- Tobias, dokąd idziemy? - pytam, kiedy wchodzimy na kolejny ciąg schodów. Wcześniej nie byłam pewna, o czym mielibyśmy w tej chwili rozmawiać, ponieważ luźna pogawędka na pewno odpadała, więc w efekcie szliśmy w ciszy.
- Zobaczysz - odpowiada krótko. - Chciałem cię tam zabrać wcześniej, ale... nie wyszło.
Nie wiem, o czym, a kiedy w końcu wchodzimy do małego pomieszczenia przypominającego graciarnie - wszędzie stają puste doniczki, łopatki, grabie, worki z ziemią i nasionami - czuję się jeszcze bardziej zagubiona. Co my tu robimy?
- Tędy - Tobias podchodzi do metalowych schodów, z jednej strony zabezpieczonych matowo szarą barierką. Wchodzi na nie pierwszy, schody są zbyt wąskie, żebyśmy mogli iść obok siebie, ale nawet na sekundę nie puszcza mojej ręki. Na górze chłopak otwieta nieprzeźroczyste, szklane drzwi, a ja zauważam zielone liście. Oranżeria.
Wychodzę na zewnątrz i rozglądam się dookoła, oniemiała. Wszędzie rosną egzotyczne rośliny, których nigdy wcześniej nie widziałam. Yuż obok mojego ramienia wysi dojrzała pomarańcza, a nad głową widzę ciemne, nocne niebo, co oznacza, że sufit i ściany są zrobione ze szkła.
- Niesamowite - mówię cicho.
- Wiem - Na ustach Tobiasa pojawia się krzywy uśmiech. - To tu chciałem cię zabrać na randkę, na którą postanowiłaś nie przyjść. Najwyraźniej teraz okoliczności nie sprzyjają randkowaniu.
Kiwam głową, a prawie cały entuzjazm wywołany widokiem oranżerii, natychmiast ze mnie ulatuje. Czyli to miał na myśli, kiedy powiedział, że "nie wyszło".
- Chodźmy - powtarza brunet i delikatnie ściska moją rękę, co dodaje mi otuchy. Najwyraźniej nie jest już na mnie zły, ale to wcale nie znaczy, że jestem spokojna. Po środku oranżerii stoi okrągła sadzawka, na krystalicznie czystej taflii unoszą się białe lilie, moje drugie ulubione kwiaty, zaraz po niezapominajkach. Mam ochotę zanurzyć ręce w zimnej wodzie, ale Tobias prowadzi mnie do drewnianej ławki, więc siadam obok niego.
- Co dokładnie powiedziała ci moja matka? - pyta, zakreślając kółka wokół kostek mojej dłoni.
- Wątpię, żeby chciała, żebym ci to mówiła - wzdycham. - Po prostu stwierdziła, że nieważne, co się między nami wydarzyło i tak nie bierzesz mnie na poważnie, więc powinnam sama zrezygnować z udziału w Eliminacjach.
- A ty jej uwierzyłaś? - w jego głosie słychać cień pretensji i smutek. Zwłaszcza smutek. Nagle czuję się głupio, że w ogóle rozważałam taką możliwość.
- Pewnie miałabym to gdzieś, gdyby nie Marlene - wyznaję, czując gulę w gardle.
Chłopak chowa na chwilę twarz w dłoniach.
- Posłuchaj - odzywa się po chwili. - Moja matka ma władzę, przez co trzeba na nią uważać, ale o tym na pewno wiesz. Nie można jej lekceważyć ani tym bardziej otwarcie się jej przeciwstawiać.
Kiwam głową, spuszczając wzrok. Przewaga, jaką Evelyn ma nade mną, nagle wydaje mi się być przytłaczająca.
- Hej, spójrz na mnie - Tobias muska palcami mój podbródek. - To wszystko nie jest ważne. Obiecuję ci, że tak długo, jak tu jesteś, znajdujesz się poza jej władzą. Nie znaczy to, że możesz sobie na wszystko pozwalać, ale tylko ja mam prawo odesłać cię do domu. Nie martw się. Jesteś bezpieczna.
Jasne, a to, że mnie spoliczkowała, to pewnie tylko drobne nieporozumienie.
Widzę, jak mięśnie Tobiasa się napinają, a w oczach ma taką wściekłość, jakiej nie widziałam nigdy wcześniej, nie tylko u niego, w ogóle u nikogo.
- Uderzyła cię?! - krzyczy, a potem bez ostrzeżenia obejmuje rękami moją twarz. Wzdrygam się, gdy dłoń dotyka lewego policzka. - Nic ci...
- Nie, w porządku - odsuwam się odrobinę. - Przepraszam, nie powinnam ci tego mówić.
- Nieprawda. Chcę wiedzieć, kiedy coś jest nie tak - mówi, a potem przyciąga mnie do siebie i mocno obejmuje. Trudno mi opisać, jak się czuję, kiedy mnie tak przytula. Nagle nic nie jest ważne, jestem dziwnie lekka i wiem, że nic nie jest w stanie mnie dosięgnać. Jestem bezpieczna.
Kiwam głową, chociaż w głębi duszy czuję się jak idiotka. Mówiąc mu to, zrobiłam z siebie w jego oczach ofiarę, a równocześnie naraziłam się królowej.
- Dalej chcesz tu być? - pyta po chwili ciszy, głaszcząc mnie po włosach. - Zastanów się dobrze. Jeśli wyjdziesz nie będziesz mogła wrócić. Ale jeśli zostaniesz będziesz musiała zaakceptować obecność innych kandydatek i być przygotowana na pałacowe plotki,zachowanie mojej matki...
Momentalnie odsuwam się od niego, kręcąc głową. Nie mogę pozwolić, żeby dalej myślał, że bez przerwy się waham. Owszem, dość często miewam chwile zwątpienia, ale w każdym związku zdarzają się ciężkie momenty. Gdyby Tobias był moim chłopakiem, też byśmy się kłócili, po prostu gniewalibyśmy się o inne rzeczy.
- Chcę zostać - zapewniam go zdecydowanym tonem, a potem uśmiecham się lekko. - Nie wybaczę sobie, jeśli nie doprowadzę tego do końca - śmieję się.
Twarz chłopaka rozjaśnia się odrobinę.
- Tego się obawiałem - żartuje.
- Ale, Tobias - kładę mu rękę na ramieniu, a on od razu poważnieje - Chcę wiedzieć, ile dla ciebie tak naprawdę znaczę. Ja... - Nie wiem, jak my to wytłumaczyć. - ... wiesz... boję się...
Tobias nie pozwala mi dokończyć. Zanim uda mi się wypowiedzieć kolejene słowa, bez ostrzeżenia obejmuje moją twarz dłońmi, przyciąga mnie do siebie i muska ustami moje wargi.
Spinam się, moje serce zaczyna bić jak szalone. Jestem tak zaskoczona, że w pierwszej chwili nie jestem w stanie w żaden sposób zareagować na pocałunek. Dopiero kiedy chłopak odsuwa się na odległość kilku centymetrów dociera do mnie, że chcę, żeby mnie pocałował i że sama chcę go pocałować, więc po prostu to robię. Obejmuję po za szyję i dekikatnie przyciskam swoje usta do jego ust. Chłopak natychmiast oddaje pocałunek, wsuwa palce w moje włosy. Nigdy wcześniej się nie całowałam, ale dzięki niemu z każdą chwilą czuję się pewniej, przestaję się bać, że robię coś nie tak.
Nie wiem, jak długo to trwa, ale kiedy w końcu się od siebie odsuwamy w oczach Tobiasa widzę błysk, który sprawia, że się uśmiecham. Mam ochotę znów się do niego przysunąć, ale zamiast tego opieram głowę na jego ramieniu, a on od razu mnie obejmuje.
- Zależy mi na tobie, Bet - mówi cicho, a potem całuje mnie w czubek głowy. Zamykam oczy. - Po prostu mi zaufaj. Wierzysz mi już?
- Tak - udaje mi się wykrztusić.
- Zostaniesz ze mną? - pyta. - Nie mówię, że na zawsze, ale...
- Tak - przerywam mu.
Tobias bierze mnie za rękę.
- Cholera - uśmiecha się odrobinę szerzej. - Caleb mnie zabije.
Ja też się uśmiecham, nie potrafię przestać aż do końca wieczoru. Przestaję sobie zdawać sprawę z upływu czasu, nawet kiedy chłopak spogląda na zegarek i łapie się za głowę, ani kiedy odprowadza mnie do pokoju. Jeśli chodzi o mnie, to dzień mógłby się po prostu nie kończyć.
Pod drzwiami sypialni pocałowałam go jeszcze raz, a potem padło jeszcze tylko jedno pytanie.
Spotkamy się jutro?
A odpowiedź brzmiała Tak.
CZYTASZ
Like To Be You ✔
FanfictionDruga część opowiadania Queen. Drugie miejsce w konkursie Seventeeners2018 w kategorii fanfiction. Rozdziały 1 - 30 zostały poprawione. #6 - opowiadanie - 19.03.2019 #9 - ff - 23.11.2019 #1 - niezgodna - 07.11.2018 #1 - rywalki - 20.05.2018