16. - "Mały słodziak"

3.7K 171 33
                                    

Nick:

Po dwóch tygodniach mogę wreszcie zabrać syna do domu, niestety jego mama jest w śpiączce. Lekarze powtarzają, że wkrótce wybudzi się, jednak powoli tracę wiarę. Niby obrzęk mózgu zmalał, ale i tak nie widać poprawy. Nie mam pojęcia, czy dam sobie sam radę z nowordkiem. Nie mogę skupić się na niczym, bo ciągle myślę o Sophie. Teraz leży tam pod respiratorem, a to wszystko przeze mnie. W sumie swój udział również miała. Jak mogła wtargnąć na ulicę podczas czerwonego światła?

- Na pewno poradzisz sobie z małym? - pyta, kładąc mojego syna do łózeczka. - Bo jak chcesz to mogę zostać. - przypomina.

- Jakoś sobie poradzimy. - uśmiecham się blado. - Jak będzie się coś działo, to zadzwonię. - obiecuję, a ta wzdycha, patrząc na mnie.

- No dobrze, Riley pewnie dopiero wieczorem pokaże ci, na co go stać. - spogląda raz jeszcze na wnuka.

Nadal tę imię do mnie nie przemawia. Wolałbym, żeby mój syn nazywał się Lucky. Bo w końcu to mały szczęściarz. Jednak od rodziców dowiedziałem się, że Sophie dużo razy wspominała o tym imieniu, dlatego też postawiłem na nie. Z czasem na pewno przekonam się do niego.

Po wyjściu mamy siadam na bujanym fotelu koło łóżeczka i przymykam oczy. Najchętniej siedziałbym teraz przy Sophie, jednak nie chcę obciążać rodziców moim synem. W końcu to moja rola, nie ich...

Chcąc zrobić sobie kawę, udaję się do kuchni, jednak nie zamykam drzwi od pokoju syna, abym bez problemu mógł usłyszeć jego płacz. Mam nadzieję, że nie nastanie on zbyt szybko...

Po wystawieniu wody, otwieram lodówkę, aby znaleźć byle co do zjedzenia, oczywiście jest tego wszystkiego tyle, że garnek z zupą dyniową spada na podłogę. Dzięki, mamo...

Słysząc płacz małego, od razu ruszam do niego, uprzednio wyłączając płytę indukcyjną.

Mogłem jednak zamknąć te drzwi, może nie usłyszał by tego huku i dalej spałby...

Podchodzę do łóżeczka, po czym ostrożnie biorę go na ręce. Dopiero drugi raz trzymam syna. Wciąż boję się, że coś mu przypadkiem zrobię, jednak teraz nie mam innego wyjścia. Muszę się nim zająć.

Siadam na fotelu i delikatnie go przytulam, mając nadzieję, że to jakoś pomoże.

- Mógłbyś już przestać? - wzydcham, próbując sobie przypomnieć, co mama mówiła, żebym zrobił w takiej sytuacji.

Wspominała chyba coś o smoczku i chodzeniu po pokoju. Mam nadzieję, że to pomoże, bo w innym razie ogłuchnę.

Kiedy wreszcie udaje mi się go uspokoić, kładę go z powrotem do jego łóżeczka i patrzę przez chwilę na niego. Wymachuje kończynami, denerwując się. Jak zaraz zacznie znowu płakać, to chyba wyjdę z siebie.

Delikatnie głaszczę jego główkę, mając nadzieję, że to sprawi, że szybciej zaśnie. Chyba moje działanie daje efekty, bo od razu staje się spokojniejszy...

***

Leżąc wieczorem w łóżku, zdaję relację rodzicom, jak poradziłem sobie z synem. Do końca mi nie wierzą, dlatego też moją rano zrobić kontrolę. Już się nie mogę doczekać...

Jeden plus jest taki, że zostaną z tym małym potworem przez jakiś czas, więc będę mógł pojechać do Sophie. Powinienem siedzieć teraz przy niej całą noc i czekać, aż w końcu się obudzi, jednak nie mogę. Chciałbym, żeby była teraz przy mnie i pomagała przy naszym synu. Jej pewnie wychodziłoby wszystko lepiej i nie miałaby problemu z niczym.

Poważnie zastanawiam się nad urlopem dziekańskim, który pozwoliłby mi na pełne zajmowanie się synem. Nie chcę obciążać tym rodziców, bo sami mają swoją pracę. Mama i tak musiała zrezygnować ze swojego występu w Seattle...

Wątpię, żebym dziś zasnął. Cały czas martwię się, że nie obudzę się, gdy mały zacznie płakać. Niby nie mam twardego snu, jednak nie spałem od kilku dni, bo ciągle byłem przy Sophie.

Nie myśląc dłużej, biorę koc i idę do pokoju małego. Wolę przespać się na fotelu, przynajmniej będę miał pewność, że mnie obudzi. Mogłem pomyśleć wcześniej, aby przenieść łóżeczko do sypialni, a teraz jest już za późno na przemeblowanie.

***

Po trzech godzinach snu, budzi mnie pukanie do drzwi. Przecieram oczy i wstaję otworzyć, uprzednio sprawdzając czy Riley nie obudził się. Na szczęście twardo śpi.

- Nie mogliście użyć kluczy? - przewracam oczami, wpuszczając rodziców i moje rodzeństwo do środka.

Lara z Sharon od razu poszły do niebieskiego królestwa, a Luke razem z rodzicami przeszedł do salonu.

- Widzę, że nie pomyliłam się. - śmieje się mama, patrząc na mnie. - Spałeś w ogóle? - pyta.

- Trochę, ale większość nocy zajmowałem się małym. - wzdycham, słysząc po raz kolejny płacz.

- Nick, chodź! - krzyczy Sharon, jednak wyręcza mnie mama.

Zmęczony idę za nimi, aby sprawdzić, co tym razem się stało. Pewnie Lara go obudziła...

- Możemy zabrać go do domu? Jest taki słodki. Mały słodziak. - zachwyca się młodsza siostra, patrząc jak nasza mama wyjmuje wnuka z łóżeczka.

- Zapomnij, mogę co najwyżej wypożyczyć ci go. A jak chcesz na stałe takiego malucha, to poproś rodziców. - puszczam oczko siostrze, a ta od razu patrzy słodko na mamę.

- Zapomnij. - mrurzy oczy, a młoda ze spuszczoną głową idzie do salonu.

Pewnie teraz będzie przekonywać ojca. Wcale bym się nie zdziwił, gdybyśmy niedługo dowiedzieli się, że będziemy mieć młodsze rodzeństwo. Mama jeszcze nie jest taka stara, więc kto wie?

- Jak chcesz, to tata podwiezie cię do szpitala. - proponuje Kelly, kładąc mojego syna na przewijaku.

- Poradzę sobie, przyda mi się spacer. - oznajmiam, po czym wychodzę z pomieszczenia.

Przebieram się w miarę szybko, a następnie informuję starszych, że wychodzę. Wkładam do uszu słuchawki i ruszam w stronę szpitala. Droga zazwyczaj nie zajmuje mi dłużej niż pół godziny. Na całe szczęście jest dość chłodno, więc lepiej się idzie.

Wchodząc do budynku, do którego zamierzałem, mam nadzieję, że lekarze będą mieli dla mnie dobre wiadomości.

Witam się z pielęgniarką, która najczęściej przychodzi do Sophie. Tym razem również wychodził z sali, gdzie leży moja dziewczyna. Pacjentki z drugiego łóżka nie ma, więc pewnie jej stan się poprawił i przenieśli ją na inny oddział. Chciałbym, aby stało się tak samo w przypadku brunetki.

Siadam na krześle, uprzednio całując czoło dziewczyny. Jak zawsze biorę jej dłoń w swoje i wpatruję się w jej piękną twarz. Wolałbym być na jej miejscu, przynajmniej każdy miałby święty spokój ode mnie. Może leżąc pod respiratorem, nie przynosiłbym tyle zmartwień...

Czując, że Sophie lekko zaciska moją dłoń, jestem w szoku. Kilka dni temu również tak się stało, jednak pomyślałem, że mi się wydawało. Tym razem jednak, dziewczyna otwiera oczy, a maszyna, do której jest podłączona, wydaje dziwne dźwięki. Do pomieszczenia od razu wpada pielęgniarka, a za nią lekarz, który prosi mnie, abym opuścił salę. Nareszcie moja kochana się obudziła! Już myślałem, że nigdy to się nie zdarzy...

___________

Nie lubię uśmiercać postaci...

Karix

Others IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz