1

15.6K 760 93
                                    

*Proszę, jeśli nie czytałeś/aś pierwszej części pt. „Uratuj mnie" nie zagłębiaj się dalej w to opowiadanie, gdyż to jest druga część i już od pierwszego rozdziału ujawnia ogromne spoilery z tomu pierwszego!*

Mallory:

Pozostawiłam Michaela Santeza za sobą. Nie patrząc za siebie, odjechałam wraz z Theo. Wraz z każdym pokonanym kilometrem czułam jak niewidzialna pięść, coraz mocniej zaciska się na moim sercu, ale nie umiałam inaczej. Musiałam odejść.

Pozostanie z watahą, byłoby najgorszą decyzją, jaką mogłam podjąć.

Niemal przez całą podróż dzieci były niespokojne, a Elliot postawiony w nowej sytuacji zdezorientowany jednak nie miałam siły mu tego wszystkiego tłumaczyć. Musiałam odetchnąć i zebrać myśli.

Wciąż nie mogłam uwierzyć w to, jak Michael mógł uderzyć Elliota, jak mógł mnie zdradzić? To nie był człowiek, którego znałam, czy naprawdę aż tak się pomyliłam, oceniając go? Wiedziałam, że jest zły, ale nie sądziłam, że aż tak.

Byłam głupia, gdy myślałam, że ktoś taki jak Santez może się zmienić. Łudziłam się idiotyczną nadzieją, że pojawienie się dzieci coś zmieni, tak samo, jak łudziłam się, że on mnie kocha, że czeka.

Czując wzbierające się w moich oczach łzy, pokręciłam głową, próbując odpędzić od siebie całą złość, jednak to nie pomagało. W swojej głowie wciąż słyszałam podsłuchaną rozmowę.

Przez ostatnie miesiące trwałam i byłam silna, bo miałam nadzieję, że on czeka. Z każdą kolejną torturą Anthonego rosłam w siłę tylko dzięki Michaelowi, bo mimo że nasza relacja nie była oczywista to chwila na siłowni była dla mnie wyjątkowa, przełomowa. Sprawiła, że byłam gotowa otworzyć przed nim swoje serce.

Jednak gdybym wtedy wiedziała, że zapomniał o mnie, że ruszył naprzód, być może nie żyłabym teraz, poddałabym się przy pierwszej przeszkodzie. Pewnie byłabym martwa, bo póki nie wiedziałam o ciąży, nie miałam innego powodu, by walczyć, by żyć.

A teraz? Jak miałam dalej żyć? Sama z trójką dzieci? Bez pracy, domu, pieniędzy i na dodatek na głowie obcej mi osoby? Z wahaniem spojrzałam na Theo, który w skupieniu prowadził samochód, wpatrując się w drogę przed sobą. Widziałam, jak zdenerwowany zaciska dłonie na kierownicy, jednak nic nie mówił, chyba rozumiał, że potrzebuję ciszy.

Ponownie przeniosłam wzrok przed siebie i tępo wpatrywałam się w kokpit samochodu, czułam się jak bardzo stara i zmęczona życiem kobieta. Ile razy jeszcze doświadczę bólu? Ile jeszcze moje serce będzie musiało ścierpieć? Jak daleko posunie się los, gdy następnym razem mnie skrzywdzi?

Straciłam matkę, ojca, brat się nie odzywa, a mężczyzna, na którym mi zależało, zdradził mnie, co jeszcze stracę? Dzieci?

Na tę myśl gwałtownie odwróciłam się i wbiłam wzrok w śpiące w fotelikach bliźniaki. Myśl o straceniu ich sparaliżowała mnie, nie zniosłabym takiej straty, nie mogłam pozwolić, by coś im się stało. Wpatrywałam się w nie i obserwowałam unoszenie się ich drobnych klatek piersiowych-oddychali.

Gdy chciałam ponownie odwrócić się w stronę przedniej szyby, poczułam małą dłoń zaciskającą się na mojej ręce. Zaskoczona podniosłam wzrok i spotkałam się z zielonymi oczami Elliota:

— Co skarbie? — zapytałam, chcąc ukryć zdenerwowanie, jednak łamiący się głos mnie zdradził, a Theo posłał mi zmartwione spojrzenie, jednak ja nie wróciłam na to większej uwagi. Wpatrywałam się w brata, który pokręcił głową i wskazał paluszkiem na Alayę, po czym wzruszył ramionami, ponownie kręcąc głową:

Obroń mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz