Rozdział 19

2.2K 103 20
                                    

Stoję w pałacowym holu, nerwowo sprlatając ze sobą palce tylko po to, by za chwilę wytrzeć spocone dłonie o materiał sukni.

- Możesz łaskawie przestać? - pyta stojąca obok mnie Lynn, rzucając mi zirytowane spojrzenie.

- Przepraszam - mówię, po czym wracam do wykręcania sobie palców.

Za mną stoi Caleb. Jest w cywilnym ubraniu, tak samo jak Will. Zostali zwolnieni ze służby na ten jeden dzień i jutrzejszą kolację, by mogli spokojnie spędzić czas z rodzinami, które za chwilę powinny zjawić się w pałacu. Już teraz czuję, że za moment przerócę się z nadmiaru emocji.

- Już są - informuje nas Tori, a potem zaczyna nas zaganiać do równego szeregu. - Ustawcie się.

Następuje małe zamieszanie, kiedy wszystkie dziewczyny zaczynają poprawiać włosy, wygładzać suknie i prostować plecy. Dwóch mężczyzn stojących przy drzwiach otwiera ciężkie skrzydła, a do środka wlewa się olbrzymia fala ludzi.

- Chrisitna! - Z tłumu wyrywa się dziewczynka, około dwunastoletnia, ciemny kucyk kiwa się na wszyskie strony, kiedy biegnie.

- Rose! - Moja przyjaciółka występuje przed szereg i schyla się, żeby objąć dziewczynkę, która z całą pewnością jest jej siostrą. Są do siebie bardzo podobne.

Uśmiecham się na ten widok, ale po sekundzie zaczynam wypatrywać własnych rodziców, którzy już po chwili stają kilka kroków ode mnie. Mama promienieje dumą, podczas tata tylko uśmiecha się lekko, równocześnie wyglądając na trochę zdenerwowanego.

- Caleb! Beatrice! - Mama wyciąga ręce w naszą stronę i przez chwilę myślę, że nas obejmie, ale zamiast tego tylko kładzie dłonie na naszych ramionach. Czuję ukłucie żalu, ale potem przypominam sobie, że zawsze tak było; w Altruizmie staraliśmy się ograniczać kontakt fizyczny do minimum. Dopiero tutaj ja i Caleb zaczeliśmy się przytulać na powitanie, nie miałam nic przeciwko dotykowi przyjaciół i Tobiasa. Nagle zaczynam tęsknić za okazywaniem sobie uczuć w bardziej otwarty sposób, chociaż od matki nigdy tego nie dostałam.

- Tak bardzo za wami tęskniliśmy - kobieta cofa się krok do tyłu. - Opowiadajcie o wszystkim.

- Najpierw wy - mówimy równocześnie. Wracają stare przyzwyczajenia; należy ustąpić innym.

Przenoszę wzrok na ojca, na którego twarzy pojawiło się kilka nowych zmarszczek. Dopiero teraz, widząc to, uświadamiam sobie, jak długo tu jestem, a zarazem jak niewiele czasu minęło. To tylko kilka miesięcy, ale w tym czasie wszystko się zmieniło.

Nie jestem już tą samą osobą, która przyjechała do pałacu na początku września, co właśnie teraz sobie uświadomiłam.

- Beatrice! - słyszę radosny okrzyk, tuż obok mnie pojawia się Christina, ściskając siostrę za rękę. - Dzień dobry - kiwa głową moim rodzicom. - Jestem Christina, przyjaciółka Beatrice.

- Miło nam - ojciec kiwa jej głową.

- To moja siostra, Rose - Prawa wskazuje na dziewczynkę - A to moja mama, Stephanie - kiwa głową w stronę kobiety stojącej zaraz za nią.

- Dzień dobry - matka Christiny wita się z moimi rodzicami, ale na mnie i Caleba właściwie w ogóle nie zwraca uwagi. Zanik ktokolwiek zdąży coś jeszcze powiedzieć w całym holu rozlega się w całym holu.

- Witam państwa! - Wszyscy odwracają się w stronę jego źródła, którym okazuje się być Marcus Eaton, stojący razem z żoną i synem na szczycie schodów. Na moment ulatuje ze mnie cały dobry nastrój, kiedy spojrzenia moje i Evelyn krzyżują się. - Bardzo miło nam gościć was wszystkich w naszym domu - zapewnia król z uśmiechem. Stojący za nim Tobias opiera się biodrem o poręcz, ale ma poważny wyraz twarzy, jakby nie mógł się zdecydować między dobrym zachowaniem, a lekceważającą postawą, jaką zawsze prezentował w Biuletynie.

Like To Be You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz