Rozdział 36

1.8K 86 4
                                    

- Dlaczego to zrobiłeś?! - krzyczę, spoglądając na Erica, który teraz podchodzi do mnie szybkim krokiem. - Zabiłeś ich!

- Później porozmawiamy o kwestiach etycznych na wojnie. Teraz chodź.

Chwyta mnie za łokieć i brutalnie stawia mnie do pionu, po czym sprawdza puls Nity i bez problemu przerzuca ją sobie przez ramię. Roztrzęsiona ruszam za nim w stronę sali nagrań. Zanim docieramy do drzwi ostatni raz spoglądam na ciało Edwarda, chłopaka, z którym tańczyłam na jednej z licznych lekcji Tori, chłopaka, który miał chronić nasze miasto przed niebezpieczeństwami.

Chłopaka, który chciał mnie zabić. I który prawie to zrobił.

Nie pamiętam drogi powrotnej do schronu. Odzyskuję jasność myślenia dopiero w chwili, gdy siedzę na wąskim łóżku pod ziemią, patrząc na leżącą na drugim materacu Nitę, otoczona przez kilku Niezgodnych, w tym Erica, Lenę i Ritę. Marlene siedzi obok mnie i obejmuje mnie delikatnie ramieniem. Z rozmowy toczącej się nad moją głową udało mi się wyciągnąć tylko dwie informacje: atak został odparty, ale Caleba i Susan nikt nie widział.

- Na pewno nic im się nie stało - pociesza mnie blondynka, uśmiechając się lekko. - Zaraz przyjdą.

Nie jestem w stanie odpowiedzieć. Wciąż mam przed oczami Edwarda, wciąż czuję pistolet przyciśnięty do głowy. Myślę o tym, co by było, gdyby pociągnął za spust. To łatwiejsze niż zastanawianie się, czy mój brat i Susan są bezpieczni.

- Jesteśmy!

Podnoszę wzrok, na widok wbiegających do schronu Caleba, Susan i Petera podnoszę się z materaca i podchodzę do nich chwiejnym krokiem, od razu zarzucam bratu ręce na szyję. Powoli zaczynam czuć, że mam dość. Że nie zniosę dłużej strachu o Caleba i przyjaciół.

Chcę się stąd wydostać. Razem ze wszystkimi, na których mi zależy.

- Cześć -  Chłopak uśmiecha się do mnie z wyraźną ulgą. Jego twarz blednie dopiero kiedy zauważa nieprzytomną Nitę. - Co się stało?

- Wpadłyśmy na dwóch Wiernych - odpowiadam, ściskając Susan. - Był z nimi Edward.

- Eddy? - Peter unosi brwi. - Kenway? - Kiwam głową. - Nigdy go nie lubiłem. Gdzie jest?

Tuż obok mnie staje Eric. Ma wyjątkowo ponurą minę, w niczym nie przypomina chłopaka, który razem z Zeke'm nabijał się ze mnie i Tobiasa.

- Nie żyje - stwierdza beznamiętnym tonem, przez co zaczynam się zastanawiać, ilu ludzi pozbawił życia.

Zerkam na brata. A on? Ile krwi miał na rękach? Jak w ogóle można żyć z takim ciężarem?

Jestem pewna, że ja nie byłabym w stanie go unieść.

Na schodach prowadzących do schronu znów słychać kroki. Spoglądam na Uriaha, który po raz pierwszy w ogóle nie wygląda na rozbawionego ani wyluzowanego. Szybko przesuwa wzrokiem po twarzach obecnych w pokoju, a kiedy upewnia się, że wszyscy oprócz mnie są Niezgodni, mówi:

- W nocy jest spotkanie w Piwnicy. Eric, Tobias chce cię jak najszybciej widzieć. Nita, Susan i Beatrice mają wrócić do pokoi.

- Nita jest nieprzytomna - informuje go Eric. Uriah spogląda ponad jego ramieniem na łóżko za naszymi plecami.

- Rzeczywiście - przyznaje. - Zajmę się tym. Idź już.

Chłopak nie protestuje. Bez wahania wybiega ze schronu, a ja po sekundzie ruszam za nim, ale Pedrad mnie zatrzymuje.

- A ty dokąd?

- Muszę się zobaczyć z Tobiasem.

- Powiedział, że masz wrócić do siebie.

Like To Be You ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz