Rozdział 36

14 1 0
                                    

Ludzie Borisa zniknęli tak samo szybko jak się pojawili. Irytowało mnie to, że zawsze Boris znajdywał sposób, aby niepostrzeżenie dostać się do naprawdę nieźle chronionych i patrolowanych obiektów. Nadal nie wiedziałam jak on to robił, ale postawiłam sobie za punkt honoru dowiedzieć się tego. Dodatkowo wśród tych pomiotów Borisa był Nathan. Jak on w ogóle śmiał się pokazywać mi na oczy? Wiedział jak bardzo nienawidziłam Borisa, wiedział ile złego wyrządził mi i innym osobom, które miały mniejszy lub większy kontakt i powiązanie ze mną, a on bez mrugnięcia okiem po spędzonej ze mną nocy przyłączył się do niego. Z każdą chwilą zaczynałam się coraz bardziej zastanawiać czy to, co wydarzyło się tamtego ranka, gdy on zniknął nie było również jego zasługą. No bo jak inaczej logicznie wyjaśnić to, że żadne kamery i czujniki nie zareagowały na pojawienie się intruzów. A teraz co? Jeszcze mnie niby zapewniał, że nie miał pojęcia co do wysadzenia akademii w powietrze. Dobre sobie.

Weszłam do mojego niewielkiego pokoju w bazie i z hukiem trzasnęłam drzwiami. Zdziwiło mnie to z jaką siłą się zatrzasnęły, ale dopiero po chwili zauważyłam, że okno było otwarte. Przeciąg. Spokojnie odłożyłam broń na nie wielką półkę. Ale chwila moment. Ja nie zostawiałam otwartego okna. Nigdy nie zostawiałam nigdzie otwartego okna. Chwyciłam znów mojego Glocka, czujnie rozglądając się dookoła po ciemnym pokoju. Nic nie zauważyłam co mogłoby mnie zaniepokoić i w stu procentach byłam sama. Nagle jednak wiatr zwiał z mojej poduszki nie wielką karteczkę. Spojrzałam na nią i już wiedziałam. Boris jednak pojawił się osobiście, a jego ludzie mieli odwrócić naszą uwagę od niego. No cóż, udało im się to całkowicie. Zapewne moja walka z Nathanem też była częścią jego planu. Doskonale musiał wiedzieć, że walka z jego pomiotami mnie nie zainteresuje i będę szukać właśnie jego, a podstawiając mi pod nos Nathana...no cóż.

Boris, muszę przyznać jeden zero dla ciebie.

Popatrzyłam na złożoną kartkę leżącą teraz u moich stóp. Schyliłam się, aby ją podnieść. Wyprostowana obejrzałam ją z każdej strony i otworzyłam zaczynając czytać:

„Rose, wiem, że jesteś sprytna i pokazałaś to już nie jeden raz, ale kochana pamiętaj,
że przede mną nigdzie się nie ukryjesz.
Nawet w najbardziej strzeżonej bazie wojskowej jaką znajdziesz na kuli ziemskiej.

Boris

Ps. Mam nadzieję, że podobały ci się fajerwerki w akademii ubiegłej nocy. Widziałem cię."

Dopiero teraz dotarło do mnie, że cały czas wstrzymywałam oddech. Zgniotłam kartkę rzucając ją na podłogę. Zaciskając w drugiej ręku Glocka 17 miałam cholerną ochotę w ułamku sekundy opróżnić jego magazynek. Powstrzymałam się jednak. Zacisnęłam zęby, aby nie zacząć krzyczeć z wściekłości. Wzięłam kilka głębokich oddechów i pewnym krokiem wyszłam z pokoju. Ruszyłam korytarzem mijając nadal uzbrojonych żołnierzy. Z szarpnięciem otworzyłam drzwi do dużego pomieszczenia szkoleniowego gdzie od razu znalazłam Roberta i moich przyjaciół. Oczywiście w środku było również wiele innych osób. Wszyscy podsumowywali straty, fakty i informacje o ataku Borisa. Jednak, gdy weszłam oczy zgromadzonych skierowały się na mnie. Nadal miałam na sobie krótkie, czarne spodenki, w których położyłam się spać i brązową bokserkę ubrudzoną krwią, ale całkowicie miałam głęboko w poważaniu to jak wyglądałam.

- Rose, co się stało? Mówiłaś, że idziesz się położyć. - odezwał się Dominic.

- Zmieniłam zdanie. - warknęłam.

Nie chciałam być tak nie miła, ale moja złość i furia nadal mnie wypełniały. Rozejrzałam się dookoła. Musiałam porozmawiać z Robertem i przyjaciółmi sam na sam.

Nieczysta Gra : AsesinoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz