19. - "Nie mów o tym mamie"

3.7K 185 33
                                    

Trzy lata późnej

Nick:

Czując na sobie ciężar syna, otwieram oczy, a ten uśmiecha się szeroko przed moją twarzą.

- Nie możesz spać? - śmieję się cicho, gładząc jego plecy.

- Nie. - mówi ucieszony.

Podnoszę się z materaca, sadzając małego na swoich kolanach. Patrzę na godzinę, wzdychając. Powinienem jeszcze godzinę spać...

- Pójdziemy zrobić śniadanie, przy okazji damy jeszcze mamie trochę pospać. - biorę go ręce, wstając z łóżka. - Co dobrego zjesz? - pytam, sadzając go na krześle przy stole.

- Tosty. - odpowiada momentalnie.

Nawet nie muszę pytać, z czym sobie życzy, bo proste. Nie wiem, jak można jeść tosty na słodko...

Po zjedzonym śniadaniu, pomogłem małemu przebrać się, dzięki czemu jest już gotowy do przedszkola. W czasie, kiedy ja szykuję się do wyjścia, ten postanawia obudzić Sophie. Nie sądzę, że jest zadowolona z tego powodu, w końcu uczyła się do późnej godziny.

- Riley, bierz plecak i zakładaj buty. - poganiam go, a ten niezadowolony schodzi z łóżka, gdzie położył się koło brunetki.

Gdy mały wyszedł z pomieszczenia, usiadłem koło dziewczyny, która od razu przekręciła się na plecy.

- Będę po trzeciej w domu. - oznajmiam, całując jej usta.

Uśmiecha się lekko, gdy idę do syna. Najchętniej zostałby z nią w łóżku, jednak praca wzywa...

W sumie aplikacja w kancelarii znajomego taty jest o wiele lepsza od studiów, które na szczęście skończyłem. Za niecały miesiąc czeka to samo Sophie, gdyby nie roczna przerwa, to również zaczęłaby pracę.

- Tatusiu, tam jest samochód. - pokazuje na nasz nabytek, który kupiłem od razu po zdaniu egzaminu na prawo jazdy.

- Dziś zrobimy sobie małą wycieczkę. - oznajmuję z uśmiechem.

Mam ponad godzinę do rozpoczęcia pracy, dlatego też wolę przejść się na pieszo. Na całe szczęście przedszkole małego jest tuż przy kancerlii.

- Co dziś obejrzymy? - pyta, patrząc na mnie.

- Dziś wieczorem jest mecz, więc nie masz innego wyboru. - odpowiadam, wciskając guzik przed pasami.

- A Spiderman? - robi smutną minę.

- Obejrzymy jutro. - przewracam oczami na myśl, że będę zmuszony do oglądania tego filmu po raz kolejny.

- A jak mnie ugryzie pająk, to będę jak Peter?

Skąd biorą mu się takie pomysły? Chyba musimy zaprzestać oglądania z nim filmów dla starszych dzieci.

- Nazwisko się zgadza, ale takie pająki są tylko w Nowym Jorku.

Muszę mówić mu takie rzeczy, bo w innym razie wpadnie na jakiś cudowny pomysł i jeszcze trafi do szpitala... A z drugiej strony, jakbym mu powiedział, że jego ulubiony bohater nie istnieje, to wpadłby w depresję.

- A pójdziemy tam? - niemalże skacze z radości.

- Trochę zajęłoby nam to, ale przynajmniej mama miałaby spokój od nas. - śmieję się, mierzwiąc jego włosy.

Others IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz