37

4.1K 236 25
                                    

Mallory:

Patrzyłam zszokowana jak wysoki, rudowłosy mężczyzna idzie z zaciętą miną w naszą stronę. Obie z Joslin byłyśmy zszokowane. Nie mogłam uwierzyć w to, że Lenar okazał się ojcem Arlise, a Serlosso wyglądała na zszokowaną faktem, że jej kochanek żyje:

— Co ty wyprawiasz? — syknął, patrząc na Arlise która zastygła ze srebrnym nożem nade mną.

— T-tata? — wyszeptała, wyraźnie zszokowana.

— Pytam się, co ty tu robisz — warknął, a jego oczy błysnęły czerwienią.


— J-ja..

Jednak dziewczyna nie była w stanie wydusić z siebie choć słowa, a Lena.. Nerios posłał jej jedynie zawiedzione spojrzenie. Pokręcił z rezygnacją głową, po czym podszedł do mnie i wyciągną w moją stronę rękę.

Niepewnie spojrzałam na niego, mrużąc oczy, a on uśmiechnął się i gestem zachęcił, bym chwyciła jego dłoń:

— Przecież cię nie ugryzę. Na kilometr śmierdzisz zapachem innej watahy — skwitował, z uśmiechem, a ja niepewnie pozwoliłam mu, by pomógł mi wstać na równe nogi.

Pozycja pionowa nie była zbyt dobrym pomysłem, bo niemal natychmiast zakręciło mi się w głowie i byłam pewna, że gdyby nie Lenar to zaliczyłabym bolesny upadek. Chwilę przytrzymał mój łokieć, po czym upewniając się, że trzymam się na nogach, pomógł wstać Joslin, która wyglądała na przejętą i zdenerwowaną:

— Jak to możliwe? — zapytała, patrząc na niego z powątpiewaniem.

— Myślałaś, że tylko ciebie los pokarał za ten romans? — prychnął. — Od stuleci tułam się po świecie i z daleka obserwuję naszą córkę.

Nie chciałam dalej słuchać ich rozmowy, kompletnie nie wiedziałam i nie rozumiałam tego, co się właśnie stało. Oddychałam głęboko, próbując uspokoić myśli.

Lenar, tajemniczy mężczyzna, którego spotkałam, okazał się Neriosem, kochankiem Joslin.

Miałam wrażenie, że gram w jakiejś pieprzonej telenoweli. Całe moje życie było nieźle pokręcone, ale ta sytuacja przebiła wszystko. Czasem miałam wrażenie, że to wszystko, co się działo wokół mnie to jakiś tandetny serial, którego scenarzysta za bardzo popłynął z alkoholem i stworzył w swojej głowie jakąś popieprzoną wizję mojego życia.

Prychnęłam pod nosem i pokręciłam głową, po czym szybko uniosłam głowę, gdy kątem oka wyłapałam jakiś ruch.

Przerażona krzyknęłam i spojrzałam przed siebie, podczas gdy Arlise przymała nóż nad ciałem leżącego w nosidełku Aresa. Widziałam, jak Lenar się spina, po czym odskoczył od starszej Serlosso i powalił córkę na ziemię, krzycząc:

— Michael teraz! — I nagle jak na zawołanie znikąd pojawił się Santez.

Nim zdążyłam zareagować, pochwycił oba foteliki i pobiegł w nieznanym mi kierunku. Powinnam biec za nim, jednak stałam jak wmurowana. Myślałam, że go zabiłam, a teraz on uciekał gdzieś z naszymi dziećmi, chciałam za nim biec, ale powstrzymał mnie głos Lenara:

— Stój! Są bezpieczni, czeka tam na nich Erick North!

Erick? Zdziwiłam się, skąd on się tam wziął? I dlaczego Santez, który nienawidził naszych dzieci, nagle pomagał je uratować?

— Joslin, Mallory! — krzyknął rudowłosy, przywołując mnie do porządku.

Starsza Serlosso spojrzała na mnie z obawą, a później kiwnęła głową w stronę swojej córki i dawnego kochanka.

Niezwłocznie obie tam podbiegłyśmy. Od razu zauważyłam, że leżąca pod mężczyzną Arlise szamocze się, a w jej oczach było widać gniew, wręcz furię:

— Puść mnie! — krzyczała, jednak mężczyzna nie zwracał na nią uwagi.

Widziałam, że jego oczy lśnią czerwienią, a mięśnie napięły się. Z jego gardła wydobył się ostrzegawczy warkot. Nie byłam pewna czy Nerios wciąż nad sobą panuje, wydawało mi się, że jego wilcza natura przejęła nad nim kontrolę, lecz wtedy krzyknęłam, gdy nagle padł na ziemię, wijąc się w bolesnych konwulsjach, a Arlise wstała i patrzyła na niego z nienawiścią:

— Nigdy więcej mnie nie dotykaj, nie jesteś moim ojcem. Dla mnie byłeś, jesteś i pozostaniesz martwy — wycedziła, a wiatr wokół nas znów wezbrał na sile.

— Nie jesteś sobą, nie jesteś potworem — charczał, przez zaciśnięte zęby.

— Jestem kimś o wiele gorszym — wycedziła, a mnie przeszedł dreszcz, gdy spojrzałam w jej oczy.

Były puste, zimne, obojętne.

— Oboje zniszczyliście mi życie — kontynuowała. — Nie powinnam była się urodzić, całe moje życie to pasmo cierpienia, nienawidzę was.

Widziałam, jak zbiera się wokół niej potężny wir powietrzny, a ona sama aż drżała z nadmiaru mocy. Przełknęłam głośno ślinę, po raz kolejny ciesząc się, że moje dzieci są bezpieczne. Wiedziałam, że zaraz umrę.

Wtedy poczułam, jak Joslin chwyta mnie za rękę, posłałam jej zdezorientowane spojrzenie, a ona popatrzyła mi prosto w oczy, kiwając powoli głową.

Nie byłam pewna, co miała na myśli, gdy nagle poczułam przeskok elektryczny, który przechodził od niej wprost w moje ciało.

Wtedy zrozumiałam.

To był ten czas, czas na ostateczną walkę. Odetchnęłam głęboko i skoncentrowałam się na swoim wnętrzu, swoich emocjach. Na swoim żalu, bólu, poczuciu zdrady i strachu, który towarzyszył mi od miesięcy. To wszystko wylało się ze mnie jak lawa z wulkanu.

Wybuchło.

Niebo zrobiło się szare, a wiatr spowodowany przez Arlise rozwiewał nasze włosy.

To, co się tam działo było niemal magiczne, było jak fuzja. Miałam wrażenie, że dzielę z Joslin myśli i uczucia. Byłyśmy jednością, a nasza moc była siłą. Siłą, którą miałyśmy wymierzyć przeciwko Arlise Serlosso Varhel.

Widziałam jej wściekłość i chciałam, by czuła ból.

Chciałam, by się bała.

Chciałam, by zlękła się śmierci, której tak bardzo pragnęła.

Nawet nie wiedziałam, w którym momencie z krzykiem wymierzyłyśmy naszą moc w kierunku Arlise.

Wszystko, co działo się później, pamiętam jak przez mgłę.

Gdy odzyskałam zdolność myślenia, zobaczyłam twarz swojej przodkini, malował się na niej ból. Jednak my nie przestawałyśmy.

Nie wiedziałam co, by się stało, gdyby nie lodowaty deszcz, który niespodziewanie spadł z nieba. To nas otrzeźwiło. Puściłyśmy swoje ręce, wiatr ustał, nastała cisza przerywana tylko dźwiękiem kropli uderzających o podłoże.

Padłam na kolana, oddychając ciężko.

To był koniec.

Widziałam, jak Nerios się podnosi i podbiega do Joslin która klęczała przy córce, trzymając jej bezwładne ciało w ramionach.

— Czy to już koniec? — zapytałam, drżącym głosem.

— Tak, twoja rodzina jest bezpieczna — odparł Varhel.

— Co z nią będzie?

— Zabierzemy ją.

— Gdzie?

— Tam, gdzie nikomu nie zrobi krzywdy, czas naprawić nasze błędy — wyszeptała Joslin, a Nerios pokiwał głową.

— Co z moimi dziećmi? - zapytałam, drżącym głosem.

— Są bezpieczne, nie mają mocy, którą ty posiadasz. Nikt im nie zagrozi — zapewnił rudowłosy.

— A przepowiednia? — zmarszczyłam brwi, a Serlosso spojrzała na mnie:

— Widocznie nie dotyczyła twoich dzieci.

— Co to znaczy?

— To znaczy, że twoich potomków czeka ciężkie przeznaczenie.

Nie wiedziałam, czy to była dobra, czy zła wiadomość, ale cieszyłam się, że to wszystko jest już za mną. Byłam bezpieczna, moje dzieci też.

Patrzyłam, jak Nerios bierze córkę w ramiona, a Joslin pogładziła jej włosy:

— Nadal ją kochasz? — zapytałam kobiety.

— To moje dziecko, zawsze będę ją kochać — potwierdziła.

— A ty, czemu nie byłeś przy niej?

— Byłem, zawsze pilnowałem jej i swoich potomków. Chyba nie myślisz, że nasze spotkanie było przypadkowe? - uśmiechnął się Nerios. — Nawet potworowi, jakim jestem, los potomków nie jest obojętny.

— Zobaczę was jeszcze kiedyś? — zagadnęłam, a Joslin pokręciła głową.

— Myślę, że teraz każda z nas musi się zająć swoimi rodzinami.

— I nie gniewaj się na Michaela, pomógł mi. Może nie kocha ani ciebie, ani waszych dzieci, ale to wcale nie znaczy, że nie zależy mu na ich dobru. On zna ból odrzucenia, on nie miał rodziców. Nie byłby w stanie zrobić tego samego swojemu potomstwu — rzucił Nerios, poprawiając córkę w swoich ramionach.

— A jego romans?

— Robił to, by je chronić. Wiem, że wasza przeszłość nie była kolorowa, ale dzięki niemu udało mi się przybyć na czas. Jest godzien zaufania.

— Żegnaj córko.

— Żegnaj Joslin.

— Zaopiekuj się moimi księgami, tam znajdziesz wszystkie odpowiedzi.

— Dziękuję.

— Nie ma za co — Uśmiechnęła się.

— Żegnajcie — odparłam, a oni odwrócili się i podążyli w nieznanym mi kierunku.

Uśmiechnęłam się lekko, gdy zniknęli za horyzontem.

To był koniec.

Data opublikowania:

3 czerwca 2019

Obroń mnieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz