Rozdział 26

1.8K 103 9
                                    

- Kiedy ostatnio razem tańczyliśmy, miałaś lekcje - zauważa Peter.

- Kiedy ostatnio razem tańczyliśmy ukradłeś mi broszkę - odpowiadam z kamiennym wyrazem twarzy.

- Rzeczywiście - Nie wygląda na ani trochę zmieszanego. - Masz mi to za złe?

- Tak. Jeśli zostanę królową, każe rzucić cię krokodylom na pożarcie.

- A zatem mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.

Znowu zaczynam się śmiać. Dzięki Peterowi i dziewczynom mam teraz naprawdę dobry humor.

- Dobrze wiedzieć, że wszyscy trzymają za mnie kciuki - mówię po chwili.

- Nie wszyscy, ale na pewno jest pewna grupa, która gorąco ci kibicuje - zapewnia brunet. - Jeśli chodzi o ranking kandydatek, jesteś gdzieś w środku.

- Jest coś takiego?

Peter kiwa głową.

- W gazecie.

Przyjmuję tą informację ze spokojem, ale w głębi duszy jestem zirytowana, chociaż sama nie wiem do końca co mnie zdenerwowało. Gazeta, którą publikują w Erudycji zamieszcza zapewne jak najbardziej szczegółowe informacje odnośnie Eliminacji, więc mogłam się domyślić, że będą się starali odgadnąć, która z nas ma największe szanse.

Kiedy zadaję kolejne pytanie, nie jestem pewna, czy chcę znać odpowiedź.

- Kto jest pierwszy?

Chłopak waha się przez chwilę.

- Marlene. Nita zaraz po niej. Susan jest dwa miejsca nad tobą. Molly jest ostatnia, ale to mnie akurat nie dziwi.

Kolejne skinienie. Molly jest zdecydowanie najgorszą kandydatką, jaka pojawiła się w tych Eliminacjach - absolutnie pozbawiona wdzięku oraz dobrych manier, brzydka i wredna, a w dodatku nawet nie próbująca tego ukryć.

Ja. Jej. Nie znoszę.

Staram się nie przejmować rankingiem, ale jestem pewna, że Tobias zwróci na niego uwagę, kiedy będzie odsyłać dziewczyny do domu; nie będzie chciał podpaść opinii publicznej, a to oznacza, że z tej strony również nie otrzymam żadnego wsparcia.

- Odbijamy - mówi nagle Peter, a ja przez chwilę nie wiem, o co mu chodzi, dopóki nie unosi ręki, a potem na jego miejscu pojawia się Will.

- Cześć - uśmiecha się do mnie. - Szybkie pytanie. Widziałaś może Christinę?

- Przy wyjściu na balkon - odpowiadam natychmiast. Nie ma czasu na rozwlekanie tematu.

- Dzięki.

Znów zmiana. Potem jeszcze jedna.

Kiedy dłoń mojego czwartego partnera, którym okazuje się być rudowłosy gwardzista, którego kiedyś spotkałam przy schodach, dotyka mojej ręki, ktoś uderza do w ramię z taką siłą, że chłopak odsuwa się kilka kroków.

- Ta pani jest zajęta - stwierdza Tobias, chociaż gwardzista nie może go słyszeć przez gwar rozmów. Od razu robi mi się gorąco.

- Wasza Wysokość - kiwam mu głową, nie wiedząc co powiedzieć. Zaczyna mi szumieć w uszach.

- Cześć, Bet - Książę posyła mi szeroki uśmiech, który jeszcze kilka dni temu uznałabym za niesamowicie uroczy. Teraz nie potrafię go odwzajemnić. Chłopak marszczy brwi. - Wszystko okay?

Zaciskak usta, zastanawiając się nad odpowiedzią. Mogę powiedzieć prawdę, ale wtedy wyjdzie na jaw, że podsłuchałam jego rozmowę z Danielem i Evelyn. Mogę skłamać, ale wątpię, bym była w stanie udawać przez resztę wieczoru, że rzeczywiście jest w porządku.

Ale tak naprawdę wcale nie o to chodzi. Chodzi o to, czy chcę poznać odpowiedzi na dręczące mnie pytania, i czy jestem na to gotowa.

- Nie - odpowiadam, podejmując decyzję. - Nie jest okay.

- Co się stało?

Jak mam mu wytłumaczyć, że boję się, że mnie odeśle, chociaż niedawno zapewniał mnie, jak bardzo mu na mnie zależy?

