Rozdział 4

1.5K 77 32
                                    

----------Sans POV----------

Obudziłem się w autobusie. Nagle na telefon przyszło mi powiadomienie... 

Sans : (T.I) Mam nadzieję, że wiesz, że nie chciałem cię skrzywdzić  

(T.I) : Wiem  

Sans : Dlaczego jesteś zdenerwowana? 

(T.I) : Nie jestem zdenerwowana 

Sans : Zazwyczaj nie zamykasz się w MOIM POKOJU przez trzy godziny, kiedy czujesz się dobrze

(T.I) : Może powinnam zacząć. Jest tu naprawdę przytulnie 

Sans : NIE W TYM RZECZ 

(T.I) : Naprawdę jednak masz miękkie łóżko

Sans : ZEJDŹ Z MOJEGO ŁÓŻKA 

(T.I) : Aww spójrz na siebie jesteś cały zły 

Nagle nie wiem co się stało ale pojawiłem się w kościele, przede mną stała (T.I) cała pobrudzona krwią. Moje oko zaświeciło się na niebiesko. Zawsze tak świeci podczas walki. Zaraz.....zaraz...świeci podczas walki?! Czy ja będę z (T.I) WALCZYŁ? W jej malutkiej rączce pojawił się nóż, zaś w mojej para kości. Nie chciałem tego robić ale coś mnie zmuszało żebym rzucił nimi w (T.I). Ona na szczęście uniknęła ale stało się coś strasznego. Podbiegła do mnie i jakby nigdy nic ciachnęła mnie nożem...Leżałem prawie martwy. Krew ze mnie uciekała jak szalona. Strumienie lały się jak dzikie. Nagle nade mną stanęła Toriel.

- Sans obudź się.....SANS!!!!.....     

Okazało się że to był sen. Ale was nabrałam co ? Wesołego (spóźnionego) Prima Aprimis  😊😉😜😏 
                                

Początek nowej drogi [Sans x Reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz