Rozdział 46

2.2K 110 112
                                    

Wyjeżdżam. Ale nie wierzę w to ani kiedy żegnam się z moimi pokojówkami, bratem czy kandydatkami, nie wierzę w to nawet kiedy jadę luksusowym samochodem prosto do domu. Spędziłam w pałacu tyle czasu, że już praktycznie zapomniałam, jak wygląda z zewnątrz - teraz wydaje się mniejszy. 

Przez dobre pół godziny nieobecnym wzrokiem patrzę za okno, aż w końcu wysokie, zniszczone wieżowce zmieniają się w szeregi identycznych, szarych domów. Pewnie gdybym zeszła na ziemię poczułabym ucisk w żołądku, jednak jest nieobecna do tego stopnia, że zupełnie nie dociera do mnie to, co widzę. 

- Dotarliśmy, Bet - informuje mnie Peter, który został wyznaczony na mojego kierowcę. Podobno Caleb bardzo chciał dostać to zadanie, ale zabrakło mu kwalifikacji. Chłopak odwraca się i spogląda na mnie między fotelami. - Gotowa?

Niemal niedostrzegalnie kiwam głową, po czym naciskam klamkę i wysiadam z samochodu. Peter pośpiesznie robi to samo, bo chyba dotarło do niego, że miał mi otworzyć drzwi, ale kto by się tym przejmował? Brunet idzie po torbę z rzeczami, którą spakowały dla mnie Hana, Allie i Jo, a ja stoję nieruchomo i wpatruję się w budynek przede mną.

Dom. Wróciłam do domu.

- Czyli... To tyle? - Peter staje obok mnie i też patrzy na zamknięte drzwi. Nie miałam wczoraj siły, żeby ostrzec rodziców. Caleb zrobił to za mnie, ale mama i tata musieli nie zauważyć auta. 

- To tyle - Znów kiwam głową i odwracam się do niego. Wygląda na zmartwionego. - Cieszę się, że cię poznałam, Peter. 

- Nawzajem - Posyła mi krzywy uśmieszek. - Fajnie było.

- Tak - Też się uśmiecham. - Było. Dbaj o niego.

- Jasna sprawa. To co, przytulas na do widzenia?

Przytakuję i pozwalam mu się lekko objąć, z całych sił próbując się nie rozpłakać.

- To powinnaś być ty - szepcze mi na ucho. - Naprawdę powinnaś.

- Chyba jednak nie - odpowiadam równie cicho, zanim się od siebie odsuwamy. - Ale dziękuję, że mi kibicowałeś.

Peter kiwa głową.

- Zawsze.

W tym momencie drzwi się otwierają i na trawnik przed domem wypada moja mama, a zaraz za nią szybkim krokiem maszeruje tata. Nie widziałam ich tak dawno, że natychmiast czuję łzy za oczami. Odstawiam torbę na chodnik i podbiegam do rodziców - wpadam w ramiona mamy bez choćby sekundy wahania. Dopiero kiedy ta odsuwa mnie od siebie po zaledwie krótkim uścisku przypominam sobie, gdzie jestem. Pałac i czułe gesty należały do przeszłości. To wszystko jest teraz tylko wspomnieniem, które będzie powracać w snach i dręczyć mnie do końca życia.

Znów jestem w Altruizmie. Wrócą szare ubrania, uprzejme rozmowy prowadzone półgłosem i brak kontaktu fizycznego. Kiedyś było to dla mnie oczywiste, ale teraz ciężko to sobie wyobrazić. 

- Beatrice - Mama uśmiecha się do mnie smutno. Widzę w jej oczach, że jest milion rzeczy, które chciałaby teraz powiedzieć. Że jest jej przykro, że próbowałam, że mi współczuje. - Cieszę się, że cię widzę, kochanie.

Momentalnie się rozluźniam. 

- Witaj w domu, Beatrice - Ojciec patrzy na mnie z dumą, jakby fakt, że wyleciałam właśnie z Eliminacji był niezwykłym osiągnięciem. - Gwardzisto Hayes - Dopiero kiedy mężczyzna kiwa głową Peterowi, przypominam sobie o jego istnieniu.

- Dzień dobry - Chłopak podchodzi do nas z moją torbą. - Tutaj są wszystkie rzeczy osobiste lady Beatrice. 

- Dziękuję, wezmę je - Tata wyciąga rękę do bruneta, ale to ja pierwsza przejmuję bagaż.

Like To Be You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz