Kiedy kończymy obiad Tobias zabiera brudne talerze i stawia je na komodzie, stojącej obok drzwi. Obserwuję go, cały czas nie ruszając się z miejsca.
Tak naprawdę zawsze wiedziałam, że go nie znam. Jasne, coś o nim wiem, ale w rzeczywistości ukrywa przede mną bardzo wiele. Teraz poznałam przynajmniej kawałek tajemnicy i trochę dziwnie się z tym czuję. Z jednej strony cieszę się, że jednak mi ufa i kiedy nadarzyła się okazja powiedział mi prawdę, ale z drugiej strony... Skoro to jest tylko część jego sekretów, a jestem absolutnie pewna, że tak jest, to jakie muszą być pozostałe? Smoki pod zamkiem?
- Teraz to ty się na mnie gapisz - zauważa chłopak, kiedy w końcu się do mnie odwraca. - To dziwne, bo ja nie jestem taki śliczny jak ty.
- Wcale nie patrzę na ciebie, nie pochlebiaj sobie - mówię, równocześnie odwracając wzrok, bo nie jestem w stanie jakkolwiek sensownie zareagować na jego komplement.
- Nie pochlebiam, tylko stwierdzam fakty - Tobias bierze swoje krzesło i znów siada na nim okrakiem, tak blisko mnie, że nasze kolana niemal się stykają. - Ale skoro nie patrzysz na mnie, to na co patrzysz, co?
- Nie twoja sprawa, ty jesteś brzydki i nie zamierzam na ciebie patrzeć - Celowo staram się skupić całą swoją uwagę na czymkolwiek, co nie byłoby księciem.
- Jestem brzydki - powtarza po mnie spokojnym głosem.
- Tak, jesteś brzydki - potwierdzam, czując, że jeśli ta rozmowa potrwa jeszcze chwilę, to nie wytrzymam i wybuchnę śmiechem.
Chłopak zaczyna się przesuwać to w jedną stronę, to w drugą, chcąc zmusić mnie żebym na niego spojrzała.
- A zechciałabyś nie patrzeć tak dramatycznie w dal, kiedy wymawiasz te słowa?
- Nie mam bladego pojęcia, o co ci chodzi, Toby - celowo używam zdrobnienia, które usłyszałam wczoraj od Zekego na imprezie, i kładąc na nie szczególny nacisk.
- Na co patrzysz? - Tobias zaczyna mi wymachiwać rękami przed twarzą. - Na co patrzysz? Jestem tutaj.
W końcu nie wytrzymuje i zaczynam się śmiać, tak bardzo, że już po chwili strasznie boli mnie brzuch, ale i tak nie jestem w stanie przestać.
- Wszystko okay? - pyta brunet, kiedy po upływie kilku minut wciąż zginam się w pół, trzęsąc się i ściskając za brzuch. - Dusisz się? Mam wezwać lekarza? Chcesz trochę tlenu w słoiku?
- Nie... po...magasz - wyrzucam z siebie między kolejnymi atakami śmiechu.
- To już nie moja wina, będziesz się musiała sama uspokoić.
Zamykam na chwilę oczy i biorę głęboki oddech. Kiedy znów spoglądam na Tobiasa jestem już spokojna.
- Dobra, przeszło mi - oznajmiam.
- Widzę - chłopak zaczyna się rozglądać po pokoju, jakbym ja nie dusząca się ze śmiechu była o wiele mniej interesująca ode mnie duszącej się ze śmiechu. - Chcesz wyjść może na balkon? - proponuje.
- Nie wolno wychodzić na zewnątrz - zauważam, marszcząc przy tym brwi. - Ani na balkon, ani na korytarz.
- Tak samo jak nie wolno wpuszczać do pałacu rebeliantów - Tobias przewraca oczami, po czym wstaje i podaje mi rękę.
Wzdycham, ale chwytam jego dłoń i też wstaję. Spodziewam się, że teraz brunet zabierze teraz rękę albo poda mi ramię, ale on splata palce z moimi i kieruję się w stronę drzwi prowadzących na balkon. Moje serce momentalnie przyśpiesza, kiedy czuję ciepło jego dłoni i szorstką skórę na palcach.
CZYTASZ
Like To Be You ✔
FanfictionDruga część opowiadania Queen. Drugie miejsce w konkursie Seventeeners2018 w kategorii fanfiction. Rozdziały 1 - 30 zostały poprawione. #6 - opowiadanie - 19.03.2019 #9 - ff - 23.11.2019 #1 - niezgodna - 07.11.2018 #1 - rywalki - 20.05.2018