Kolejne dni w akademii mijały spokojnie i wesoło wśród przyjaciół. Chodziłam na zajęcia dostając dobre oceny, gdyż wiele wiedziałam. Na teorii powtarzała mi uczyłam się nowych rzeczy, podczas spotkań Alfy obserwowałam innych uczniów, rozmawiając cały czas z Carlem. Czasem kiedy okazywało się, że ćwiczą coś czego nie umiałam przyłączałam się do przyjaciół i w zwolnionym tempie pokazywali mi i ćwiczyli ze mną nieznane mi ataki, uważając na szwy. Nikt poza Carlem,Amandą i trójką moich przyjaciół, nie wiedział o ranach na plecach.
Mike coraz bardziej stawał się otwarty. Poznał szkołę i bez problemów poruszał się po niej.Wszyscy uczniowie byli dla niego mili, a on się ich nie bał, jednak najczęściej i najswobodniej rozmawiał z Tobiasem, Dominic'em i Janet oraz Amandą. Często z nią przebywał kiedy ja i reszta mieliśmy zajęcia.
- Rose? -odezwał się któregoś dnia przy śniadaniu Mike.
- Co się stało? – zapytałam.
- Nie chcę mieć pokoju, w korytarzu dla dziewczyn. – powiedział wprost.
Zatkało mnie. Zatrzymałam rękę z kanapką w połowie drogi do ust. Janet otworzyła szeroko oczy.Dominic się zakrztusił kęsem tostu, a Tobias zachłysnął się sokiem.
- Dlaczego? – zapytałam brata, po chwili ciszy.
- Bo jestem chłopakiem, chcę mieć pokój tam gdzie Tobias i Dominic. – wyjaśnił chłopiec jedząc czekoladowe płatki na mleku.
- Aha. – powiedziałam powoli, nadal zaskoczona.
- Tego się chyba nie spodziewałaś. – odezwał się Tobias z szerokim uśmiechem, a Dominic wybuchnął śmiechem.
Miałam ochotę obu przyłożyć.
- Mam nadzieję, że nie maczałeś w tym palców, Tobias. – spiorunowałam wzrokiem przyjaciela.
- Przysięgam, że nie. – odparł Tobias kładąc prawą rękę na sercu.
Westchnęłam głośno, po czym zwróciłam się do brata.
- Mike, wiesz, że wtedy nie będzie mnie obok i jak coś będzie się działo to nie będę mogła przyjść w nocy? – zapytałam.
- Wiem. Chcę być w korytarzu dla chłopców. – upierał się.
Najwyraźniej nie miałam szans, aby odwieść mojego małego braciszka od jego nowego pomysłu.
- Dobra. Pogadam z Amandą. – westchnęłam.
Po posiłku od razu udałam się do gabinetu dyrektorki. Opowiedziałam jej o wszystkim. Myślałam, że kobieta się nie zgodzi, ale bez problemu przystała na tą prośbę Mike'a.
- Dostanie pokój niedaleko Tobiasa, akurat jest wolny. – oznajmiła Amanda.
- Myślisz, że to dobry pomysł? – zapytałam. – On jest mały. Ma pięć lat.
- Myślę, że sobie poradzi. Wszyscy uczniowie otaczają go sympatią, a nawet braterską miłością. Myślę, że zawsze ktoś mu pomoże. – wyjaśniła Amanda.
- Pewnie masz rację. Z resztą, tak jak mówiłaś, będzie miał blisko Tobiasa. – westchnęłam.
Tobias był porządnym chłopakiem,ale czasem miał takie dziecinne pomysły i sam czasem zachowywał się jak małe dziecko, a szczególnie jak był obok Dominic.
- On jest bardziej odważny niż ci się wydaje. – uśmiechnęła się Amanda.
- Pewnie tak. – odwzajemniłam niepewny uśmiech.
- Rose? Rozmawiałaś z nim o waszym ojcu? – zapytała kobieta.
Zaskoczyło mnie pytanie Amandy, ale nie mogłam nic nie odpowiedzieć.
- Jeszcze nie. – powiedziałam po chwili ciszy. – Nie wiem jak mam mu to powiedzieć. On ma tylko pięć lat. – westchnęłam smutno.
- Musisz mu powiedzieć. – zauważyła dyrektorka.
- Wiem.
- Jest też sprawa pogrzebu. Śledczy badają przyczyny wypadku, a to może trochę potrwać. – wyjaśniła Amanda.
- Czyli pogrzeb nie odbędzie się zbyt szybko. – zauważyłam.
- Tak. – odparła Amanda.
- Dobrze. – westchnęłam ciężko, a nasza rozmowa dobiegła końca.
Po wyjściu z gabinetu Amandy poszłam pomóc obsłudze zabrać ze swojego pokoju rzeczy Mike'a i przenieść je do nowego pokoju. Kiedy zostaliśmy sami i skończyliśmy układać rzeczy odezwałam się do brata.
- Mike. Chciałabym z tobą porozmawiać o tacie. – mówiłam powoli, ważąc każde słowo. – Wtedy, kiedy uciekliśmy z domu przed tymi panami, stało się coś złego. Chodzi o to, że bardzo zły pan nie lubił taty i chciał mu zrobić krzywdę.
- Udało mu się? – zapytał Mike.
Zamilkłam. Mike tak dużo rozumiał. Nawet nie wiedziałam, kiedy tak wiele zaczął pojmować i się usamodzielniać. Przełknęłam ślinę, mimo zaciskającego mi się gardła.
- Tak, udało mu się zrobić tacie krzywdę. I to bardzo dużą. – wyjaśniłam powoli.
- Tata już nie wróci, dlatego tutaj jesteśmy, prawda? – zadał kolejne pytanie Mike, patrząc się prosto w moje oczy.
Ja zaś patrząc w ogromne, zielone oczy brata, widziałam swoją mamę. On jej nie pamiętał, ale ja doskonale pamiętałam kolor oczu mamy, były takie same. Wiedziałam, że nie mogę go okłamać. Został mi tylko on.
- Prawda. Tata już nie wróci. – powiedziałam w końcu.
Mike bez słowa rzucił mi się w ramiona. Nie widziałam jego twarzy, ale wiedziałam, że po policzku pociekła mu łza. Dzielny chłopiec.Przytuliłam go jeszcze mocniej. Postanowiłam, że nie dam go nikomu skrzywdzić. A Boris mnie popamięta.
Ku mojemu zdziwieniu Mike już więcej nie płakał i nie wracał już do tematu ojca. Zachowywał się normalnie. Biegał po budynku szkoły bawiąc się w chowanego i berka z niektórymi uczniami. Śmiał się i żartował, coraz bardziej przywiązując się do miejsca i coraz mniej czasu spędzając pod moją opieką, mimo że ja cały czas miałam go na oku.
CZYTASZ
Nieczysta Gra : Asesino
ActionNie doceniali mnie, a to zaprowadzi ich ku zgubie. "Spojrzałam poważnym wzrokiem na niego. Obserwował mnie, a gdy nasze spojrzenia się spotkały, on spojrzał mi prosto w niebieskoszare oczy. - Jesteś ranna. Nie możesz się aż tak przeforsowywać, masz...