Rozdział 10

2.2K 116 57
                                    

Otwieram podwójne drzwi szpitala i od razu zauważam Caleba, pół siedzące na jednym z łóżek. Obok niego stoi Brenda, owija mu rękę bandażem. Wzdycham z ulgą widząc, że nie tylko oddycha, ale ma przytomne spojrzenie i najwyraźniej nie jest w zbyt ciężkim stanie.

- Caleb! - wołam i podbiegam do niego. - Postrzelili cię?

- Wyluzuj, Bet, to tylko draśnięcie - posyła mi uspokajający uśmiech. - Z tobą wszystko w porządku? Susan?

Jestem tak szczęśliwa, że nic mu się nie stało, że nagle ulatuje ze mnie cała złość związana z jego kłamstwami. Równocześnie wydaje mi się absurdalne, że się o nas martwił.

- Obie jesteśmy całe - odpowiadam i też się uśmiecham. - Muszę z tobą porozmawiać - oznajmiam.

- Ja już znikam, dajcie mi pół minuty - prosi Brenda, zawiązując bandaż.

Kiedy kończy zabiera kilka rzeczy z szafki przy łóżku, po czym kieruje się do gwardzisty leżącego po drugiej stronie sali.

- Co się stało? - pyta mój brat, siadając wygodniej.

- Mam do ciebie kilka pytań - tłumaczę. Szybko upewniam się, że w pobliżu nikogo nie ma, po czym kontynuuję cicho. -  Po pierwsze: jak długo?

- Co, jak długo? - marszczy brwi.

- Jak długo jesteś... wiesz - Mimo wszystko nie chcę ryzykować. Jednocześnie nie wierzę, że chłopak jest tak głupi, żeby nie zrozumieć, o czym mówię.

Caleb najpierw wygląda na skołowanego, ale potem opiera głowę o poduszki i wzdycha.

- Cztery lata - odpowiada.

Wytrzeszczam oczy.

- Cztery... - powtarzam.

- Lata, tak dobrze zrozumiałaś - przewraca oczami.

- Jak...

- Nie mogę ci tego teraz wytłumaczyć - spuszcza wzrok. - Będziesz musiała zaczekać kilka dni.

Przygryzam wargę, nie zbyt przekonana do tego pomysłu, ale wiem, że muszę ustąpić.

- W porządku - mówię w końcu. - Rozmawiałam dzisiaj z Uriahem. Powiedział, że chcielibyście, żebym wam pomagała. To prawda? Jak?

Caleb zaciska usta.

- Prawdopodobnie chciał, żebyś oficjalnie stała się jedną z nas - tłumaczy powoli. - Tylko nie rozumiem... po co. Mamy wśród kandydatek swoich ludzi, więc... - urywa i zerka na mnie, jakby dotarło do niego, że powiedział za dużo.

Przez chwilę potrafię tylko siedzieć i się na niego gapić.

- Kogo? - pytam w końcu.

- Nieważne.

- Ważne! - protestuję.

- Kiedyś ci powiem - obiecuje chłopak i w tym momencie drzwi do szpitala otwierają się, pojawia się Allie, a towarzystwie pielęgniarki.

Like To Be You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz