Rozdział 42

1.7K 96 46
                                    

Rozdział z dedykacją dla NataliaDoek, której nie umiem oznaczyć, ale się starałam.

Kiedy siedziałam w swoim pokoju, robiąc notatki do prezentacji wiedziałam, jaka może być reakcja ludzi, którzy ją usłyszą. Będą wściekli. Wybuchną nerwowym śmiechem. Zaczną dyskutować. Zadawać niewygodne pytania.

W żadnym z tych wyobrażeń nie widziałam absolutnej ciszy. Lacey zamarła z filiżanką przy ustach. Susan, Marlene i Christina wyglądają na zupełnie zszokowane, reszta chyba też nie wie, jak zareagować. Nawet królowa, której reakcji obawiałam się najbardziej, nie robi nic poza uważnym przyglądaniem się mojej twarzy. Siedzący obok niej Tobias spogląda na swoich rodziców zanim chrząka, przerywając w końcu ciszę.

- Dziękujemy, lady Beatrice - oznajmia całkowicie spokojnym tonem. Z walącym sercem przyglądam się jego twarzy, która jednak nie zdradza żadnych emocji. Zdążyłam się już jednak zorientować, że ten chłopak poświęcił osiemnaście lat, by doskonale wyćwiczyć swoją postawę. Mrugam kilka razy zanim powoli kiwam głową, nie wiedząc, czy powinnam czuć ulgę, czy mogę sobie na to pozwolić tak szybko. 

Sztywno kiwam głową i poprawiam się w fotelu. Spuszczam wzrok, dając tym samym do zrozumienia, że możemy przejść do następnej osoby, a ja nie mam już nic więcej do powiedzenia.

- Mam kilka pytań - odzywa się Marcus. Cudem powstrzymuję się przed zaciśnięciem oczu. 

Mogłam wymyślić coś innego. Mogłam skupić się na poborze, który przecież też jest bardzo istotny, a jego reforma byłaby o wiele bezpieczniejsza. Ale to było zbyt silne. Naprawdę chciałabym pomóc ludziom w mieście, ale to, co powiedziałam wcześniej to prawda - łatwiej jest wytykać błędy monarchii, kiedy wydaje nam się, że do zmian w państwie wystarczy ukryta pod pałacem armia smoków. Kiedy odkrywamy, że w rzeczywistości będziemy musieli wiele poświęcić i ciężko pracować, wszystko się sypie.

- Chyba zdajesz sobie sprawę, lady Beatrice, że taka zmiana nie byłaby łatwa - zauważa mężczyzna spokojnym tonem, ale w jego oczach widzę gniew. Niedobrze. - Jak w ogóle to sobie wyobrażasz?

- Oczywiście, wasza wysokość, zdaję sobie z tego sprawę - odpowiadam, zaciskając palce wokół kartek. - Przygotowałam zarys, to tylko pomysł, ale jestem pewna, że przy pewnych ulepszeniach mógłby...

- Tutaj nawet nie chodzi już o to, jak mielibyśmy to zrobić - przerywa mi Evelyn, wciąż prześwitując mnie wzrokiem. Jej oczy są brązowe, ciemne, ale nie tak, jak u Marlene. Jakimś cudem odcień ciemnego błękitu u jej syna jest o wiele cieplejszy. - Pytanie brzmi: dlaczego. Frakcje zapewniają nam pokój od wielu dekad, więc...  - Kręci głową. - Nie rozumiem.

- Tak jak mówiłam nie chodziło mi o pokój, chociaż oczywiście uważam, że powinien on być... priorytetem - waham się przed wypowiedzeniem tego słowa. - Chodziło mi o wolność.

- Moja droga - Królowa uśmiecha się szeroko, ukazując rząd idealnie prostych zębów, mam wrażenie, że zaraz mnie nimi rozszarpie. - Miasto jest otoczone murem, ale nie może być więzieniem.

Zaciskam usta i nie odzywam się więcej. Marcus rzuca mi ostatnie, ostre spojrzenie, po czym oddaje głos Marlene. Nie słyszę, co mówi. Zamiast tego skupiam się na priorytetach.

Czy rzeczywiście powinien być nim pokój? Nie chcę wojny. Boję się jej. Tak samo jak inni boją się ciemności. Ale równocześnie wiem, że nie pozwoliłabym, by ktokolwiek odebrał mi wolność.

O ile kiedykolwiek wiedziałam, co to znaczy.

~~*~~

Cała Elita opuszcza salon w zwartej grupie. Żadna z nas nie zostaje zatrzymana, za co dziękuję losowi. W tej chwili marzę tylko o tym, żeby być sama, schować się przed wszystkimi. Zanim pozwolono nam odejść Marcus poprosił, abyśmy zostawiły nasze projekty na biurku, by mógł je jeszcze raz na spokojnie przejrzeć. Jeśli chodzi o mnie, to nie wróży niczego dobrego.

Like To Be You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz