47. - "Milion z pewnością starczy"

3K 161 14
                                    

Nick:

Całą noc poświęciłem na zastanowienie się, co robić dalej. Z pewnością nie pozwolę mu się zbliżyć do małego. Riley ostatnio usłyszał ode mnie potwierdzenie tego, że jestem jego tatą. Nie chciałbym, aby dowiedział się, że to było kłamstwo. Jest jeszcze za mały na takie rewolucje życiowe. Chcę, żeby miło wspominał dzieciństwo, jednak nie będzie to możliwe, gdy dowie się, że obcy facet wychowywał go od początku.

- Chusteczki się skończyły. - po chwili pojawia się przy moim boku Riley.

Odstawiam kubek z kawą na stół i biorę go na kolana. Przytulam go mocno i całuję czubek głowy.

- Powinna być jeszcze jedna paczka u ciebie w łazience. - oznajmuję. - Późnej pojadę do miasta, to kupię ci roczny zapas chusteczek. - śmieję się, a na jego twarzy pojawia się uśmiech.

- A kupisz mi coś jeszcze? - chciałoby się powiedzieć tak, jednak to dziecko ma nieraz dziwne życzenia.

- A co byś chciał? - unoszę brew.

- Żelki i nowy samochód, bo w tym czerwonym nie ma już koła. - wzrusza ramionami, schodząc z moich kolan.

- Zobaczę, co da się zrobić. - uśmiecham się, a ten po chwili biegnie na górę.

Ruszam za nim, jednak zaglądam do Phoebe, która leży grzecznie, czekając aż ktoś się nią zajmie. Biorę ją na ręce i idę do pokoju jej brata.

- Widzę, że już lepiej się czujesz, co? - patrzę na syna, który skacze po swoim łóżku, na którym panuje istny chaos.

- Tak. - schodzi z łóżka i podchodzi do mnie.

- To dobrze, bo trzeba tutaj trochę posprzątać. - zauważam.

- Późnej. - wzdycha niezadowolony. - Mogę pobawić się z Phoebe? - pyta, a ja jedynie kiwam głową.

Schodzimy na dół, gdzie zostawiam dzieciaki w salonie, a sam przechodzę do kuchni, w której przygotowuję szybkie śniadanie.

- Joe napisał. - słyszę zaspany głos, Sophie, która podaje mi telefon.

Czytając wiadomość od tego palanta mam ochotę od razu do niego jechać i po prostu go zabić. Nie wiem, jakim prawem chce nam odebrać małego. Żaden sąd nie przyzna takiemu idiocie małego dziecka, które potrzebuje teraz przede wszystkim mamy.

- Po moim trupie. - przymykam powieki, próbując się uspokoić.

- Nick, a może to jest dobry moment do odkrycia prawdy, bo przecież mały prędzej czy później sam się dowie. - oznajmuje, stając obok mnie.

- Nie ma mowy, to mój syn. - próbuję nie podnosić głosu, aby Riley nie usłyszał. - Przecież można coś zrobić. Zapłacę każdą kwotę, byle tylko odczepił się od nas.

- Myślisz, że to takie łatwe? - pyta z nadzieją.

- Nie wiem, ale mam nadzieję, że tak. - opieram głowę o jej ramię. - Nie potrzebnie w ogóle dowiedział się o tym, że Riley jest jego synem. - wzdycham.

Po chwili słyszymy płacz Phoebe. Zapewne znów mały zaczął jej zabierać specjalnie zabawki.

- Ja pójdę. - oznajmia dziewczyna, odsuwając się ode mnie. - Riley, oddaj siostrze misia. - czyli miałem rację.

Kończę robić śniadanie, zapewne płacz córki ustanie, gdy zobaczy jedzenie. Riley przybiega pierwszy, trzymając pluszaka małej. Patrzę na niego znacząco, a ten po chwili niechętnie oddaje siostrze misia. Mam nadzieję, że za kilka lat te złośliwości małego nie przerodzą się w coś gorszego, bo w innym razie będziemy mieli problem...

***

Zgodnie z planem pojechałem na zakupy. Jednak to nie jedyny powód, dla którego przyjechałem do centrum. W niewiedzy Sophie umówiłem się z Joe. Muszę mu wyjaśnić pare praw, bo w innym razie rzeczywiście złoży wniosek do sądu, a tego nie chcę.

Wkładam ostatnią papierową torbę do samochodu, po czym jadę w wyznaczone miejsce. Obiecałem, że wrócę jak najszybciej do domu, więc nie mam czasu do stracenia. Nie chcę obciążać wszystkimi obowiązkami Sophie, tym bardziej, że Riley co chwilę dokucza siostrze, która momentalnie reaguje płaczem.

- Jak miło cię widzieć. - mówi drwiąco, gdy wysiadam z auta.

- Chciałoby się powiedzieć to samo, jednak nie. - opieram się o maskę auta i patrzę na niego. - Ile chcesz? - walę prosto z mostu.

- Nie rób sobie żartów. Mam syna, to chyba normalne, że chcę uczestniczyć w jego życiu. Już i tak przegapiłem trzy lata. - próbuje udać, że nie wiem o co mu chodzi, jednak nie ze mną te numery.

- Pięć lat. - podkreślam. - Przez cały ten okres, to ja go wychowywałem. Nie ty. Wiesz w ogóle, jak on ma na imię? - pytam, jednak nie dostaję odpowiedzi. - Tak myślałem. Ile chcesz pieniędzy? - mówię ponownie.

- Milion? - unosi brew. - Milion z pewnością starczy.

- Pod warunkiem, że podpiszesz dokument o zrzeczeniu się praw rodzicielskich. - na taki układ mogę iść.

- Czekam do piątku na pieniądze. - mówi, po czym wsiada do samochodu i po prostu odjeżdża.

Teraz muszę zastanowić się, skąd wezmę tyle pieniędzy. Przecież wszystkie nasze oszczędności wydałem na kupno domu. Rodziców już nie chcę prosić, bo już za dużo pożyczyli mi pieniędzy. Ostatecznym wyjściem jej sprzedaż mojego mieszkania, a także samochodu. Zrobię wszystko byle tylko Riley był szczęśliwy. Nie sądzę, aby Joe był w stosunku do niego dobry.

Wchodząc do domu, słyszę płacz Phoebe, a także wkurzoną narzeczoną. Mogę się założyć, że Riley znów zrobił siostrze.

- Co tym razem? - pytam, odbierając od niej córkę, która pomału uspokaja się.

- Pan pomysłowy postanowił przewrócić małą. Jest teraz na górze i sprząta za karę. Jak tak dalej pójdzie, to w końcu zrobi jej coś. - wzdycha, biorąc torby z przedpokoju.

- Pójdę z nim porozmawiać. - mówię i po chwili idę na górę. - Dlaczego jesteś taki zły dla siostry? - patrzy na mnie zdziwiony, przestając ścielić łóżko.

- Bo chciałem brata. - wzrusza ramionami.

- Obiecuję, że brata z czasem też się doczekasz. Oczywiście pod warunkiem, że będziesz dobry dla siostry. Umowa stoi? - wyciągam rękę w jego stronę, a ten uderza ją na znak zatwierdzenia.

Z tym bratem sobie trochę poczeka. Nie chcę na razie kolejnego dziecka. Może jak Phoebe pójdzie do szkoły? Jednak to dość daleka przyszłość. Teraz trudno nam z dwójką, a co dopiero by było z trójką maluchów...

- Dlaczego nie powiedziałeś mi nic o spotkaniu z Joe?! - pyta wkurzona Sophie.

Już ten frajer musiał ją poinformować. Ma szczęście, że nie mam zamiaru iść za kratki, bo w innym razie już by nie żył...

______________

W tym tygodniu nie będzie już rozdziału, oczywiście przez głupi niemiecki...

A teraz lecę na melanż, więc kolejny wieczór stracony. 😂 Także dobrego weekendu! ❤️

Karix

Others IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz