Rozdział 22

2K 103 93
                                    

Wchodzę do pokoju trzaskając drzwiami i dopiero po chwili dociera do mnie, że w sypialni stoją wszystkie moje pokojówki. Gapią się na mnie z wytrzeszczonymi oczami, jakby zobaczyły ducha. Wcale im się nie dziwie. Nie codzinnie widzi się swoją przyjaciółkę wchodzącą do pokoju przez balkon.

- Beatrice! - woła zaskoczona Hana. - Co ty... Co...

Podnoszę na nią wzrok, a ona natychmiast milknie. Nie jestem pewna, czy to przez malujący się na mojej twarzy gniew, czy łzy w oczach. Jestem równocześnie wściekła i smutna, jednak to pierwsze uczucie jest mocniejsze i dodaje mi sił. Tylko dzięki temu nie wubuchnęłam płaczem już na balkonie.

- Co się stało? - pyta Allie, podchodząc niepewnie bliżej. - Nie jest ci zimno? Jo, daj mi jakiś koc.

Wzdycham, starając się przygonić łzy, podczas gdy blondynka podbiega do mnie z miękkim materiałem w dłoniach. Zarzuca mi go na ramiona, dzięki czemu od razu czuję się lepiej.

Muszę z kimś porozmawiać, ale chcę, żeby to był ktoś, kto jest w tej samej sytuacji co ja. Poza tym wolę ich nie martwić perspektywą mojego szybkiego wyjazdu.

- Nieważne - mówię tylko, kręcąc głową.

Pozostaje jeszcze kwestia tego, że lepiej nie rozpowiadać wszystkim o tym, że podsłuchuje się rozmowy rodziny królewskiej. Tobias i tak ma pewnie na głowie dostatecznie dużo problemów, nie chcę dokładać mu jeszcze pałacowych plotek.

Chociaż... czy jeszcze liczy się dla mnie to, co Tobias sobie myśli i czy ma kłopoty?

Czuję ukłucie żalu w sercu. Myślę, że to zawsze będzie dla mnie ważne.

- Wychodzę - informuję dziewczyny, zrzucając z siebie koc i odkładając go na krzesło. - Nie wiem, kiedy wrócę.

Nie odpowiadają. Wystawiam głowę na korytarz i upewniam się, że nikogo tam nie ma, a potem przemykam do pokoju Christiny. Tylko ona może mi teraz pomóc. Nie potrzebuję współczujących spojrzeń moich pokojówek, ani Susan, czy rzeczowych rad Caleba. Potrzebuje kogoś, kto każe mi się wziąć w garść i w obieca, że wdepcze naszych wrogów w dywan, jeśli to będzie konieczne.

- Proszę! - woła dziewczyna, kiedy pukam. Wchodzę do środka, ale zatrzymuję się, kiedy zauważam siedzącą na łóżku Rose. Christina siedzi za nią i zaplata jej warkoczyki.

- Cześć, Beatrice - Przyjaciółka kiwa mi głową, nie przerywając pracy. - Coś się stało?

Przez chwilę chcę zaprzeczyć, ale przecież właśnie dlatego tu przyszłam. Bo Coś się stało.

- Tak - przyznaję. - Możemy... pogadać?

Christina szybko kiwa głową i kończy zapłatać włosy siostry.

- Wracaj do rodziców - mówi. - Trafisz sama?

- Jasne - odpowiada Rose. - Ale nie rozumiem, dlaczego nie mogę zostać. Jeśli chcecie o czymś porozmawiać...

- Rosie - upomina ją siostra, na co dziewczynka tylko wzdycha, a potem wychodzi, rzucając mi jeszcze przenikliwe spojrzenie.

Prawość, wszystko jawne.

- Przepraszam za nią - Christina podchodzi do mnie i mnie obejmuje.

- To ja przepraszam, nie chciałam wam przeszkadzać.

- Daj spokój - brunetka tylko macha na to ręką. - To moja siostra, mam ją na codzień. No, nie licząc czasu, który spędzam na zostawniu żoną księcia, ma się rozumieć.

Uśmiecham się lekko. Jakoś nigdy wcześniej nie zastanawiałam się, jakby to było, gdybym miała siostrę. Czy Caleb jako dziewczyna byłby mi bliższy?  Czy trafiłby go pałacu jako kandydatka, a nie gwardzista?

Like To Be You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz