Rozdział 7

85 7 0
                                    

Kolejne dni w akademii mijały spokojnie i wesoło wśród przyjaciół. Chodziłam na zajęcia dostając dobre oceny, gdyż wiele wiedziałam. Na teorii powtarzała mi uczyłam się nowych rzeczy, podczas spotkań Alfy obserwowałam innych uczniów, rozmawiając cały czas z Carlem. Czasem kiedy okazywało się, że ćwiczą coś czego nie umiałam przyłączałam się do przyjaciół i w zwolnionym tempie pokazywali mi i ćwiczyli ze mną nieznane mi ataki, uważając na szwy. Nikt poza Carlem,Amandą i trójką moich przyjaciół, nie wiedział o ranach na plecach.

Mike coraz bardziej stawał się otwarty. Poznał szkołę i bez problemów poruszał się po niej.Wszyscy uczniowie byli dla niego mili, a on się ich nie bał, jednak najczęściej i najswobodniej rozmawiał z Tobiasem, Dominic'em i Janet oraz Amandą. Często z nią przebywał kiedy ja i reszta mieliśmy zajęcia.

- Rose? -odezwał się któregoś dnia przy śniadaniu Mike.

- Co się stało? – zapytałam.

- Nie chcę mieć pokoju, w korytarzu dla dziewczyn. – powiedział wprost.

Zatkało mnie. Zatrzymałam rękę z kanapką w połowie drogi do ust. Janet otworzyła szeroko oczy.Dominic się zakrztusił kęsem tostu, a Tobias zachłysnął się sokiem.

- Dlaczego? – zapytałam brata, po chwili ciszy.

- Bo jestem chłopakiem, chcę mieć pokój tam gdzie Tobias i Dominic. – wyjaśnił chłopiec jedząc czekoladowe płatki na mleku.

- Aha. – powiedziałam powoli, nadal zaskoczona.

- Tego się chyba nie spodziewałaś. – odezwał się Tobias z szerokim uśmiechem, a Dominic wybuchnął śmiechem.

Miałam ochotę obu przyłożyć.

- Mam nadzieję, że nie maczałeś w tym palców, Tobias. – spiorunowałam wzrokiem przyjaciela.

- Przysięgam, że nie. – odparł Tobias kładąc prawą rękę na sercu.

Westchnęłam głośno, po czym zwróciłam się do brata.

- Mike, wiesz, że wtedy nie będzie mnie obok i jak coś będzie się działo to nie będę mogła przyjść w nocy? – zapytałam.

- Wiem. Chcę być w korytarzu dla chłopców. – upierał się.

Najwyraźniej nie miałam szans, aby odwieść mojego małego braciszka od jego nowego pomysłu.

- Dobra. Pogadam z Amandą. – westchnęłam.

Po posiłku od razu udałam się do gabinetu dyrektorki. Opowiedziałam jej o wszystkim. Myślałam, że kobieta się nie zgodzi, ale bez problemu przystała na tą prośbę Mike'a.

- Dostanie pokój niedaleko Tobiasa, akurat jest wolny. – oznajmiła Amanda.

- Myślisz, że to dobry pomysł? – zapytałam. – On jest mały. Ma pięć lat.

- Myślę, że sobie poradzi. Wszyscy uczniowie otaczają go sympatią, a nawet braterską miłością. Myślę, że zawsze ktoś mu pomoże. – wyjaśniła Amanda.

- Pewnie masz rację. Z resztą, tak jak mówiłaś, będzie miał blisko Tobiasa. – westchnęłam.

Tobias był porządnym chłopakiem,ale czasem miał takie dziecinne pomysły i sam czasem zachowywał się jak małe dziecko, a szczególnie jak był obok Dominic.

- On jest bardziej odważny niż ci się wydaje. – uśmiechnęła się Amanda.

- Pewnie tak. – odwzajemniłam niepewny uśmiech.

- Rose? Rozmawiałaś z nim o waszym ojcu? – zapytała kobieta.

Zaskoczyło mnie pytanie Amandy, ale nie mogłam nic nie odpowiedzieć.

- Jeszcze nie. – powiedziałam po chwili ciszy. – Nie wiem jak mam mu to powiedzieć. On ma tylko pięć lat. – westchnęłam smutno.

- Musisz mu powiedzieć. – zauważyła dyrektorka.

- Wiem.

- Jest też sprawa pogrzebu. Śledczy badają przyczyny wypadku, a to może trochę potrwać. – wyjaśniła Amanda.

- Czyli pogrzeb nie odbędzie się zbyt szybko. – zauważyłam.

- Tak. – odparła Amanda.

- Dobrze. – westchnęłam ciężko, a nasza rozmowa dobiegła końca.

Po wyjściu z gabinetu Amandy poszłam pomóc obsłudze zabrać ze swojego pokoju rzeczy Mike'a i przenieść je do nowego pokoju. Kiedy zostaliśmy sami i skończyliśmy układać rzeczy odezwałam się do brata.

- Mike. Chciałabym z tobą porozmawiać o tacie. – mówiłam powoli, ważąc każde słowo. – Wtedy, kiedy uciekliśmy z domu przed tymi panami, stało się coś złego. Chodzi o to, że bardzo zły pan nie lubił taty i chciał mu zrobić krzywdę.

- Udało mu się? – zapytał Mike.

Zamilkłam. Mike tak dużo rozumiał. Nawet nie wiedziałam, kiedy tak wiele zaczął pojmować i się usamodzielniać. Przełknęłam ślinę, mimo zaciskającego mi się gardła.

- Tak, udało mu się zrobić tacie krzywdę. I to bardzo dużą. – wyjaśniłam powoli.

- Tata już nie wróci, dlatego tutaj jesteśmy, prawda? – zadał kolejne pytanie Mike, patrząc się prosto w moje oczy.

Ja zaś patrząc w ogromne, zielone oczy brata, widziałam swoją mamę. On jej nie pamiętał, ale ja doskonale pamiętałam kolor oczu mamy, były takie same. Wiedziałam, że nie mogę go okłamać. Został mi tylko on.

- Prawda. Tata już nie wróci. – powiedziałam w końcu.

Mike bez słowa rzucił mi się w ramiona. Nie widziałam jego twarzy, ale wiedziałam, że po policzku pociekła mu łza. Dzielny chłopiec.Przytuliłam go jeszcze mocniej. Postanowiłam, że nie dam go nikomu skrzywdzić. A Boris mnie popamięta.

Ku mojemu zdziwieniu Mike już więcej nie płakał i nie wracał już do tematu ojca. Zachowywał się normalnie. Biegał po budynku szkoły bawiąc się w chowanego i berka z niektórymi uczniami. Śmiał się i żartował, coraz bardziej przywiązując się do miejsca i coraz mniej czasu spędzając pod moją opieką, mimo że ja cały czas miałam go na oku. 

Nieczysta Gra : AsesinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz