- O mój Boże, Allie! - Podbiegam do dziewczyny, się nie odrywając wzroku od jej dłoni. - Co ci się stało?
- Chciałam... - zaczyna, walcząc ze łzami i bólem - Mydło... Ktoś coś dolał do mydła...
Zerkam na butelkę kremowego płynu, stojącego na umywalce. To nie była pułapka na Allie, tylko na mnie. Wiem to, jeszcze zanim uda mi się dokładniej przeanalizować sytuację. Prawdopodobnie gdyby nie ten wypadek, dziewczyny wlały by mydło do mojej wanny, żeby zrobić pianę i całe moje ciało wyglądałoby tak, jak ręce brunetki. Nie chcę nawet myśleć, co to za świństwo.
- Musimy iść do szpitala - mówię zdecydowanym tonem i chwytam dziewczyne za ramiona. - Dasz radę?
- Mam ranne... Ręce. Nie nogi - Allie próbuje się uśmiechnąć, ale wychodzi grymas. - Pomóż...
Pomagam jej podnieść się z podłogi, uważając, żeby nie uszkodzić zaczerwienionej skóry.
- Zaczekaj - proszę ją, kiedy już stoi na nogach, chociaż wiem, że musimy się pośpieszyć. Nie mogę jednak pozwolić na to, by Hana albo Jo skończyły tak jak Allie.
Biorę butelkę mydła i ostrożnie wylewam zawartość do umywalki. Kiedy kończę wrzucam puste naczynie do kosza na śmieci. Kropla mydła, która musiała zostać na zewnętrznej ściance, dotyka mojego palca.
- Au! - krzyczę i odskakuję do tyłu, w moich oczach pojawiają się łzy bólu. Podnoszę rękę na wysokość oczu. Na wskazującym palcu widzę mocne zaczerwienienie, ciągnące się przez prawie cały palec, na którym powoli pojawiają się trzy bąble.
Syczę z bólu, ale wiem, że mogło być znacznie gorzej. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić, jak się czuje Allie
- Idziemy - zdrową ręką obejmuję brunetkę i razem wychodzimy na korytarz, na którym na szczęście nikogo nie ma, może poza gwardzistami pilnującymi wejścia na trzecie piętro.
- W prawo... - mówi dziewczyna, więc bez wahanie prowadzę prowadzę ją w kierunku, który wskazała. Sama nie potrafiłabym trafić do szpitala, nigdy wcześniej tam nie byłam. Panika, którą czuję sprawia, że prawie biegnę, a za każdym razem, gdy Allie jęczy z bólu, staram się przyśpieszyć jeszcze bardziej.
- Lady Beat... - pielęgniarka uśmiecha się do mnie, kiedy wpadam do skrzydła szpitalnego, ale ja nie pozwalam jej dokończyć.
- Allie miała wypadek - oznajmiam. - Proszę spojrzeć.
Moja przyjaciłka pokazuje swoje ręce pielęgniarce, która wytrzeszcza na nią oczy.
- Usiądźcie, zaraz wracam - nakazuje i znika w pokoju obok.
Siadamy naprzeciwko siebie na dwóch łóżkach. Staram się skupić na rękach Allie, ale cały czas ból w palcu przypomina mi, że ja też miałam kontakt z mydłem. Z każdą sekundą czuję coraz większą złość, chociaż nie mogę jej wycelować w nikogo konkretnego.
Po chwili pielęgniarka wraca w towarzystwie drugiej dziewczyny, obie niosą pudełeczka maści i bandaże.
- Dzień dobry, Lady Beatrice - wita się ze mną drugą pielegniarka, nawet na mnie nie patrząc. Jest zajęta rozpakowywaniem opatrunków. - Czy pani też potrzebuje pomocy?
- Tylko trochę - posyłam jej pełen napięcia uśmiech, pokazując oparzony palec.
Pielęgniarki wymieniają spojrzenia, po czym niemal jednocześnie zasuwają zasłony wokół naszych łóżek.
- Co się stało? - pyta dziewczyna, odkręcając pierwszy pojemniczek.
- To może zabrzmieć niedorzecznie, ale coś było nie tak z moim mydłem - odpowiadam, a dziewczyna unosi brwi.
- Ma panienka szczęście, że nie ucierpiała panienka bardziej. - Pielęgniarka ostrożnie łapie moją rękę i chce coś zrobić, ale jej wzrok pada na broszkę.
- Skąd panienka to ma? - pyta zaskoczona.
- Od matki - odpowiadam, marszcząc. - Coś nie tak?
- Nie, nie, tylko... - dziewczyna mruży oczy - Moja znajoma ma bardzo podobny - oznajmia z uśmiechem, który zaraz potem znika z jej twarzy, zastąpiony przez wyraz absolutnego skupienia.
Pielęgniarka w milczeniu smaruje mi palec miętowozieloną maścią, która przynosi ulgę. Na miejsce bólu w pojawia się przyjemny chłód. Obserwuję, jak dziewczyna obowiązuje mój palec bandażem. Po chwili przenoszę wzrok na twarz pielęgniarki. Dziewczyna jest bardzo młoda i chociaż wcześniej wydawało mi się, że ma już przynajmniej dwadzieścia lat, z bliska widzę, że musi być trochę młodsza. Ma niemal czarne włosy, bardzo ciemne oczy i przyjacielski uśmiech, a na jej szyi wisi naszyjnik - srebrne S wysadzane pięcioma jasnymi kamyczkami. Przypomina mi to ozdobę, którą nosi Susan.
- Dziękuję pani - mówię, kiedy pielęgniarka kończy.
- Nie ma za co, panienko - wzrusza ramionami. - To mój obowiązek. Poza tym... - uśmiecha się niepewnie - Jestem Brenda.
- Miło mi.
- Jeśli chcesz zapytam o stan Allie - oferuje.
- Byłabym wdzięczna - zapewniam ją.
Brenda wychodzi zza parawanu i znika na moment. Kiedy wraca ma niezbyt wesołą minę.
- Będzie musiała tu zostać, przynajmniej dwa dni - oznajmia. - Jeśli panienka chce, może panienka dostać inną pokojówkę...
- Nie, dziękuję - protestuję natychmiast. - Zaczekam, aż Allie wróci do zdrowia.
Brenda posyła mi kolejny uśmiech, pełen zrozumienia, w którym kryje się chyba też coś na kształt dumy.
- Może panienka wracać do siebie. Pokojówka panienki...
- Przyjaciółka - wchodzę jej w słowo, jakby to wymagało poprawy. Brenda unosi brwi, więc powtarzam - Przyjaciółka.
Może za bardzo się czepiam, ale ma dla mnie znaczenie, żeby nikt nie uważał, że przynajmniej przez chwilę stawiam siebie ponad którąś z tych dziewczyn.
- Przyjaciółka panienki musi odpocząć - poprawia się Brenda. - Będziesz mogła się z nią zobaczyć jutro.
Kiwam głową, jeszcze raz dziękuję pielęgniarce za opatrzenie palca i wychodzę ze szpitala. W korytarzu stoi zegar, który mówi mi, że zamieszanie trwało trochę ponad godzinę. Wzdycham i kieruję się do swojego pokoju.
~~*~~
- Cześć, Beatrice - Jo uśmiecha się na mój widok, a Hana podnosi głowę znad szytej w kącie pokoju sukni. Z ulgą zauważam, że nie jest to ubranie, które ucierpiało podczas "wizyty" Knoxa. - Widziałaś może Allie?
Przez chwilę waham się, nie wiedząc, jak delikatnie przekazać im, co się stało.
- Ktoś dolał czegoś do mydła i Allie oparzyła sobie ręce - pokazuję im bandaż ma palcu wskazującym. - Jest w szpitalu i zostanie tam przynajmniej dwa dni.
- Co? - piskliwy głos Hany zupełnie do niej nie pasuje. - Możemy się z nią zobaczyć?
- Obawiam się, że dopiero jutro rano - przygryzam dolną wargę. - Pielęgniarka powiedziała, że ma odpoczywać.
- Która pielęgniarka? - pyta Jo.
- Brenda.
- Chodź, Hana - blondynka wstaje i podchodzi do mnie. - Idziemy do szpitala, okay?
- Pewnie - uśmiecham się do niej pocieszająco.
Kiedy obie dziewczyny podchodzą do drzwi zatrzymuje je jeszcze na moment, przypominając sobie o czymś.
- Hana, Jo - odzywam się, a one odwracają się do mnie.
Wiem, że cokolwiek było w mydle miało okaleczyć tylko mnie. Nie mogę pozwolić, żeby ktoś jeszcze ucierpiał z mojego powodu.
- Starajcie się nie dotykać rzeczy, które są przeznaczone dla mnie - proszę je. Wymieniają się zaskoczonymi spojrzeniami, ale potem kiwają głowami i wypadają na korytarz.
CZYTASZ
Like To Be You ✔
FanfictionDruga część opowiadania Queen. Drugie miejsce w konkursie Seventeeners2018 w kategorii fanfiction. Rozdziały 1 - 30 zostały poprawione. #6 - opowiadanie - 19.03.2019 #9 - ff - 23.11.2019 #1 - niezgodna - 07.11.2018 #1 - rywalki - 20.05.2018