- Powiedz mi - nalega, nawet nie patrząc na ludzi dookoła. Gdy przychodzi pora na zmianę partnerów odwraca nas, przy okazji uderzając ramieniem zmierzającego w naszą stronę Uriaha. - Proszę.

Patrzę mu w oczy. Widzę w nich wyczekiwanie, ale też troskę.

- Nie teraz - Mam na myśli: nie tutaj. Nie przy tych wszystkich ludziach, nie przy kilkunastu innych kandydatkach, które z pewnością cały czas czekają na swój taniec z księciem.

Kiwa głową. Po sekundzie obraca nas tak, by odgrodzić się własnymi plecami od sunącej w jego stronę Nicole.

- A za dziesięć minut? - pyta, teraz trochę ciszej. - U mnie w pokoju?

Wzdycham, ale po chwili kiwam głową. Lepiej mieć to już z głowy.

- Pójdę pierwszy, a ty wyjdź kilka minut później - instruuje mnie, a gdy ma pewność, że zrozumiałam, puszcza moją rękę i schodzi z parkietu. Przez sekundę stoję sama wśród tańczących, ale po chwili też wychodzę z tłumu, po przeciwnej stronie sali.

- Cześć, Sztywniaczko - Molly podchodzi do mnie, uśmiechając się przyjaźnie. - Jak leci?

- Czego chcesz? - unoszę brwi. - Nie mam czasu na rozmowy z tobą.

- Och, śpieszy ci się gdzieś? - wygląda na autentycznie zdziwioną. - Ale chyba nie do księcia, co?

- O co ci chodzi?

- Przed chwilą widziałam, jak razem tańczycie, a potem wyszedł. I nie wyglądał na zbytnio zadowolonego. Nie chciałaś dać mu dupy?

- Jesteś żałosna - mówię tylko. - Spierdalaj - ucinam rozmowę i zdecydowanym krokiem ruszam w stronę stojących przy drzwiach balkonowych Darii i Rity.

Nie mam ochoty na towarzystwo którejkolwiek z nich, dlatego w połowie drogi, kiedy jestem pewna, że Molly znalazła już sobie inny obiekt drwin, skręcam, chowając się za jedną z kolumn. Zerkam na olbrzymi zegar. Minęły dopiero dwie minuty.

Opieram się o kolumnę i pocieram dlońmy zmęczoną twarz. Proszę, niech ten dzień się już skończy.

Po upływie kolejnej minuty ruszam w stronę drzwi, mając nadzieję, że nie wpadnę na nikogo po drodzę. Jednak kiedy tylko otwieram drzwi, na korytarzu zauważa mnie Christina.

- O, cześć! - macha do mnie, uśmiechając się szeroko. - Wszystko okay?

- Jasne - zapewniam ją, chociaż jestem niemal stuprocentowo pewna, że mi nie uwierzyła. - Idę do łazienki. A co z tobą?

Zamiast odpowiedzieć, przywołuje mnie bliżej gestem ręki. Podchodzę do niej szybko.

- Czekam na Willa - mówi cicho, chociaż na korytarzu nie ma nikogo poza naszą dwójką.

- Oh - W końcu udaje mi się do niej szczerze uśmiechnąć. - Rozumiem. Ym... Powodzenia? - Nie wiem, co jeszcze powiedzieć.

Christina tylko kiwa głową w ramach podziękowania. To chyba kończy naszą rozmowę. Odwracam się od  brunetki i idę szybkim krokiem na schody, a potem na drugie piętro, nie zatrzymywana przez nikogo.

Na kolejnych schodach czekają gwardziści, jak zawsze. Właśnie zaczynam rozważać wspinaczkę po balkonach, kiedy obaj odsuwają się, umożliwiając mi przejście. Kiwam im głową, wchodząc po schodach z największą pewnością siebie, na jaką mnie w tej chwili stać. Tobias musiał ich uprzedzić, że przyjdę.

Dopiero, kiedy znikam z pola widzenia strażników dociera do mnie, że nie mam pojęcia, gdzie dalej iść. Co prawda byłam już w pokoju Tobiasa, ale nie dostałam się tam drzwiami, przez co teraz czuję się zagubiona.

Przygryzam dolną wargę i nagle słyszę za sobą dźwięk otwieranych drzwi. Przygotowuję się na wielką aferę i miliony pytań odnośnie tego, co robię na trzecim piętrze, ale zamiast tego moje oczy spotykają się z ciemnymi tęczówkami Tobiasa, który ma tylko jedno pytanie.

- Co tak długo?

Like To Be You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz