Kilka miesięcy późnej:
Nick:
Jak codzień budzę się przed budzikiem. Leżę kilka minut, patrząc w sufit. Zastanawiam się najczęściej nad swoim życiem. Minął prawie rok od obietnicy Sophie, a ta nawet nie wspomina o powrocie. Ciągle opowiada, jak jej dobrze jest w Nowym Jorku. Myślę, że ona nie wróci...
Podnoszę się z materaca i od razu idę do kuchni, aby zaparzyć sobie kawę. W między czasie idę nakarmić Nemo Trzy, niestety poprzednia skończyła tak samo jak numer jeden. Chyba będę musiał kupić młodemu kaktusa. O podlaniu raz w miesiącu pamiętałbym...
Zabierając komórkę, widzę, że dostałem wiadomość. Mógłbym odczytać ją późnej, jednak to SMS od Sophie.
Od Sophie:
- Przepraszam, że robię to w ten sposób, jednak nie potrafię inaczej. Zaczynam układać sobie życie na nowo z właściwym facetem... Jeszcze raz przepraszam, że robiłam ci nadzieję.No chyba sobie żarty robi. Nagle kogoś poznała i już uważa, że między nami sprawa jest zakończona?! Grubo się pomyliła, żaden frajer nie będzie wychowywał mojego syna.
Dzwonię do szefa i informuję go, że nie będzie mnie dziś w pracy z powodu choroby. Wątpię, aby w to uwierzył, jednak mam to gdzieś. Muszę załatwić sprawę tak, żeby Sophie i Riley wrócili do Sydney. Jak będzie potrzeba, to ich ściągnę tu na siłę.
Włączam laptop, gdzie zamierzam zarezerwować bilet do Stanów, równocześnie wybieram numer do brunetki, jednak nie odbiera. Zabiję tego gościa, który przystawia się do mojej dziewczyny...
Kupuję bilet na wieczorny lot, nie zważając na jego cenę. Może i nie jest najtaniej, jednak muszę być tam jak najszybciej. Przemyka mi przez myśl, że Sophie kłamie, aczkolwiek po niej mogę wszystkiego spodziewać się...
Dzwonię również do mamy, aby nie martwiła się moim nagłym wyjazdem. Nie jest zadowolona zachowaniem Sophie, w sumie nikt nie byłby...
***
Dwie godziny przed wylotem jadę na lotnisko, gdzie od razu idę odebrać swój bilet. Niestety muszę powstrzymać się od wepchnięcia się w olbrzymią kolejkę. Gdy przychodzi na mnie pora podaję dane, które młody chłopak sprawdza w systemie.
- Przykro mi, jednak nie było żadnego zakupu biletu na to nazwisko. - patrzy na mnie, jakbym był co najmniej idiotą. - Potwierdził pan zakup? - pyta.
Cholera jasna! Przez to wszystko zapomniałem o tym pieprzonym potwierdzeniu...
- Niestety zapomniałem. - wzdycham. - Niech mi pan powie, że są jeszcze bilety na ten lot. - kręci głową.
Chyba się zabiję! Wiedziałem, że o czymś zapomniałem. Sądziłem, że nie wyłączyłem gazu, a to jednak cholerne potwierdzenie.
Zostawiam auto na parkingu, wolę już dziś nie prowadzić. Nie chciałbym spowodować jakiegoś wypadku z własnej winy...
Dzwonię kolejny raz do Sophie i tym razem również nie odbiera. Nie wytrzymam z nią...
***
Znów znalazłem się w barze, tym razem umówiłem się z mężem mojej siostry. Dość dobrze dogaduję się z nim, po mimo tego, że od początku wydawał mi się jakiś dziwny.
- Cześć, masz szczęście, że Sharon sama wyrzuciła mnie z mieszkania. - wzdycha, siadając naprzeciw mnie.
- Pierwsza poważna kłótnia? - unoszę brew.
- Nic z tych rzeczy, po prostu ma dużo nauki. Nie mogę nawet przejść koło niej, bo zaraz marudzi, że jej przeszkadzam. - śmieje się, po czym składa zamówienie na dwie szklanki whiskey.
- Ciesz się, że przynajmniej możesz oddychać. - zauważam.
- Zbliża się zaliczenie semestru, więc chyba będę musiał przenieść się na parę dni do hotelu. - uśmiecha się, biorąc łyk bursztynowego trunku. - O której jutro lecisz?
- Przed południem, tym razem potwierdziłem zakup. - kręcę głową, nie mogąc uwierzyć, że popełniłem taki głupi błąd.
- Mam nadzieję, że wrócisz z młodym i tą twoją, z chęcią ją poznam. Przypomnij małemu, że czeka go rewanż meczu.
- Już pewnie zapomniał, że wygrał. - uśmiecham się lekko, przypominając sobie radość syna, gdy strzelił Christianowi cztery bramki.
Spędzamy w barze jeszcze dwie godziny, po czym wychodzimy, bo Shar zaczęła denerwować się, że Christian jest tak długo poza domem. Na szczęście mieszkamy niedaleko siebie, więc obydwoje trafiamy w miarę szybko do mieszkań. Niestety to ja wracam do pustego lokum. Gdyby nie to całe potwierdzenie, to już bym siedział w samolocie...
***
Tuż po przylocie do Nowego Jorku jadę do pobliskiego hotelu, gdzie wynajmuję pokój. Najchętniej pojechałbym teraz do Sophie, jednak jest środek nocy. Z samego rana udam się do nich. Mam nadzieję, że nie przeniosła się nigdzie, bo w innym razie naprawdę zabiję się...
Stawiam walizkę na środku pokoju i od razu rzucam się na łóżko. Nie mam nawet siły, aby wziąć prysznic. Nienawidzę długich lotów, jednak muszę przejść wiele, aby odzyskać moją rodzinę. Najbardziej boję się tego, że Sophie nie żartowała i naprawdę znalazła sobie kogoś.
Pomimo tego, że nie mam siły na nic, to i tak nie mogę zasnąć. Cały czas martwię się tym, co zastanę rano...
Koło ósmej wstaję, po czym biorę szybki prysznic, a następnie zakładam ciepłe ubrania. W Australii lato, a tu za oknem ulice pokryte śniegiem...
Tuż przed dziewiątą wychodzę z hotelu i od razu zmierzam do domu Sophie. Według trasy wyznaczonej w moim telefonie jest to około piętnastu minut stąd, więc odpuszczam sobie jazdę taksówką.
Trochę dziwnie czuję się, idąc pośród tłumów, jednak w Chinach na pewno byłoby gorzej. Chyba nigdy nie przyzwyczaiłbym się do takiego życia.
Gdy w końcu docieram na miejsce, dzwonię zewnętrznym domofonem, jednak nikt nie wychodzi na zewnątrz. Nie myśląc długo, przechodzę przez dość wysokie ogrodzenie, po czym podchodzę pod drzwi, w które zaczynam pukać, jednak nikt nie otwiera. Po chwili przypomina mi się, że Sophie często chodzi na spacery do pobliskiego parku. Na szczęście jest to blisko i raczej nie zgubię się, dlatego od razu tam ruszam.
Przechodzę między alejkami, wypatrując mojej kochanej dwójki, jednak nie namierzam ich. Wyjmuję komórkę, w której zaczynam szukać numeru telefonu do ojca Sophie. Mam nadzieję, że chociaż on powie mi, gdzie teraz znajduje się dziewczyna z małym.
- Tata?! - odrywam wzrok od urządzenia, po czym spoglądam przed siebie, gdzie widzę biegnącego w moją stronę syna.
Ruszam w jego stronę i od razu porywam go w ramiona. Jest teraz zdecydowanie cięższy, w sumie się nie dziwię. Pewnie często namawiał swoją mamę na śmieciowe jedzenie.
Podnoszę ponownie wzrok i dopiero teraz dostrzegam Sophie. Od razu nasuwa mi się na myśl milion pytań. Ona naprawdę nie jest sama, jednak takiego widoku nie spodziewałem się...
____________
A teraz mała zagadka... Z kim Nick zastał Sophie? 🤔😏
Następny rozdział będzie w piątek, o ile nie pomylę kafelków na matematyce. 😂
Karix
CZYTASZ
Others II
RomanceKontynuacja książki "Others" przedstawiająca dalsze losy rodziny Parkerów. W głównej mierze książka będzie skierowana na światopogląd starszych dzieci Zacka i Kelly. Nick przeprowadza się do mieszkania, gdzie chce poznać dorosłe życie. Jednak niedłu...