- Tobias - odzywam się, skupiając się na tym, żeby mój głos brzmiał spokojnie. - Co tu się dzieje?
Książę i Caleb wymieniają spojrzenia. Mój brat unosi brwi, a Tobias wzdycha.
- To dłuższa historia. Jak się czujesz? Nic ci nie jest? - brunet kuca przede mną i przygląda się mojej twarzy.
- To dłuższa historia - odpowiadam natychmiast. Nie zamierzam nic mówić, dopóki oni mi wszystkiego nie wytłumaczą.
- No dobra - chłopak wstaje i znów zwraca się do Caleba. - Wyjaśnię jej wszystko, a powiedz Zeke, co się stało i przyśpieszcie wszystko o godzinę.
- Nie ma problemu. Potrzebujesz coś jeszcze? Statek kosmiczny? - Tobias rzuca mu krótkie spojrzenie, na które tylko podnosi ręce w geście kapitulacji. - Tylko żartowałem. Załatwić jakąś pielęgniarkę? - zerka na mnie.
- Nie trzeba - odpowiadam, bo ból głowy jest naprawdę niewielki.
- Poproś kogoś, żeby przyniósł dla Bet ubranie na zmianę - prosi jeszcze książę. - I obiad, do mojego pokoju.
Mój brat kiwa głową i wychodzi, zostawiając mnie sam na sam z Tobiasem. Chyba jeszcze nigdy nie czułam się w jego obecności tak dziwnie. Jakbym go znała, a równocześnie widziała po raz pierwszy.
- Na pewno nic ci nie jest? - upewnia się Tobias i wyciąga rękę, jakby chciał mnie pogładzić po policzku, ale odsuwam się od niego, jego ramię opada bezwładnie. Zaciska usta.
- Na pewno - odpowiadam. - Czekam tylko na wyjaśnienia.
Chłopak wygląda na lekko dotkniętego, ale kiwa głową i stawia naprzeciwko mnie krzesło, obraca je oparciem do przodu i siada na nim okrakiem. Wątpię, żeby ten sposób siedzenia wpisywał się w savoir vivre'u.
- Są dwie grupy rebeliantów - zaczyna Tobias, splatając palce. - Pierwsza, ta, która zaatakowała nas wcześniej, to bezfrakcyjni. Atakują pałac w nieregularnych odstępach czasu, a ich ataki zawsze niosą za sobą ofiary śmiertelne, rannych i starty materialne. Z nimi nie mam nic wspólnego, poza tym, że robię wszystko, żeby ich pokonać.
Powoli kiwam głową. Odrobinę uspokaja mnie wiadomość, że to nie są ci sami ludzie, którzy kiedyś do mnie strzelali. Zresztą, to nie miałoby sensu. Dlaczego mieliby ranić Petera, skoro jest z nimi?
- Dowodzę drugą grupą - kontynuuje chłopak. - I my nikogo nie zabijamy. Przynajmniej jeśli nie jest to absolutnie konieczne. W naszych szeregach są ludzie z każdej frakcji, a naszym celem jest... - przerywa, jakby nie był pewien, czy może mi to powiedzieć.
- Co? - naciskam.
- Nie chcę cię w to mieszać - kręci głową.
- Już i tak w tym siedzę. Mój brat jest rebeliantem, gwardziści, których znam, są rebeliantami... Ty jesteś rebeliantem. Przed chwilą zostałam pobita przez rebeliantów.
Mięśnie chłopaka się napinają, spuszcza wzrok na podłogę i na moment zamyka oczy. Wyraźnie widzę, że jest wściekły.
- Kazałem im omijać wasze pokoje - mówi spiętym głosem.
- Nieważne - przewracam oczami, bo w tej chwili nie zbyt przejmuję się Knoxem. - Po prostu chyba mam prawo dowiedzieć się, o co w tym chodzi.
Chłopak patrzy mi w oczy i przez chwilę zastanawia się nad tym, co powiedziałam.
- Gdzieś w pałacu jest ukryta biblioteka - mówi w końcu. - W środku ukryte są dane odnośnie tego, co wydarzyło się przed zamknięciem miasta, być może dzięki nim dowiemy się też, co jest za murem. Chcę je znaleźć i poznać prawdę. Nie mogę wysłać kogoś na zwiady, bo to może być niebezpieczne.
CZYTASZ
Like To Be You ✔
FanfictionDruga część opowiadania Queen. Drugie miejsce w konkursie Seventeeners2018 w kategorii fanfiction. Rozdziały 1 - 30 zostały poprawione. #6 - opowiadanie - 19.03.2019 #9 - ff - 23.11.2019 #1 - niezgodna - 07.11.2018 #1 - rywalki - 20.05.2018