Erick:
Gdy wróciłem do domu i zobaczyłem zakrwawioną, nieprzytomną Mallory w ramionach Santeza myślałem, że go rozniosę. W głowie miałem już same najczarniejsze scenariusze, byłem przerażony i wściekły:
— Coś ty jej kurwa zrobił?! — zakląłem, patrząc groźnie na Santeza.
— Nic! Przysięgam! — zaklinał się beta, nerwowo rozglądając się.
— Jasne i ot tak upadła i zaczęła krwawić. Powiedz mi prawdę, czy ty ją uderzyłeś? — zapytałem podejrzliwie.
— No chyba żartujesz! Ja nic nie zrobiłem! Nagle zrobiła się blada, odłożyła Alayę, odwróciła się, zauważyłem, że krwawi, zachwiała się i upadła. Nie mam pojęcia, co się stało!
— Obyś nie kłamał, bo jeśli zrobiłeś coś mojej Mallory, to ci nogi z dupy powyrywam.
— Twojej? — prychnął, czym wzbudził moją irytację.
— Może nie związałem się z Mallory, ale wciąż jest moją przeznaczoną i moją przyjaciółką. Cokolwiek by się nie działo, z kimkolwiek się ona zwiąże, ja zawsze będę jej strzegł i stał za nią murem. Bezwarunkowo będzie mogła na mnie liczyć, zrobię dla niej wszystko, nawet jeśli to będzie oznaczało zabicie mojego brata. Zapłacę każdą cenę za jej bezpieczeństwo, a jeśli coś jej się stanie, to ja zaopiekuję się jej dziećmi, jestem jej to winien.
— Oho ho, kto by pomyślał, że szanowny alfa tak się przejmie jakąś kobietą.
— Zważaj na słowa gnoju — warknąłem groźnie.
— Możecie się uspokoić? — zganił nas, wychodzący z jednej z sal Izaak. — Słychać was w całej lecznicy!
— Co z nią? — zapytałem, kompletnie ignorując to, że zwrócił się do mnie nieodpowiednio, kompletnie zapominając, że bądź co bądź jestem alfą i należy mi się szacunek.
— Nie mam pojęcia. Wszystko, co wiem o eventiris pochodzi z podań, jednak żadne nie wspomina o takim nietypowym stanie. Podejrzewam, że leczenie dwóch organizmów naraz było zbyt wielkim obciążeniem.
— Czyli dojdzie do siebie? — zapytał z wahaniem Santez.
— To nie jest takie pewne — bąknął Izaak.
— Nie kręć, mów wprost.
— Jest nieprzytomna od sześciu godzin. Jeśli chodziłoby tylko o osłabienie, już dawno powinna się ocknąć... — urwał Izaak, patrząc na nas dwóch smutnym wzorkiem, po czym odetchnął i ponownie przemówił. — Myślę, że powinniśmy się przygotować na najgorsze.
— Nie wkurwiaj mnie — ryknął Michael. — Ona ma dwójkę dzieci, nie może umrzeć!
— Ale ja nie wiem co mam zrobić! Jest jakby w śpiączce! Nie reaguje na żadne bodźce, nigdy w życiu nie widziałem czegoś podobnego!
— Masz ją wyleczyć! I nie obchodzi mnie, jak to zrobisz! — warknąłem, po czym podążyłem w kierunku sali, w której leżała Mallory.
Gdy wszedłem, od razu dostrzegłem bladą zielonooką leżącą na łóżku przy oknie. Ostrożnie podszedłem do niej i przysiadłem na krześle obok:
— Znowu się tu spotykamy — zaśmiałem się cicho. — Nie sądzisz, że to trochę zabawne, że jesteś wszechmocną istotą mogącą uleczyć każdego, a sama regularnie trafiasz do lecznicy? — zapytałem, uśmiechając się lekko, jednak odpowiedziała mi cisza. — No dobra, to nie było zbyt zabawne — westchnąłem, przyglądając jej się.
Zmieniła się, to fakt. Po ciąży nabrała kształtów, jej włosy były dłuższe, a skóra nabrała koloru. Zupełnie nie przypominała kobiety, która leżała w tym samym miejscu ponad półtora roku temu.
Jak ten czas szybko leciał, kto by pomyślał, że niedługo miną dwa lata, od kiedy ta drobna brunetka znalazła się na terenie mojej watahy.
Tyle się wydarzyło od tego czasu. Spotkałem swoją przeznaczoną, dowiedziałem się, że mam brata, zostałem wujkiem, spotkałem Sashę, której postanowiłem dać szansę... a to wszystko zaczęło się od Mallory.
— Zmieniłaś moje życie. Wiesz Mallory, nigdy nie sądziłem, że kogoś pokocham, ale zrobiłem to. Sasha jest dla mnie ważna, może nie jest zbyt mądra, ale myślę, że... — urwałem, niepewny tego, czy chcę to powiedzieć na głos.- Myślę, że ją kocham, a to wszystko zawdzięczam tobie. Wiesz, czasem zastanawiam się, co by było, jeśli nasza więź działałaby, tak jak powinna i doszedłem do wniosku, że nie żałowałbym. Nie jesteś aż taka zła — uśmiechnąłem się lekko, po czym ścisnąłem jej dłoń.- Trochę się boje, bo wiesz, nie chcę wyjść na egoistę, ale boję się, że poczuje twoją stratę, nie chcę, żeby bolało. Nie zniosę więcej bólu — mruknąłem, po czym zamknąłem oczy, czując napływającą falę wspomnień.
Szkoła średnia nie była dobrym okresem w moim życiu, ale cieszyłem się, mając u swego boku Sahret. Kto by pomyślał, że zakocham się w swojej najlepszej przyjaciółce? Nie była moją przeznaczoną i bardzo żałowałem, że los mi jej nie wskazał.
Stresowałem się, gdyż już niedługo miał przyjechać Cameron, czekałem na jego odwiedziny, chciałem mu przedstawić Sahret. Moją śliczną miedzianowłosą, bardzo zależało mi, by ją zaakceptował.
Szkoda, że wtedy nie wiedziałem, jak bardzo tego będę żałował.
Dwa tygodnie później nie mogłem nigdzie znaleźć mojej dziewczyny. Zapadła się jak kamień w wodę, sfrustrowany zapukałem do pokoju Camerona i nie czekając na odpowiedź, wszedłem jak do siebie:
— Cameron nie widziałeś może Sah... — urwałem, gdy dotarło do mnie, kto znajdował się w środku, po czym zastygłem w bezruchu.
Na niewielkim łóżku leżał mój półnagi brat całujący moją Sahret, która wiła się pod nim, mrucząc jak kotka. Chciałem wycofać się po cichu, jednak przypadkiem ręką strąciłem lampkę, oboje oderwali się od siebie, a Cameron spojrzał na mnie przerażony:
— E-e-erick, to nie tak — wyjąkał, jakby nie wiedząc, co powiedzieć. — B-bo my...
— Jesteśmy sobie przeznaczeni — dokończyła za niego Sahret, a moje serce rozpadło się na kawałki.
— I właśnie od tego czasu znienawidziłem więź przeznaczenia, bo ona odebrała mi jedyną kobietę, którą kochałem — dokończyłem, wciąż trzymając rękę Mallory. — Każdemu łatwo mnie osądzać, ale nikt nigdy nie zapytał, dlaczego taki jestem, ciężko mi było patrzeć, jak z nim odchodzi. Do tej pory mam żal do własnego brata. Boli mnie to, że naszym życiem kieruje coś, na co nie mamy wpływu i jeśli ty... — zacząłem, lecz urwałem, bo kątem oka dostrzegłem jak z nosa i ust Mallory sączy się krew. — Izaak !— zawołałem, a po chwili drzwi otworzyły się, i do środka wpadł zaalarmowany mężczyzna:
— Co się dzieje? — zapytał zdezorientowany, a ja wskazałem na Mallory. — O kurwa.
— Co się dzieje? — wpadł do sali zaalarmowany Michael.
— J-ja.. Ja myślę, że powinieneś przyprowadzić dzieci — odparł Izaak, a my posłaliśmy mu pytające spojrzenie. — Powinny się z nią pożegnać.
Data opublikowania:
22 maj 2018
CZYTASZ
Obroń mnie
WerewolfDruga część opowiadania pt. "Uratuj mnie". Mallory Stadfort została postawiona pod ścianą, zyskuje wsparcie u kompletnie obcego człowieka i stara się poukładać na nowo swoje życie, co nie okazuje się być takie łatwe. Mężczyzna, który ją zawiódł pono...