz za nudne życie?!

- Mam! Kurwa, nie rozumiesz, że ludzie się o ciebie martwią? Że martwię się o ciebie, bo jesteś moją siostrą?

- Teraz to się martwisz, a kiedyś ...- przerwał mi.

- Odwracasz kota ogonem. Byłem kiedyś głupi, fakt. Traktowałem cię jak śmiecia. Masz zupełną rację. Ale czy nie uratowałem cię też, czy nie zmieniłem się? Mam ci przypomnieć, co ty wyprawiałaś?

- Nie masz prawa! - nie chcę z nim dłużej rozmawiać.

- Ty wyobraź sobie też! Jesteśmy tu i teraz. Liczy się ta chwila. Ty masz miłość, ja żyję szczęśliwie. Teraz mów. - nakazuje.

- Nie. - odpowiadam.

- Poczekam. - zapadła cisza.

Minęła godzina. Godzina bezczynnego siedzenia na podłodze z tym idiotą. Chcę płakać, bo wiem, że nie odpuści, a ja nie chcę nic mówić. Jest mi niedobrze, patrzę na pudełko po pizzy i chcę iść do łazienki, pozbyć się tego z mojego organizmu. Przecież nie mam już nic do stracenia, wszystko przepadło. Nic już nie osiągnę, nic nie zdołam zrobić, by cokolwiek naprawić, czy nawet spowodować, że mój los się odmieni. Zawiodłam ludzi dookoła, którzy myślą, że będę za niedługo mężatką z dziećmi. Wiecie co? Matka Willa miała rację, od początku miała rację. Po co ja się wplątałam w tą rodzinę? Odkąd jestem z Willem albo byłam z Harrym rodzina Wodd miała same problemy. Może beze mnie było by im lepiej? Może nie jestem już nikomu potrzebna? Jestem potrzebna. Mój młodszy braciszek mnie potrzebuje, dla niego będę się starać.

- Długo jeszcze? Mogę sprowadzić posiłki. - jest na wyczerpaniu, ale nie podda się.

- Idę do łazienki. - powiedziałam i wstałam lecz on zrobił to samo i zaczął mnie naśladować – Chyba żartujesz? - stanęłam pod drzwiami do pomieszczenia, ponieważ zaczął wchodzić razem ze mną.

- Widziałem cię nago, nie raz, nawet półnago i jesteś moją siostrą więc....

- Pedofilu. - zamknęłam z impetem drzwi i od razu przekręciłam blokadę. Oparłam się o umywalkę i wpatruję się w swoje odbicie. Moja twarz jest blada, jest mi niedobrze, ale nie zrobię tego, nie teraz, nie. Jestem silna, nie jestem, dobra, ale nie pozwolę sobie tego po raz kolejny robić. Opłukuję twarz zimną wodą i myję zęby, aby wyrzucić wszystkie pozostałości po posiłku, które jakimś cudem zostały w mojej szczęce. Wytarłam twarz ręcznikiem i wyszłam. O dziwo Philipa nie ma, dlatego korzystam z okazji i idę do pokoju. Od razu zamykam się od środka i kładę się na łóżku. Tylko śpiąc nie będę myśleć. Jeśli usnę.

Dziś miałam iść zrobić badania krwi, ale po co skoro to nic nie zmieni. Będę się obwiniać jeszcze bardziej i mój stan będzie bardzo zły. Nie muszę być jasnowidzem aby to przewidywać. Kiedy wstałam od razu poszłam pod prysznic, nikogo nie było w domu. Dziś czuję się lepiej, ale tak samo źle. Nie mam na nic siły, najchętniej leżałabym w łóżku i czytała porządną książkę lub uczyła się. Zażyłam leki, wypiłam dwie szklanki wody i zrobiłam to co postanowiłam. Długo nie wcielałam się w postać tytułowej bohaterki, ponieważ mój telefon zaczął natarczywie dzwonić.

- Cześć słonko, - Will dzwoni – wczoraj nie dzwoniłem, bo Philip napisał, że śpisz. Ja jakoś dziwnie się czuję, jest w domu tak pusto. Ty jak się czujesz? - zapytał. W tle słyszę odgłos radia, więc pewnie jest w drodze na uczelnie.

- Właśnie czytałam. Szczerze mówiąc nudzę się, nikogo nie ma w domu, pranie wstawiłam, zjadłam coś. – kłamstwo – Philipa nie ma, pewnie jest na siłowni, Adam w pracy. Mogłabym pójść do mamy, ale ona to chyba ma już dość. Niech odpocznie sobie chociaż do powrotu jej męża.

- Rozumiem. O widzę tą twoją przyjaciółkę. - powiedział, czyli dotarł do szkoły.

- Pozdrów ją, ale nie mów dlaczego mnie nie ma, bo wszyscy będą widzieć. - zaśmiałam się. Jego głos odpręża mnie, przynajmniej nie mam wyrzutów sumienia. Je mam tylko gdy go widzę, bo wyobrażam sobie jak go zawiodłam.

- Kotek, muszę kończyć, bo babcia idzie do mnie. - bąknął.

- Witaj Will, rozmawiasz z narzeczoną? Pozdrów i pogratuluj jej. - usłyszałam znajomy dla mnie głos.

- Dziękuję i wzajemnie. - odpowiedziałam.

- Pa, kocham cię. - odpowiedziałam tak samo i wróciłam do lektury.

Nie wiem ile czasu minęło, ale książka naprawdę mnie wciągnęła, czytałam ją już kiedyś, ale miło wrócić wspomnieniami do lat licealnych. Ten ciągły bieg i nauka, do czasu. Potem imprezy i udawanie osoby, którą nie byłam, nawiązanie znajomości z osobami, które teraz by mnie mogli zamordować. Tylko Maya, którą opuściłam mnie nie zostawiła. Nagle usłyszałam otwieranie drzwi. Głośno jest na korytarzu i już wiem, że to Philip, bo rozmawia przez telefon.

- Dobra, dzięki. Nara. - wszedł do mojego pokoju i rzucił mi worek z plastikowym opakowaniem. Następne jedzenie, serio...

- Po co mi to? - obstawiam, że za chwilę znowu się posprzeczamy. Nie mam ochoty jeść, nie chcę. Wiem, że to niezdrowe, ale nie będę wpychać czegoś na siłę i potem cierpieć z powodu chęci wymiotowania.

- Co jadłaś dziś? - hmmm

- Śniadanie. - odpowiedziałam.

- Nie ośmieszaj się, nigdy go nie jesz. Za długo cię znam. Sobie też kupiłem, zjemy razem. Chyba, że wolisz sama coś ugotować? - roześmiał się i na chwilę wyszedł.

Zjadłam, milczeliśmy cały czas. Chciałabym mu powiedzieć, wyżalić się komuś. Dziś już bardziej logicznie myślę, ale nie potrafię, mam blokadę wewnętrzną. Przecież on mnie zostawi, wszyscy mnie zostawią, bo jestem bezwartościowa, nic nie warta. Jedzenie o dziwo było dobre, po paru gryzach miałam ochotę coś zjeść. Dopiero teraz odczuwam złe skutki tego czynu. Mój żołądek wariuje.

- Powiesz mi? - zapytał.

- Nie ma co. - odpowiadam.

- Zjadłaś więc jest lepiej, wiesz, że zamorduję kogo trzeba i zrobię wszystko gdyby trzeba było? - nie.. Łzy napływają do moich oczu. Wiedziałam, że zawsze mogę na niego liczyć, ale te słowa wywołały u mnie nagłą zmianę nastroju. Nie wiem, dlaczego tak reaguję. Na początku czułam złość, potem szczęście, a teraz jestem wrażliwa.

- Dziękuję. - pociągam nosem i wycieram rękawem dwie spływające łzy.

- Słucham. - powiedział. Ja jednak siedzę cicho, nie powiem mu – Wiesz, że jeśli ja ci nie pomogę to zrobi to ktoś inny? Powiem mu.

- Niby co mu powiesz? - jestem spokojna, ale znowu czuję narastającą złość.

- Ty wiesz co. Nie będziesz znowu wracać do przeszłości.

- Ty jesteś moją przyszłością. - to nie na miejscu. Od razu jak to powiedziałam pożałowałam. Mina Philipa mnie dołuje i przekonuje w fakcie, że na nikogo i na nic nie zasługuję. - Przepraszam. - wypowiedziałam to słowo, ale on odparł tylko ,, dobra" i wyszedł. Położyłam się na plecach i wyciągnęłam słuchawki. Mój jedyny sprzęt, gdzie odlatuję bez niczego. Jak wtedy.

Rozdział krótki, ale mam nadzieję, że się nawet trochę podobał. Dziękuję za gwiazdki i komentarze!! 🙏♥️💋
Kingsiaz ❤️

Two faces   - Zakończone Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz