- Co zrobiłaś?!
Oczy wpatrującego się we mnie Caleba robią się niemal idealnie okrągłe, kiedy przygląda mi się z wyraźnym szokiem na twarzy.
- To co słyszałeś - wzruszam ramionami, chcąc dać mu tym samym do zrozumienia, że naprawdę nie ma się czym martwić, chociaż wiedziałam, że to nie do końca prawda. - Dołączyłam do Niezgodnych.
- I nie mogłaś mi wcześniej powiedzieć o tym, co zamierzasz zrobić?! - pyta, a złość, malująca się na jego twarzy szczerze mnie zaskakuje. Chłopak wstaje z krzesła, które stoi obok mojego biurka i dwoma krokami pokonuje dzielącą nas odległość. - Musisz natychmiast iść do Tobiasa i to odwołać, rozumiesz?
Przez ułamek sekundy nie wiem, co odpowiedzieć. Po prostu brakuje mi słów. Później odpycham go od siebie.
- Nie! - wołam zirytowana. - Nie zrobię tego! Podjęłam już decyzję, a ty powinieneś ją uszanować!
[Wiecie co? Zwykle staram się nie wrzucać takich tekstów w środku rozdziału, ale przy absolutnie żadnym innym opowiadaniu nie zdarzyło mi się jeszcze, żebym tak bardzo nie zgadzała się z główna bohaterką i tak bardzo jej nie lubiła. Tris jest tu po prostu głupia!
Kto podziela ten pogląd, proszę o atak histerii o tu >>>>]Caleb wzdycha i cofa się jeszcze o krok, przesuwając dłonią po twarzy.
- Jesteś głupia, Bet.
- Żartujesz? Nie musiałabym robić wszystkiego na własną rękę, gdybyście wszycy łaskawie powiedzieli mi, co się wokół mnie naprawdę dzieje! - oznajmiam, ponieważ czuję, że już najwyższy czas się określić. - Chcesz wiedzieć, dlaczego ci nie powiedziałam? Tobie, Susan, ani rodzicom? Nikomu?
Czekam, aż zareaguje w jakikolwiek sposób, ale kiedy tego nie robi, po prostu ciągnę dalej.
- Bo chcielibyście mnie powstrzymać, tak samo jak ty teraz chcesz to zrobić. Nie jestem dzieckiem! Już siedzę jedną nogą w wielkiej polityce! Usiłuję jedynie... - Kręcę głową, czując zbierające się za oczami łzy. - Usiłuję jedynie nie skończyć drugą w grobie.
Spuszczam wzrok, starając się chociaż trochę się ogarnąć. Nie mogę się tak po prostu rozpłakać, bo wtedy mój brat na pewno uznałby, że jestem zbyt słaba, by móc walczyć.
Biorę kilka głębokich wdechów i nagle czuję obejmujące mnie ciepłe ramiona Caleba. Odruchowo opieram się o jego klatkę piersiową.
- Już dobrze - mówi po chwili ciszy, a ja znów chcę się od niego odsunąć. - Rozumiem. Zaprowadzę cię na ten cały trening. Tylko już nie płacz, siostrzyczko.
Wyślizguję się z uścisku i uderzam go w ramię, ale na moich ustach pojawia się szeroki uśmiech.
~~*~~
Wieczorem moje życie zaczyna się od nowa. Spodziewam się jakiegoś powitania, ale właściwie to cieszę się, że nic takiego nie ma. Niepokoi mnie jedynie fakt, że wszyscy wokół co chwila rzucają mi krzywe spojrzenia, kiedy wydaje im się, że nie patrzę. Stoję między Susan a Calebem, ale oni też nie wydają się być zachwyceni moją obecnością.
Eric i Tobias rozmawiają po cichu, oddaleni o kilka kroków od sporej grupy ludzi. Aż do teraz nie miałam pojęcia, że tylu Niezgodnych przebywa w pałacu jest nas prawie setka.
- No dobra, panienki, zaczynamy - Eric odwraca się do nas i krzyżuje ręce na piersi. - Dzisiaj czeka was bieg na pięć kilometrów. Ja i Uriah prowadzimy, Carter i Scott z tyłu. Starajcie się nie oddalać od grupy i tak dalej. Widzimy się za godzinę.
CZYTASZ
Like To Be You ✔
FanfictionDruga część opowiadania Queen. Drugie miejsce w konkursie Seventeeners2018 w kategorii fanfiction. Rozdziały 1 - 30 zostały poprawione. #6 - opowiadanie - 19.03.2019 #9 - ff - 23.11.2019 #1 - niezgodna - 07.11.2018 #1 - rywalki - 20.05.2018