35. - "Twoja kolej"

3.1K 171 10
                                    

Nick:

Kolejnego ranka budzę się z uśmiechem na ustach. Otwieram jedno oko i widzę, jak Riley śpi na mnie, dosłownie. Całuję czubek jego głowy, a ten przekręca głowę na drugą stronę. Już wiem, że nie śpi. Powtarzam gest, a ten uderza mnie stopą w udo.

- To bolało. - śmieję się cicho, zrzucając go na materac. - Przeproś. - zaczynam go łaskotać.

- Przepraszam! - krzyczy głośno, jednak nie daję za wygraną. - Tatusiu! - wyrywa się, a następnie sięga po poduszkę, którą mnie uderza.

- A już miałem zrobić ci śniadanie. - udaję obrażonego, a ten niespodziewanie przytula mnie. - To co jemy? - pytam, podnosząc się z nim, z łóżka.

Wzrusza ramionami, po czym przykłada palec do ust i uśmiecha się szeroko.

- Mama robi mi do przedszkola bułkę z masłem orzechowym i dżemem. - oznajmia.

- I ja mam zrobić ci to samo. - sadzam go na blacie, a ten kiwa głową. - Problem jest taki, że nie mamy masła orzechowego. - zaglądam do szafki, aby się upewnić.

- Jest!

- Gdzie? - zaglądam do kolejnej szafki, jednak widzę tylko pustki.

- W sklepie. - odpowiada z uśmiechem.

Kręcę głową, śmiejąc się z niego. Ten patrzy na mnie z nadzieją, że jednak pójdę do sklepu.

- Mam pomysł. Pojedziemy do dziadków i tam zjemy śniadanie, a przy okazji pójdziemy na plażę. - całuję czubek jego nosa, a ten kiwa głową. - To idziemy się przebrać i jedziemy. - pomagam mu zejść, a następnie ubrać.

Po niecałych dwudziestu minutach siedzimy w aucie. Włączam radio, a mały kiwa się na boki, mrucząc coś pod nosem. Rozśmiesza mnie na tyle, że nie mogę skupić się w pełni na drodze. Na całe szczęście nie ma dużego ruchu, więc mogę jechać spokojnie.

Ciekaw jestem, czy już rodzice są na nogach. Szczerze w to wątpię, bo prawdopodobnie wesele trwało do ranka. Z pewnością Riley nie pozwoli im na dalszy sen.

- Tatusiu, zapomnieliśmy dać śniadania Nemo!

Cholera, to ja zapomniałem pojechać do zoologicznego. W sumie dziś większość sklepów jest zamknięta, więc i tak wiele bym nie zdziałał.

- Damy mu późnej. - obiecuję, a ten kiwa głową.

Późnej będę musiał pozbyć się tej ryby. Najlepiej byłoby, gdyby Riley został na noc u moich rodziców, wtedy nie zorientowałby się, że ma inną rybę w akwarium.

- Chyba będziemy musieli obudzić dziadków. - uśmiecham się do małego, gdy odpinam go z fotelika.

Każdego ranka, gdy wstali, podnosili rolety, jednak tym razem jest inaczej.

- Super! - chytry uśmiech momentalnie pojawia się na jego twarzy.

Momentalnie biegnie pod drzwi, jednak jest jeszcze za mały, aby sięgnąć klamki. Zepewne drzwi są zamknięte, ale za to ja mam klucze.

- Cześć! - Riley krzyczy na cały dom, biegnąc do salonu.

Raz jeszcze słyszę jego piskliwy głos, a także bełkot taty. Wchodzę do pomieszczenia i widzę ojca siedzącego na fotelu, a także mamę leżącą na kanapie z ręcznikiem na czole. Musieli wczoraj nieźle zaszaleć, skoro nie doszli do sypialni.

Mały patrzy na mnie i wzrusza ramionami. Siada po chwili przy babci i czeka, aż otworzy oczy.

- Która jest godzina? - pyta ojciec, przecierając twarz.

- Prawie jedenasta. - odpowiadam, a ten ponownie opada plecami o oparcie.

- Głodny jestem. - oznajmia Riley, a mama od razu otwiera oczy i patrzy na niego.

- Mogą być tosty? - pyta go, a ten kiwa głową. - Zack, rusz się. Twoja kolej, mnie boli głowa. - ponownie przymyka powieki.

- Mnie bardziej. - wzdycha, zbierając się z miejsca. - Chodź, maluchu. - wyciąga dłoń do małego, a Riley od razu ją łapie i razem idą do kuchni.

- Nigdy więcej nie ruszę alkoholu. - podnosi się do pozycji siedzącej, trzymając się za głowę.

- Nikt cię do niego nie zmuszał. - śmieję się z jej miny. - Przynieść ci jakieś tabletki?

- Jakbyś mógł, paracetamol jest w górnej szafce, w kuchni. - oznajmuje.

Jeszcze kilka lat temu robili mi kazania na temat alkoholu, a sami nie piją na umór. Wątpię, że wytrzymają cały dzień z małym. Ich ból głowy raczej nie zniknie.

- Tam są takie fajne, wysokie bloki! A koło mojego przedszkola jest duży park i są tam żółwie! - słyszę małego, choć nie jestem jeszcze w kuchni.

- To super. - odpowiada tata.

Wchodzę do kuchni i wiedzę go, jak opiera głowę o szafkę.

- Mama potrzebuje tabletek. - informuję ojca, a ten wyjmuje opakowanie z kieszeni spodni.

Zabieram jeszcze szklankę z wodą i wracam do salonu, gdzie mama zdążyła już wstać.

- Młodzi już wstali. - zauważa, gdy z góry zaczynają dobiegać śmiechy Sharon.

- Chyba Riley wszystkich obudził. - śmieję się pod nosem. - A tak właściwie, o której wróciliście do domu?

Zakładam się, że to nie było tak dawno. No cóż, nie zaradziłbym nic na głodne dziecko. W domu nie zjadłby tostów, a u dziadków jak najbardziej.

- Koło czwartej, na szczęście Lara i Luck pojechali wcześniej z dziadkami do nich. - wzdycha, biorąc dwie pastylki do ust.

Trochę żałuję, że nie mogłem zobaczyć zataczających się rodziców, jednak musiałem odpowiednio zająć się małym. Może na własnym weselu będę miał okazję obejrzeć podobne przedstawienie...

***

Jedząc śniadanie na tarasie, próbuję powstrzymać się od zdjęcia małego z moich kolan. Bez przerwy opowiada dziadkom o okolicy, w której mieszka, a przy okazji dostaję tostem z czekoladą w twarzy.

- Synek, zjedz najpierw. - całuję jego skroń, a ten ma to gdzieś.

Podnoszę go do góry i przenoszę na sąsiednie krzesło. Nawet nie ma nic przeciwko, więc mogę spokojnie dokończyć śniadanie.

- Coś długo młoda para zwija się z łóżka. - zauważam, a z twarzy ojca znika lekki uśmiech.

Chyba nie przewidział faktu, iż po ślubie straci wyłączność do swojej kochanej córeczki.

- Może niedługo będziecie mieli drugiego wnuka. - dumam, jednak tacie nie jest do śmiechu.

- Nie ma takiej opcji, Shar musi najpierw skończyć studia. - odpowiada stanowczo. - Jednak w twoim przypadku jest inaczej. Riley na pewno chce brata, prawda? - mierzwi jego włosy.

- Tak! - odpowiada momentalnie.

Nic nie odpowiadając, kończę swoje śniadanie, po czym wstaję, aby rozprostować kości. Nie mam ochoty rozmawiać o kolejnym dziecku, skoro nawet nie wiem, czy między mną a Sophie coś jest. Wątpię, żeby od razu po powrocie zgodziła się na dziecko. O czym ja w ogóle myślę? Przecież nie mam nawet pewności, że ona wróci...

____________

Szczerze mówiąc, nie wiem, kiedy wrzucę kolejny rozdział... Niby poprawia mi się zdrowie, ale cholerna szkoła zaraz się zacznie. 😵

Możliwie, że w pierwszym tygodniu będzie luz, to wtedy napiszę kilka rozdziałów do przodu, bo później będzie masakra... 😐

Karix

Others IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz