*wasz ulubiony bohater to...?*
Mallory:
Wpatrywałam się w kobietę z niedowierzaniem. Jej słowa były zupełnie pozbawione sensu, byłam pewna, że oszalała. Nie powinnam była się do niej zbliżać, kto normalny uważa, że kobieta ze starych podań żyje? Przecież nikt nie jest nieśmiertelny, natura musi być w równowadze, nic nie trwa wiecznie.
— To niedorzeczne! — żachnęłam się, wzdychając głośno.
— Niby dlaczego? — zapytała staruszka, spoglądając na mnie przenikliwie, po czym przysiadła na fotelu naprzeciwko mnie.
— Każdy wie, że Joslin i Nerios żyli setki lat temu!
— No i co w związku z tym?
— To niemożliwe by ich dziecko wciąż żyło! Ile miałoby teraz lat? Pięćset?
— Dokładnie sześćset pięćdziesiąt trzy — odparła, pewnym tonem.
— To się kupy nie trzyma — westchnęłam. — Jesteś szalona!
— Szalona? Może i tak, ale powiedz mi droga Mallory czy nie miałam racji? Czy twoja córka nie zabija dotykiem... — zaczęła, lecz stanowczo jej przerwałam:
— Moja córka nikogo nie zabiła! — warknęłam, lecz staruszka uciszyła mnie gestem dłoni:
— Ale będzie. Alaya jest śmiercią, zaś Ares jest życiem. Dają i odbierają, nie przyszłabyś do mnie, gdybyś nie czuła, że to prawda.
— Ja już nie wiem, co jest prawdą — westchnęłam, nerwowo bawiąc się palcami.
— Musisz ukryć dzieci.
— Ukryć?
— Arlise będzie ich szukać. Zapewne już niedługo zawita do twojego życia.
— Po co? Do czego są jej potrzebne moje dzieci? To tylko niemowlęta.
— Ale o wielkiej mocy, bo widzisz droga Mallory, Arlise była pierwszą eventiris, przez co niezwykłą. Nawet teraz trudno jest pojąć ogrom mocy, jaką posiadała. Podobnie jak twoje dzieci była wybrykiem natury, czyli czymś, co nie miało prawa istnieć, z tym że jej rodzice byli o wiele potężniejsi niż ty i wilkołak, z którym spłodziłaś potomstwo. Oni byli czymś w rodzaju rodziny królewskiej swoich ras, magia w ich żyłach była czysta, ponieważ królewski ród nie łączył się ze śmiertelnikami. Przez to wszystko cena, jaką zapłaciła ich córka za to, że pojawiła się na świecie, była ogromna.
— Cena? — zapytałam, nie rozumiejąc, o czym mówi.
— Arlise została skazana na życie strażnika. To ona zabiera dusze z tego świata. Odpowiada za zachowanie naturalnego ładu na ziemi. Jej narodziny pogwałciły prawa natury, więc to ona pilnuje, by każde życie zaczęło się i skończyło we właściwym czasie.
— Ale co to ma wspólnego z moimi dziećmi? Dlaczego one są takie ważne?
— Ponieważ są takie jak ona, powstały wbrew naturze. Przez setki lat pilnowano, by to się więcej nie powtórzyło, lecz z biegiem czasu eventiris wymierali, a twoja populacja niemal praktycznie wyginęła, przez co aż po dziś dzień zapomniano o zagrożeniu. Jednak pojawiłaś się ty i zrobiłaś coś, za co dawniej by cię zabito bez wahania, naraziłaś naturalny porządek świata.
— To wciąż nie wyjaśnia, dlaczego jakaś stara wiedźma chce dopaść moje dzieci.
— Och to chyba dosyć jasne — westchnęła, patrząc na mnie sugestywnie.
— No chyba nie bardzo.
— Arlise Serlosso Varhel może mieć wszystkie, ale pragnie jednego. Śmierci.
— To niech skoczy z mostu, a nie poluje na moje dzieci — warknęłam zirytowana.
— Myślisz, że to takie proste? Ktoś musi zająć jej miejsce, dlatego potrzebuje Alayi i Aresa, są jej następcami.
— To chyba jakiś żart.
— Przypomnij sobie droga Mallory, przypomnij sobie treść przepowiedni — odparła, a ja zamyśliłam się chwilę. Nie musiałam się długo zastanawiać nad treścią proroctwa, usłyszałam je raz, ale już na zawsze wyryło się w mojej pamięci. Na jednym wdechu wydusiłam z siebie:
— Z dwóch różnych ras zrodzone,
życia i śmierci przejmą koronę.
Słudzy ich z grobów powstaną,
i pozostawią ziemię zdeptaną.
Skończą się wojny, skończy się czas,
a śmierć połączy wszystkich nas.
— Więc jednak pamiętasz — westchnęła, przyglądając się mi.
— Życia i śmierci przejmą koronę — powtórzyłam. — Chodzi o zajęcie miejsca Arlise, tak?
— Dokładnie — potwierdziła.
— A, co z resztą? Co oznaczają pozostałe słowa przepowiedni?
— Nie wiem, możemy się tylko domyślać. Wróżby mają to do siebie, że ich znaczenie nie jest powiedziane wprost, najpewniej zrozumiemy te słowa dopiero wtedy, gdy już będzie za późno.
— To wszystko mnie przerasta — wyznałam, a w moich oczach zagościły łzy.
— Musisz być silna, dla swoich dzieci, musisz je ukryć.
— Gdzie? Jak mam je ukryć przed kobietą, która ma blisko sześćset lat? Czy ucieczka jest w ogóle możliwa?
— Powstałaś z jej krwi, jesteś jej potomkinią w linii prostej. Wykorzystaj to, jeśli nie ty, to nikt jej nie powstrzyma.
— To wszystko mi się w głowie nie mieści, dlaczego wszystko w moim życiu musi się pieprzyć? Myślałam, że samo bycie eventiris to piekło, ale to? Czy naprawdę przez całe swoje życie muszę napotykać takie trudności? Czy nigdy nie będzie mi dane odpocząć? Już zawsze będę się oglądać za siebie?
-Nie jestem w stanie odpowiedzieć ci na te wszystkie pytania. Nie wiem, dlaczego tak się dzieje.
— Czy zdajesz sobie sprawę z tego, jak bardzo jestem tym wszystkim zmęczona? Nie mam już siły.
— Nie poddawaj się. Musisz odnaleźć Arlise, zanim ona dostanie twoje dzieci w swoje ręce.
— Jak? Jak mam ją odnaleźć, nawet nie wiem, jak wygląda! To może być każdy.
— Zapewne jest bliżej, niż ci się wydaje, moja córka... — na te słowa zamarłam i spojrzałam na Amelie z przerażeniem w oczach:
—C-córka? — wykrztusiłam, nie wierząc w to, co usłyszałam. — T-to stąd pani wie to wszystko? — zapytałam, a kobieta powoli kiwnęła głową, po czym przeciągle westchnęła:
— Moje prawdziwe imię to Joslin van Serlosso — wyznała, patrząc mi w oczy. — Zaś Arlise Serlosso Varhel to moja córka. Stąd wiem, że z pewnością jest już blisko i tylko czeka na to, by zaatakować.Data opublikowania:
7 czerwca 2018

CZYTASZ
Obroń mnie
Manusia SerigalaDruga część opowiadania pt. "Uratuj mnie". Mallory Stadfort została postawiona pod ścianą, zyskuje wsparcie u kompletnie obcego człowieka i stara się poukładać na nowo swoje życie, co nie okazuje się być takie łatwe. Mężczyzna, który ją zawiódł pono...