Nick:
Po rozmowie z klientką robię sobie chwilę przerwy, dzięki czemu mogę w końcu napić się kawy. Gdyby nie kaprysy Phoebe, wypiłbym ją w domu. Mała królewna robiła wszystko, abym nie wyszedł na czas z domu. Była na tyle pomysłowa, że wysmarowała moją koszulę dżemem. Myślałem, że Riley był łobuzem...
- Widzę, że się nudzisz? - podchodzę do biurka Sophie, dzięki czemu widzę, że przegląda portal społecznościowy.
- Według mojego harmonogramu pracy mam teraz przerwę. - uśmiecha się, odkładając komórkę. - A żonie kawy już nie zrobisz? - podnosi się, odbierając mi kubek.
- Było poprosić. - wzruszam ramionami.
- Zobaczymy kto kogo będzie prosić, kochanie. - podkreśla ostatnie słowo, uśmiechając się chytrze.
- No przecież wiesz, że żartowałem. - próbuję się wykręcić, jednak wiem, że muszę przy tej kobiecie zważać na słowa.
- Mhm. - kręci rozbawiona głową. - A co do twojej wczorajszej propozycji... Jestem skłonna zgodzić się na twój pomysł. - mówi poważnie
Teraz mnie zaskoczyła. Jeszcze wczoraj migała się od odpowiedzi, a dziś sama wznowiła temat. Myślałem, że będę przekonywać ją do kolejnego dziecka miesiącami.
- Phoebe za kilka miesięcy pójdzie do przedszkola, więc jakoś damy sobie radę. - uśmiecha się szerzej.
- To jest pewne. - obejmuję ją w talii, po czym sadzam na biurko, ale mieć lepszy dostęp do jej ust. - Kocham cię. - mówię wprost do jej ust.
- Nick! - słyszę syk ojca.
Odwracam głowę i widzę, jak wychodzi ze swojego gabinetu, prowadząc starszą kobietę. Nie jest zadowolony z mojej postawy, jednak mam to gdzie. Odsuwam się od Sophie, która zakłopotana udaje, że wraca do pracy.
- Moglibyśmy chociaż w pracy zachowywać się przyzwoicie? - pyta wkurzony, wracając do siebie.
Śmieję się z niego, kucając przy fotelu żony. Również jest rozbawiona tą sytuacją.
- Dokończymy w domu. - całuję jej usta, po czym idę do swojego gabinetu.
Muszę za godzinę jechać do sądu na rozprawę, więc muszę trzeźwo myśleć, a przy Sophie nie jest to możliwe...
***
Tuż po pracy jedziemy po młodego, który nie jest w dobrym humorze. Zapewne znów miał problem z nauczycielem od matematyki. Ten facet rzeczywiście jest specyficzny, aż się dziwię, że taki człowiek pracuje z dziećmi.
- Dziś dał mi taką kartkę. - podaję ją mamie, a ta zaczyna uważnie czytać, po czym wybucha śmiechem.
- Proszę porozmawiać z dzieckiem o dobrym zachowaniu. - czyta na głos, abym miał świadomość, co ten człowiek znów wymyślił.
- A co takiego zrobiłeś? - pytam.
- Nie powiedziałem mu do widzenia, jak wychodziłem z klasy. Przecież śpieszyłem się na następną lekcje. - mówi zdenerwowany.
- To następnym razem nie śpiesz się tak bardzo, a ja w poniedziałek zajrzę do szkoły i pogadam z panem, dobrze? - patrzę w lusterko, a ten zgadza się niechętnie.
- Mam zadane trzynaście zadań. - wzdycha.
- Ten facet naprawdę przesadza. - zauważa brunetka.
Jego zadnia składają się z trzech przykładów, więc to nie jest tak dużo, ale jak na siedmioletnie dziecko, to naprawdę przesada.
- Masz cały weekend, to jakoś zrobimy te zadania. - obiecuję, a ten ponownie wzdycha, opierając głowę o szybę.
Znając młodego zajmie się tymi zadaniami zaraz po obiedzie. Jest już nauczony, że nie można zostawiać rzeczy na ostatnią chwilę. Szkoda tylko, że to działa tylko w przypadku nauki. Mógłby pomyśleć też o porządku w swoim pokoju.
Po wejściu do domu zauważam dwie walizki, których z pewnością nie było tu rano. O co chodzi? Wprowadza się ktoś czy co? Patrzę na Sophie, a ta uśmiecha się szeroko, po czym obejmuje moją szyję.
- Mam dla ciebie niespodziankę. - mówi, po czym całuję mnie.
Niespodziankę? Jestem nieco zdziwiony.
- Lecimy dziś wieczorem do Włoch. - dodaje, aby rozjaśnić mi sytuację. - To mój prezent na twoje urodziny.
- Przecież moje urodziny są dopiero za tydzień. - zauważam.
- Wiem i dlatego dopiero za tydzień wrócimy. Cieszysz się?
- No pewnie. - przytulam ją.
- A co z moją matematyką? - wtrąca się Riley.
- Właśnie co z dzieciakami? - pytam, zdając sobie sprawę, że trzeba pomyśleć o nich.
- Twoi rodzice zaoferowali się, że zaopiekują się nimi pod naszą nieobecność. - odpowiada, odsuwając się ode mnie.
- Dziadek bardzo lubi matematykę, więc nie będziesz miał problemu. - mierzwię mu włosy, za co po chwili dostaję w ramię.
Jak był młodszy, to jakoś nie przeszkadzało mu to. Mój mały chłopiec zdecydowanie za szybko dorasta.
***
Zanosząc ostatnią torbę do bagażnika, patrzę na Phoebe, która nic sobie nie robi z naszego wyjazdu. Woli bawić się z psem moich rodziców. Jednak Riley nie ma tyle entuzjazmu, co swoja siostra.
- Mamo, pamiętaj, żeby Riley odrobił wszyskie lekcje, a w szczególności matematykę. - mówię blondynce, a ta wzdycha.
- Ile razy będziesz mi to jeszcze powtarzał? - śmieje się, kręcąc głową. - Wychowaliśmy was z ojcem na dobrych ludzi, więc poradzimy sobie z takimi aniołkami. - uśmiecha się.
Aniołkami? Jestem pewien, że zmieni zdanie w przeciągu dwóch dni. Phoebe jak tylko odnajdzie się w ich domu, to od razu zacznie rozrabiać. Mam nadzieję, że nie będę musiał oddawać im pieniędzy za malowanie ścian. Mała ma tendencję do mazania po wszystkim, tylko nie po kartce...
- Sophie, rusz się! - krzyczę, mając nadzieję, że mnie usłyszy z domu.
Jeśli spóźnimy się na samolot, to ją chyba uduszę. Już nastawiłem się na odpoczynek, więc mam nadzieję, że tym razem się uda. Nie mieliśmy podróży poślubnej, więc musimy nadrobić.
- Tatusiu, a kupisz mi coś? - pojawia się przy mnie córka.
Biorę ją na ręce, śmiejąc się z niej. Zapewne będzie chciała nową lalkę, którą po kilku dniach rzuci w kąt. No cóż możliwe, że to będzie moja jedyna córka, więc muszę ją rozpieszczać.
- A będziesz grzeczna? - pytam, a ta oczywiście potwierdza, jednak nie wierzę jej.
- Kupimy wam coś. - obiecuję, całując jej policzek.
- Możemy już jechać. - biegnie w naszą stronę Sophie. - Pa, maleńka. - całuje jej drugi policzek, po czym wsiada do auta.
Oddaję dziecko mamie, po czym również wsiadam do auta.
- Pamiętaj, żeby nie malować ścian. - mówię przez okno.
- Malować ścian? - pyta przestraszona mama, jednak na szczęście odjeżdżam.
Nie chciałbym, aby nas jednak zatrzymała. Mam nadzieję, że nie spuści jej z oka, a wtedy nie będzie problemu.
- W końcu sobie odpoczniemy, co? - uśmiecham się do żony, która już jest w innym świecie.
- Zdecydowanie. - mruczy pod nosem.
- Będziemy mieli sporo czasu, żeby popracować nad maluchem. - zauważam, a ta kiwa głową, uśmiechając się.
Mam nadzieję, że urodzi się chłopiec, bo w innym razie Riley nas zabije. Już teraz nie jest zachwycony, gdy jest zmuszany do zabawy lalkami lub misiami. W podwójnej dawce ja również miałbym dość. Przecież to oczywiste, że w domu musi być przewaga mężczyzn...
_____________
Następny rozdział postaram się dodać jutro lub ewentualnie w poniedziałek.
Karix

CZYTASZ
Others II
RomanceKontynuacja książki "Others" przedstawiająca dalsze losy rodziny Parkerów. W głównej mierze książka będzie skierowana na światopogląd starszych dzieci Zacka i Kelly. Nick przeprowadza się do mieszkania, gdzie chce poznać dorosłe życie. Jednak niedłu...