Rozdział 5

138 9 3
                                    

Po kilku godzinach jazdy, tak jak mówił Tobias, przed świtem podjechaliśmy do ogromnej bramy, która po chwili otworzyła się szeroko. Moim oczom ukazał się rozłożysty, ogromny, wiekowy, wyglądający jak pałac, budynek. Wszystkie cztery samochody podjechały do wejścia, po czym podróżnicy wysiedli z aut. Na schodach, przed wejściem do budynku czekała już na nas kobieta.

- Hej, zmęczona po podróży? – zapytała Janet stając przede mną przy drzwiach samochodu, gdy chciałam z niego wysiąść.

- Odrobinę. – odparłam.

- Zabiorę Mike'a do łóżka, żeby go nie budzić. – wyjaśniła, otwierając tylne drzwi mojego audi.

- Dobrze. – zgodziłam się, po czym ruszyłam za nią i Tobiasem w stronę schodów.

We wszystkich oknach było ciemno, ale zza drzwi, w których stała kobieta wypływało jasne światło.

Wyglądało na to, że kobieta specjalnie wstała wcześnie, aby powitać wracających z podróży podopiecznych.

- Witaj, Rose. – odezwała się kobieta, kiedy cała nasza trójka była już na schodach. – Janet, zanieś naszego małego gościa do pokoju obok pokoju Rose. – zwróciła się do blondynki.

- Dobrze. – zgodziła się Janet i ruszyła do środka.

Odprowadziłam śpiącego w ramionach Janet brata, gdy kobieta zwróciła się do mnie.

- Rose? Pozwolisz za mną? Ty Tobias możesz już iść do siebie. – oznajmiła kobieta.

- Spotkamy się później. – uśmiechnął się Tobias i odszedł.

- Jesteś pewnie zmęczona, prawda? – zapytała łagodnie kobieta, prowadząc mnie do swojego gabinetu, mieszczącego się koło wejścia.

- Odrobinę. – odpowiedziałam, wchodząc do pomieszczenia.

- Słuchaj, chciałabym się przedstawić. – odparła spokojnie.

- Nie musisz, pamiętam cię, Amando. – wyjaśniłam.

Zdziwił mnie widok Amandy w akademii. Nie wiedziałam, że była ona z tym miejscem w jakikolwiek sposób powiązana. Jednak z drugiej strony widok jej nieco mnie uspokoił.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że mnie nadal pamiętasz. Kiedy ostatni raz się widziałyśmy miałaś... – zastanowiła się Amanda.

- Czternaście lat. – dokończyłam za nią.

Doskonale pamiętałam tamto spotkanie. Było to niedługo przed śmiercią mamy.

- Dokładnie. Tyle czasu minęło. Szkoda, że się spotykamy w tak nie miłych okolicznościach, gdy zginął twój ojciec. – powiedziała smutno kobieta.

- Nasze ostatnie spotkanie było w podobnych okolicznościach. – oznajmiłam.

- No tak. – zgodziła się Amanda, po czym zmieniła temat. – Rozmawiałam z Carlem przez telefon, ale powiedział tylko tyle, że przyjedziesz.

- Szybko się pakowali, więc nie miał czasu długo rozmawiać. – wyjaśniłam.

Amanda skinęła głową, usiadła wygodnie w swoim fotelu za biurkiem i wbiła we mnie skupione spojrzenie.

- Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek się jeszcze spotkamy. Opowiesz mi co się wydarzyło? - zapytała.

- Mój ojciec zginął. - zaczęłam, po czym z westchnięciem mówiłam dalej. - O wypadku dowiedziałam się z wiadomości. Chwilę potem pojawili się jacyś mężczyźni podający się za policjantów. Obaj mieli na nadgarstkach tatuaże przedstawiające skorpiona. Nie wiem, co ode mnie chcieli, ale musiałam przed nimi uciekać, bo zaatakowali mnie. - wyjaśniłam.

Nieczysta Gra : AsesinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz